TOŻSAMOŚĆ

W ten czas lepkiego popołudnia, gdy się szarawa jesień wciska
w każdą komórkę. W różne czasy. Przeszłość i przyszłość nie odróżnia
teraźniejszości. Monotonia perkusji deszczu jednostronna.
Nikt nie napisał do mnie listu. I twoja postać latem bliska,
rozmyła się wśród tłumu ubrań, które pod oknem zmierzch opóźnia.
Porusza się w kałużach woda. Ścieka z peleryn struga wodna.

Nie ma bliskości oprócz Boga. Nikt już impulsu nie przekaże
wśród zdarzeń zgubię uzyskaną tożsamość z trudem i kosztowną
możliwość samowystarczalną. Ktoś, jak torebkę skradnie w tłumie.
Naga i biedna będę znowu. A ty niczego nie zrozumiesz. Ciekawie
będziesz się pytał w czas godowy. Dziwił się magią księżycową,
a szalejące przeznaczenie nie może zmieścić się w rozumie.

Jest chwila święta w deszczu szumie. Wilgoć jak duch przenika ciało
Puste ulice. Miasto spało. Stałam się wielka i bogata.
Moja bezcenna, własna szata i mój przez lata zdobywany
mechanizm twórczej, boskiej władzy… Fortel i klucz, by uciec cało,
wymknąć się śmierci, odwieźć kata,
nie składać ofiar dla ofiary.

14 października 1999

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 1999, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *