DOM

Jest dom. W obszernej kuchni śniadania dziecięce,
maczać-rzucać i jeszcze, jeszcze to, kochanie…
Zamknięte w słojach malin wspomnienie wakacji,
dziś zapach wilgoci i pleśni w kredensie…

Jest dom. Tu sen nerwowy na wielkim tapczanie.
– Zasnął – powiedział tata przy kolacji.
Tak ostro pachną róże…Jest wrażliwy, szczęście..
Dzisiaj przywiędły róże na czarnych poduszkach…

Jest dom. I stare meble sterczą pełne gracji,
znowu ściągnął serwetę stając na paluszkach…
Pamiętasz? Stał tu wazon piękny niesłychanie,
a dzisiaj popielniczka na brzydkiej ceracie…

Jest dom. Lecz jak uwierzyć, gdy wszystko się zmienia,
powolne, nieuchronne, ciągłe umieranie…
Ściera go czas i nowe pokolenia,
a tak bym chciała znowu przyjechać do domu…

6 sierpnia 1976 Przemyśl

Zaszufladkowano do kategorii 1976, Nie daję ci czytać moich wierszy | Otagowano , | Dodaj komentarz

KOŃCZĘ SIĘ

Kończę się. Wysycham. Jak łodyga ścięta
umieram, płatki tulę, powieki przymykam.
Umieram niewinnie, jak święta
Świat, to fabryka.

Wśród krzątaniny ludzkiej, gdzie już przydzielono
funkcje zadań bez końca skrzętnie wypełnianych,
moje istnienie miażdży wprawione w ruch koło.
Moje życie dla życia za małe.

Zanim odrzuci śmietnik czczość usiłowania,
spali w brzuchu zapomnień jałowy bieg zdarzeń,
moje niedopełnienie zawyje nostalgią,
skargą wielką wśród niemych oskarżeń.

13 stycznia 1990 Katowice

Zaszufladkowano do kategorii 1990, Nie daję ci czytać moich wierszy | Otagowano | Dodaj komentarz

OPERACJA

Białe prześcieradło – pokój, krew i praca,
cierpienie nerwu drgania, przerażenie w oku,
dziecko, moja źrenico, mój ciągły niepokój,
przeciwko się ciągle zwracasz.

Wszystko dane jest tylko w dzierżawę niepewną,
tkanka niewinna w bycie powołana nagle
między mózgiem chirurga krew na prześcieradle.

15 lutego 1990 Bytom

Zaszufladkowano do kategorii 1990, Nie daję ci czytać moich wierszy | Otagowano , , , | Dodaj komentarz

WISIELEC

Na opolskim rynku pomidory w dziesięciu odmianach,
po tysiąc złotych sadzonka od zmarzniętych kobiet,
wiosna spóźniona bardzo. W katedry witrażach
ten sam mrok i tajemność, i spokój.
Niedawna śmierć przez życie przechodziła w ranach
powiedziano mi dzisiaj: powiesił się Robert.
Co dawniej przerażało, dziś nie przeraża,
jak Chrystus powieszony z krwawą raną z boku.

Kiedyś w wielkiej tęsknocie bez wilgotny deszczem
wcisnęłam do skrzynki na listy.
Odra błyszczała odbiciem nocnych świateł
ogrody jaśniały kwitnące…
Jak mrok, jak niemożność, poprzez życie przeszedł
i odszedł tak obcy i mglisty,
a duch mój, jego wieczny przyjaciel
oplótł wisielca jak pnącze…

Nie ma spokoju szaleństwo i nie ma w naturze
końca. Rzecz rozpoczęta w czasie odciśnięta
śladem spojrzenia oczu. Neurotyczna duma,
głowa biedna, pijana, oszukana głowa!
Błądzę po innym mieście. W tej architekturze
zaklęta wiosna w pamięć, w jej relikwie święte
rozpoznane w wielości ulicznego tłumu,
w jego szumie ciągle poszczególne słowa…

Mówiłeś tak niewiele. Miałeś wrogie światy,
nihilistyczne zmory, otchłanie bez granic,
nawet Diabeł u ciebie nie szukał mieszkania,
potrzeb nie miały żądze twego ciała,
bezbożny i niewinny, ubóstwem bogaty,
przegrał ze słońcem bezsensowny taniec,
budując dom wisielca, jak motyw z Cézanne’a
natura zbuntowana na żer swój czekała.

16 maja 1991, Opole

Zaszufladkowano do kategorii 1991, Nie daję ci czytać moich wierszy | Otagowano , , , , | Dodaj komentarz

Wisława Szymborska „Wystarczy” (2012)

13 ukończonych wierszy, ułożonych w osiemdziesiątym siódmym roku życia jest udokumentowaniem raczej wieku starczego, niż egzystencji poety. Geriatria, podobnie jak pediatria, nie może w medycynie być traktowana równorzędnie z leczeniem pacjenta w wieku, kiedy on jest już uformowany i w pełni życia. Lekarz nie powie, że organizm dziecięcy może podjąć czynności wieku dojrzałego lub starzeje się jak stare wino i jest z biegiem czasu coraz lepszy. Jedynie duchowość artysty może zaprzeczyć czasowi, zmylić chronologię, być równocześnie w świadomości nie tylko własnego pokolenia, ale i pokoleń minionych.

