TRZYDZIEŚCI SONETÓW WRZEŚNIOWYCH (29)

29.
Moje serce nie chcące wiecznego powrotu
wciąż powraca bez woli tak jak pory roku,
z determinacją rzeźbię słowa w natłoku
pchających się rzygowin, śluzu i potu.

Co minęło dawno, mam to tam, to tu,
a zawsze się łudziłam, że wyszłam już z mroku,
i to zwykła codzienność, żadne hokus-pokus,
prosta instrukcja obsługi, lecz nie dla idiotów.

Marzył mi się powrót w kolorach papuzich,
w pochodzie drzew jesieni, w ich barwnej perfekcji,
gdzie zestaw tonów nigdy oka nie znużył,

marzył mi się myszkinowski bezwstyd
nagiej prawdy, braku miejsca w kolekcji,
jak jesieni imperatyw, jak jej cud.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2012, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *