LIST OTWARTY DO PORTALU RYNSZTOK

Zdecydowałam się na swoim blogu zareagować na widoczny w Sieci proces upadku portali literackich wynikły w moim pojęciu bardziej z zaniedbania, niż istotnych przyczyn. Ponieważ codziennie odwiedzam wszystkie najważniejsze portale literackie i ta bezcenna wiedza, jaką pozyskuję o tym, co się w poezji współczesnej dzieje, jest mi bardzo potrzebna, dlatego postanowiłam moim blogowym głosem opowiedzieć się przeciwko zamykaniu portalu rynsztok. List dotyczy wątku na rynsztokowym forum właściciela rynsztoka, przemka łośki „Tak to się kula” z 24 sierpnia 2010 roku, gdzie zadaje pytanie: „Czy jest sens kontynuować działanie tego portalu?”

Jestem tylko czytelnikiem rynsztoka, nigdy się na tym portalu nie rejestrowałam i też nie bardzo się w nim orientuję, bo zaczęłam go czytać dopiero od dwóch lat, przedarłam się trochę przez usunięte komentarze w „ścieku”, ale nie dałam rady, nie rozszyfrowałam nigdy tożsamości piszących i rozszczepienia użytkowników na kilkadziesiąt avatarów. Bardzo to wszystko zniechęcało do czytania, bo wyczuwałam w tym wszystkim jakąś zmianę reguł gry w toku życia portalu, nie wiem, nie mam pojęcia, co tam się działo, ale dla postronnego czytelnika, widza, takiego jak ja, nie był to objaw pozytywny. Zawsze, rozpaczliwie szukając w Sieci głosów alternatywnych do poprawnościowych stylów innych portali literackich, brałam jednak pod uwagę to, że rynsztok powstał z buntu, z odszczepienia, z pokrzywienia się nieszufladzie i z żalem obserwowałam, jak wszystko w Sieci zlewa się w jedną sieciową pulpę, że ta sama produkcja literacka, te same komentarze, te same mądrości, dublowane są, na zdawało się odrębnym sieciowym miejscu, przeznaczonym przecież do innych celów. Przypomniało mi to taktykę reżimu komunistycznego, który w stanie wojennym w ciągu jednej nocy potrafił wymienić skład redakcji zbuntowanego miesięcznika literackiego, którego czytelnicy łaknęli i go wykupywali, zasiedlić tam ją swoimi ludźmi, nawet w stopce nie pisząc, że taka wymiana nastąpiła.
Czytając rynsztok, te tajemnicze nicki, zdawało mi się, że nastąpiła tu właśnie jakaś okropna podmiana, jakiś komunistyczny przewał i to przecież w przyzwoleniu właścicieli rynsztoka. Jak napisałam, nie znam kulisów portalu, nie uchwyciłam sensu toczących się tam dyskusji. Ale nie rozumiem zupełnie, coś niedochodowego, wolnego z założenia, mogło się tak w Sieci stoczyć.

Bardzo bym chciała, by nie likwidowano historycznych niemal portali literackich. Bardzo bym chciała, by one ożyły i by trwały, tak, jak nieszuflada tak i rynsztok powinny stać się portalami o bardzo wyraźnym profilu artystycznym i korzystając z odpływu wszystkich sieciowych mętów na TRUML i liternet pl. natychmiast wprowadzić zakaz powrotu, zakaz uczestniczenia w innym portalu. Użytkownicy nie powinni zasiedlać równocześnie wszystkich sieciowych portali, bo ja, by przekonać się, że spotykam tego samego nudziarza pod innym szyldem, wytracam cenny czas sieciowy i dopiero po przeczytaniu widzę, że zostałam nabrana. Jako czytelnik ja tego sobie nie życzę, mnie to osłabia i zniechęca do Sieci. Jeśli komuś zależy na dobru Internetu, powinien dbać o jego higienę.

