AKT XVIII
Ten czas
nad ziemią, by drżała,
zanim wchłonie, przytrzyma,
już nie odda ciała,
ten czas,
między nami, ten sam,
co się rozkoszuje ogrodem,
zawsze lgnie tam,
gdzie suchy sen
wolny od treści,
gdzie sen bezcielesność zmienia
w pamięć, w materiał w kompresji,
spalony czasem bez płomienia.
Twój śmiech,
twój śmiech,
będzie wytworem, zamiast
bólem, co wsiąka. Ziemia
ból przetworzy, jak czas.