Jest dom. W obszernej kuchni śniadania dziecięce,
maczać-rzucać i jeszcze, jeszcze to, kochanie…
Zamknięte w słojach malin wspomnienie wakacji,
dziś zapach wilgoci i pleśni w kredensie…
Jest dom. Tu sen nerwowy na wielkim tapczanie.
– Zasnął – powiedział tata przy kolacji.
Tak ostro pachną róże…Jest wrażliwy, szczęście..
Dzisiaj przywiędły róże na czarnych poduszkach…
Jest dom. I stare meble sterczą pełne gracji,
znowu ściągnął serwetę stając na paluszkach…
Pamiętasz? Stał tu wazon piękny niesłychanie,
a dzisiaj popielniczka na brzydkiej ceracie…
Jest dom. Lecz jak uwierzyć, gdy wszystko się zmienia,
powolne, nieuchronne, ciągłe umieranie…
Ściera go czas i nowe pokolenia,
a tak bym chciała znowu przyjechać do domu…
6 sierpnia 1976 Przemyśl