W ostatnich wierszach Szymborska dokumentuje jednak tylko siebie. Jaka jest poetka u schyłku życia? Czym się interesuje, co ją boli, co niepokoi, jak radzi sobie z upiorami snów, upiorami dziennika telewizyjnego i tymi, którzy już odeszli, a w dalszym ciągu przychodzą w snach?
Dlaczego, pyta w nich poetka, człowiek jest istotą tak różnorodną i o tak nieprzydatnym potencjale możliwości? ( „Dłoń”). Dlaczego w dwudziestym pierwszym wieku w dalszym ciągu uwiązani jesteśmy do nieczułości? („Łańcuchy”). Czemu, po doświadczeniach Historii, w dalszym ciągu jesteśmy stadni, podczas gdy jedynym indywidualistą mającym pożądaną postawę społeczną jest śmieciarz? („Ktoś kogo obserwuję od pewnego czasu”). Co przeszkadza mi w zdobyczach technologicznych ułatwiających przyswajanie tekstów (Wyznania maszyny czytającej)? Po co ludzie się tak męczą? („Lotnisko”). Czy rzeczywiście ludzie nie są zdolni do bycia samowystarczalnymi bogami, muszą jedynie żerować na sobie? Musi tak być? („Przymus”)
A po co to bagatelizować śmierć bliskich, by ewentualnie doświadczać łaski jeszcze raz spotkania ich we śnie, skoro to przerażająca oczywistość będąca jedynie kulturowym wmówieniem, a nie zrozumiała sama przez się? (“Każdemu kiedyś”)
A co na to przedmioty? Są nieme, ale i niemo triumfujące w świadkowaniu („Lustro”). A jednak wielość, multiplikacja, powiązania, ciąg skutków i przyczyn, to nie tylko panta rhei ale ewidentna konieczność osadzenia egzystencji w zbiorach, układach, i jej z nimi scalania („Wzajemność”).
Jest też w tym zbiorze hamletowskie być albo nie być („Do własnego wiersza”). I pochwała nierealności, sztuczności, która nie boli, jest wyodrębnioną fikcją wyrosłą z najprawdziwszego zapisu rzeczywistości, a jednak tak przetworzonej, że już nie boli.(„Mapa”)

Szymborska jest w tych wierszach już całkowicie uwolniona od przyziemności. Jeśli coś ją łączy z dniem powszednim, to jedynie zewnętrzność. Wewnątrz poetka zdaje się przebywać już w swojej poezji i dlatego nie jest nigdy martwa, nawet jak już jej fizycznie nie ma.

Zaszufladkowano do kategorii czytam więc jestem | Otagowano , , | Dodaj komentarz

ŚMIERĆ ZENKI

Późno się robi. Zaćmienie Księżyca.
Głębszą czerń jeszcze noc funduje.
Przycichła przestrzeń i ulica
po przejechanym psie pulsuje.

Boję się. Drzewa. Uroczysko.
Stawy łabędzie opuściły.
Pies zabrał Świat i zabrał wszystko.
Mój rozum. Moje siły.

Błąkam się w noc. Przemierzam szlaki
łap w trawach szybkie przebieganie.
Miłość odeszła. Byle jaki
dzień już nie czeka na spotkanie.

8 stycznia 2001, Katowice

Zaszufladkowano do kategorii 2001, Nie daję ci czytać moich wierszy | Otagowano | Dodaj komentarz

PÓŹNA JESIEŃ NA WSI

Jest krystaliczne zimno wokół,
jak komar brzęczy w rytm dmuchawa,
listopadowy zmierzch wieś przykrył,
życie się toczy jak protokół,
jak bezustanna z Bogiem zwada
w trzech knajpach ćmiąca popijawa,
a prokurator nic nie wykrył.

Nie drży w kominach dym jesienny
ostatnie liście mrą na wietrze,
dni się skurczyły w hibernacji,
każdy następny nieprzyjemny,
każdy następny jak krok w wieczność,
życie jak przymus i konieczność
w knajpie jest wódka bez kolacji.

Jeszcze bełkocze coś w dnie duszy
niepokój się wyzwolił sam,
bezradnie siedzą. Patrzą tępo,
dym nikotyny lekko głuszy
egzystencjalny trans,
egzystencjalny marazm,
trzeba pokonać noc przeklętą.

9 listopada 2000 Regulice

Zaszufladkowano do kategorii 2000, Nie daję ci czytać moich wierszy | Otagowano , | Dodaj komentarz

PAŹDZIERNIK

Psy się pospały w spadłych liściach,
październik ciepły, pełen słońca
trwa.
Splendor zakończeń jeszcze błyśnie
w radości psów powracających,
nim spadnie zmierzchem mgła.

Ludzie wypiją piwo w barach
przejdą ulicą odmienieni,
wtopieni w zmierzch…
Każdy się o coś w życiu starał,
nieme zwycięstwa są jesieni,
psi los jest niemy też.

15 października 2000 Bogucice

Zaszufladkowano do kategorii 2000, Nie daję ci czytać moich wierszy | Otagowano , | Dodaj komentarz