Kończę się. Wysycham. Jak łodyga ścięta
umieram, płatki tulę, powieki przymykam.
Umieram niewinnie, jak święta
Świat, to fabryka.
Wśród krzątaniny ludzkiej, gdzie już przydzielono
funkcje zadań bez końca skrzętnie wypełnianych,
moje istnienie miażdży wprawione w ruch koło.
Moje życie dla życia za małe.
Zanim odrzuci śmietnik czczość usiłowania,
spali w brzuchu zapomnień jałowy bieg zdarzeń,
moje niedopełnienie zawyje nostalgią,
skargą wielką wśród niemych oskarżeń.
13 stycznia 1990 Katowice