LAMENT KOLEJOWY

Tak jak zawsze, za oknem są inne pejzaże
i jak zawsze z pościeli mnie ciepłą wyjęto
zamieniono twarz świętą
w całkiem obce twarze,
by senną przynętą
tkwić w kącie przedziału…

(czy się teraz odważę
podnieść senne powieki
na te smutne pejzaże
nie ma ciebie w nich przecież…)

Tak jak zawsze zegary na stacjach wytrwale
z nieuchronną precyzją, w której jest niepokój,
oddalają mi ciebie i łóżko, i spokój
w pól widnokręgi i nieba owale,
w ten koszmarny spokój
smutnego przedziału…

(czy się teraz odważę
podnieść senne powieki
na te smutne pejzaże
nie ma ciebie w nich przecież…)

Tak jak zawsze, jest ciągłość i koniec początku,
i zwykle jakieś drogi na orbicie koła,
znów powrotne pociągi przyjadą do piątku,
wrócę, żeby z peronu cię szeptem wywołać
i oderwać od smutku
dusznego przedziału…

15 listopada 1971

001

Zaszufladkowano do kategorii 1971, Nie daję ci czytać moich wierszy | Otagowano , , , | Dodaj komentarz

LAMET KOBIETY CIĘŻARNEJ

…ze wszystkich pięter
z płaczem, śmiechem,
z otwartych okien, starych drzwi,
hałasy powtórzone echem,
a przecież dziecko,
dziecko śpi.

Te sny w pokoju są wymięte,
brudne od dymu papierosów,
jak w takiej nocy Cię zatopię,
i jak utulę pasmem włosów.
Nie, dziecko nie śpi,
dziecko kopie.

Tam szmer trawnika słychać obcy
i krzyczą auta. Krzyczą ludzie,
noc nam nie sprzyja, noc jest głucha,
więc będziesz ciągle mi się budzić
pod cienkim dachem
mego brzucha.

15 czerwca 1975

Zaszufladkowano do kategorii 1975, Nie daję ci czytać moich wierszy | Otagowano | 2 komentarze

GLIWICE

Ty wiesz, że w każdym mieście jest jakaś Sekwana
i rozmyślne spotkania na kolejnym moście,
że w starym domu rozebrana
kobieta spala się miłośnie.

Ty wiesz, że każde miasto ma długie ulice
na których zakończenie czeka się latami,
że szczęście nieplanowo wkracza w kamienicę
wciśniętą między wieżowcami…

Ty wiesz, że każde miasto jest jak miasto szare,
że dziecko po to rośnie, żeby było ciaśniej
i wszędzie nową przestrzeń zwyczajny zegarek
zakreśli precyzyjniej, niż odczucie własne.

Ty wiesz, że miast, jak nasze jest przecież tysiące
i nas w nich tyle, ile snów się przyśni,
więc już nie szukaj okna w którym słońce
odbije szyba i pokój rozjaśni.

28 września 1975

Zaszufladkowano do kategorii 1975, Nie daję ci czytać moich wierszy | Otagowano | 54 komentarze

LAMENT KOBIETY SAMOTNEJ

Jestem stara, chociaż jeszcze
ciąża usunęłaby zmarszczki pod oczami
i nałóg palenia może bym porzuciła,
i poszerzyła przestrzeń
poza dom, poza miasto, poza narodami,
cóż, nie wierzę w miłość.

Ten bolończyk dzwoni wieczorami
łysy, ja też nie młoda,
z licznymi rozwodami, ja też po rozwodach,
a Bolonia kusi Włochami,
tu bezsenność i telewizyjny program.

10 lutego 1991

Zaszufladkowano do kategorii 1991, Nie daję ci czytać moich wierszy | Otagowano | 19 komentarzy

LAMENT KOBIETY TRZYDZIESTOLETNIEJ

Upał rozpalił płyty domów,
drga powietrze matowe kruszynami kurzu,
wśród klombów zahukanych krzaki z resztką różu
liśćmi utlenionymi koją wzrok przechodniów.

Barwne, celofanowe pudełka wciskane
w bagażnik, gdzie czas jeszcze niejedno pomieści,
schyla się w okularach kobieta. Trzydzieści
lat dawno ukończyła. Nowy zawód dla niej.

Na rynku brązowieją kropkami banany
i twarze potwornieją w ostrym słońca cięciu,
nie dla wszystkich dóbr starczy. Powiedz niemowlęciu,
kto obdarowany, a kto ukarany.

27 kwietnia 1991

Zaszufladkowano do kategorii 1991, Nie daję ci czytać moich wierszy | Otagowano | Dodaj komentarz

TOŻSAMOŚĆ

W ten czas lepkiego popołudnia, gdy się szarawa jesień wciska
w każdą komórkę. W różne czasy. Przeszłość i przyszłość nie odróżnia
teraźniejszości. Monotonia perkusji deszczu jednostronna.
Nikt nie napisał do mnie listu. I twoja postać latem bliska,
rozmyła się wśród tłumu ubrań, które pod oknem zmierzch opóźnia.
Porusza się w kałużach woda. Ścieka z peleryn struga wodna.

Nie ma bliskości oprócz Boga. Nikt już impulsu nie przekaże
wśród zdarzeń zgubię uzyskaną tożsamość z trudem i kosztowną
możliwość samowystarczalną. Ktoś, jak torebkę skradnie w tłumie.
Naga i biedna będę znowu. A ty niczego nie zrozumiesz. Ciekawie
będziesz się pytał w czas godowy. Dziwił się magią księżycową,
a szalejące przeznaczenie nie może zmieścić się w rozumie.

Jest chwila święta w deszczu szumie. Wilgoć jak duch przenika ciało
Puste ulice. Miasto spało. Stałam się wielka i bogata.
Moja bezcenna, własna szata i mój przez lata zdobywany
mechanizm twórczej, boskiej władzy… Fortel i klucz, by uciec cało,
wymknąć się śmierci, odwieźć kata,
nie składać ofiar dla ofiary.

14 października 1999

Zaszufladkowano do kategorii 1999, Nie daję ci czytać moich wierszy | Otagowano | Dodaj komentarz

GOSZA

Na łóżku Brodski. Przyszedł
Gosza. Ot, wchodzi człowiek, Rosjanin.
Brodski na łóżku jak wyzwanie.
On usiadł obok. Pisze.

Napisał. Podarł. Telefony.
Klepie mnie po ramieniu.
Zmień się, dziewczyno, bo świat oniemiał,
na nowo jest zrobiony.

Brodski tomikiem na łóżku leży,
ciężko być emigrantem.
Gdy cicho wyszedł z pokoju tamten,
trudno Brodskiemu uwierzyć.

18 maja 1998

Zaszufladkowano do kategorii 1998, Nie daję ci czytać moich wierszy | Otagowano | Dodaj komentarz

ELITY

Bez, a przecież ciężary łatwiej się niesie,
lecz czy ciężary nie fikcyjne aby?
Może cała przebiegłość w sztuce noszenia
pustych pudeł, teatralnych walizek?
A ci obok,
ci spoza,
niech noszą prawdziwe, po dwa.

22 lutego 1992

Zaszufladkowano do kategorii 1992, Nie daję ci czytać moich wierszy | Dodaj komentarz