TRZYDZIEŚCI SONETÓW WRZEŚNIOWYCH (30)

30.
Może na darmo umiejscawiam w czasie,
mą chronologię. Pomiesza ją wiatr,
rozproszy kartki, liście. Odtworzyć nie da się,
trzeba czekać na sezon, na okres bez dat.

Trzeba tak wcielić w sztukę życia nieistotność,
by się kurczyło, jak skwierczący ogarek,
by to, co jest stare, było bardziej stare,
nie przez czas, ale przez samotność.

Po barwnych liściach nie zostają ślady,
a jednak je ujrzałam, to zawsze jest moje,
tak działają w świecie wszystkie defilady

zamkniętych w kartkach odniesień.
Nieważne, czy pisanych rozkoszą, czy męczącym znojem.
Ważne, że się stawały jak coroczna jesień.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2012, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *