IRYSY

Czy do jutra
kształt ten sam, co wyrósł nagle,
by popatrzeć jak artysta
czarująco, po czym,
kiedy okaz zwabia oczy,
natężenie jest płomieniem,
powidokiem i odcieniem,
a irysów rośnie trzysta
w swojej fioletowej mgle,
czy do jutra
pozostanie?

Czy do jutra?
Kiedy wieczór wszystko ściemni,
będzie żółcią swego wnętrza
czynił kontrast i napięcie
w poprzek tej swobodnej linii,
z płatków robiąc kształt motyli,
fiolet scali wiatr w naręcza
najsubtelniej, najprzyjemniej,
czy do jutra?

Czy do jutra
przetnie niebo z aksamitu
połyskliwy i napięty
drut łodygi, w żyłach fiolet,
od podłogi, aż po sufit,
by rozsadzić, jak miód szklanki
złoty miąższ mięsistej tkanki
i nasycić nowe pędy,
mieszać ciężki smak błękitu,
czy do jutra
pozostanie?

Czy do jutra
fiolet mniejszy od namiastki,
czas powietrza zdmuchnie sny
i się nagle skurczy plon,
jak przekłuty igłą balon,
a pręcika cień ponury,
skryje czerń zwiotczałej skóry,
jak ostatnie z westchnień wiosny,
tak jej barwne opowiastki,
czy do jutra?
Jeszcze nie…

15 maja 1972, Biskupin

003

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 1971, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *