Późno się robi. Zaćmienie Księżyca.
Głębszą czerń jeszcze noc funduje.
Przycichła przestrzeń i ulica
po przejechanym psie pulsuje.
Boję się. Drzewa. Uroczysko.
Stawy łabędzie opuściły.
Pies zabrał Świat i zabrał wszystko.
Mój rozum. Moje siły.
Błąkam się w noc. Przemierzam szlaki
łap w trawach szybkie przebieganie.
Miłość odeszła. Byle jaki
dzień już nie czeka na spotkanie.
8 stycznia 2001, Katowice