LAMENT KOLEJOWY

Tak jak zawsze, za oknem są inne pejzaże
i jak zawsze z pościeli mnie ciepłą wyjęto
zamieniono twarz świętą
w całkiem obce twarze,
by senną przynętą
tkwić w kącie przedziału…

(czy się teraz odważę
podnieść senne powieki
na te smutne pejzaże
nie ma ciebie w nich przecież…)

Tak jak zawsze zegary na stacjach wytrwale
z nieuchronną precyzją, w której jest niepokój,
oddalają mi ciebie i łóżko, i spokój
w pól widnokręgi i nieba owale,
w ten koszmarny spokój
smutnego przedziału…

(czy się teraz odważę
podnieść senne powieki
na te smutne pejzaże
nie ma ciebie w nich przecież…)

Tak jak zawsze, jest ciągłość i koniec początku,
i zwykle jakieś drogi na orbicie koła,
znów powrotne pociągi przyjadą do piątku,
wrócę, żeby z peronu cię szeptem wywołać
i oderwać od smutku
dusznego przedziału…

15 listopada 1971

001

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 1971, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *