Upał rozpalił płyty domów,
drga powietrze matowe kruszynami kurzu,
wśród klombów zahukanych krzaki z resztką różu
liśćmi utlenionymi koją wzrok przechodniów.
Barwne, celofanowe pudełka wciskane
w bagażnik, gdzie czas jeszcze niejedno pomieści,
schyla się w okularach kobieta. Trzydzieści
lat dawno ukończyła. Nowy zawód dla niej.
Na rynku brązowieją kropkami banany
i twarze potwornieją w ostrym słońca cięciu,
nie dla wszystkich dóbr starczy. Powiedz niemowlęciu,
kto obdarowany, a kto ukarany.
27 kwietnia 1991