Poza tym portal literacki (a podobno rynsztok to portal „elitarny”) musi być jednak portalem twórczym, a nie marketingowym, bo od marketingu są inne portale i nie powinno się mieszać tych rzeczy. Portal społecznościowy o profilu literackim winien mięć te same cechy, co awangardowa grupa artystów, która używa swojej wspólnoty jako eksperymentu i laboratorium, a nie jako punktu sprzedaży. Dlatego tylko tutaj mogą objawić się wszelkie anomalie, skandale, obscena i wszystko to, czego tzw. szersza publiczność by nie strawiła. Jako właścicielka bloga wiem, jak trudno utrzymać w Sieci żywe i aktualizowane miejsce. Jednak blogi pojedynczych osób są za słabe, by wytrzymały konkurencyjność zdeprawowanych, dużych portali literackich mających duże pieniądze, zaopatrzonych w najnowsze narzędzia. Dlatego bardzo bym chciała, by przejrzysty i funkcjonalny rynsztok przeobraził się w prawdziwy portal poetycki, który automatycznie przyciągnąłby osamotnionych na blogach ludzi. Można by po prostu ich imiennie pozapraszać, natomiast nie dopuszczać do uczestnictwa ludzi duchowo obcych, którzy bardzo dobrze czują się na nowo powstałych portalach komercyjnych takich, jak liternet pl. i TRUML. Nie musi to odbywać się środkami administracyjnymi, sami zrezygnują, czując się na rynsztoku źle. Czytałam wczoraj na TRUMLU dyskusję, gdzie użytkownicy np. nie życzą sobie w swoich szeregach ludzi mądrych (wątek na forum TRUMLA „czego nie lubię w poezji”):
„(…) W poezji nie lubię POETÓW co to się zowią. Tych natchnionych, najmądrzejszych, oczytanych i oczekujących oczytania od innych.(…)”
[majhewa, 20 sierpnia 2010 o godzinie 07:31]

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2010, dziennik ciała i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

19 odpowiedzi na LIST OTWARTY DO PORTALU RYNSZTOK

  1. Ewa pisze:

    We wnętrzu bloga odkryłam, że jednak ktoś w Sieci zareagował na mój tekst:

    http://rafky.blox.pl/2010/09/Fragment-listu-otwartego-do-Ewy-Bienczyckiej.html

    Niestety, nie wiem, o co chodzi w tym liście do mnie na cudzym blogu, który odkryłam całkiem przypadkowo i całkiem przypadkowo nacisnęłam ten link, bo mnie czyta około czterdziestu blogów dziennie według wewnętrznej dokumentacji, a ja akurat ten nacisnęłam. Napisałam tam komentarz, ale się nie pokazał, być może że jeszcze się pokaże, ale straszne są te barbarzyńskie obyczaje Sieci, gdzie nie da się odpowiedzieć na list do mnie zaadresowany, przypadkowo odnaleziony, przy tak genialnych narzędziach internetowych. To chyba list w butelce wrzucony do oceanu jest bardziej skuteczny.

  2. Rafał Klan pisze:

    Wrzuciłem jedynie fragment tego listu otwartego, skierowanego do Pani. Uznałem, że tym sposobem pomogę uruchomić dyskusję nt. portali literackich. Myślę, że to jest możliwe, ta dyskusja, więc póki co, proszę o cierpliwość. Zamieszczę całość, będzie się do czego odnosić.
    Nie wiem, dlaczego mityczna Sieć odrzuciła Pani komentarz, ale do tej pory nie spotkałem się z problemem komentowania wpisów. Może to chwilowa niedyspozycja.

  3. Ewa > Rafał Klan pisze:

    Panie Rafale, czuję się autentycznie dowartościowana, że z mojego niewinnego, blogowego wpisu, na który absolutnie nikt, poza obrazą Pani Mirki Szychowiak, dosłownie nikt nie zareagował, robi Pan na swoim blogu z jakiś wieloodcinkowy serial, i jeszcze czeka na jakąś, jak Pan się wyraził, burzliwą dyskusję. Przecież w pierwszym członie tego listu do mnie napisał Pan, że Pan ani tego portalu Rynsztok nie zna, ani tam nie był zalogowany, nie zna Pan też szefa, Przemka Łośki, i na dodatek poza zaledwie kilkoma komentarzami, jakie odkryłam po żmudnym wczytywaniu się w blogowe notki, Pana blog nie jest komentowany. To nie żadna ujma, że komentowany nie jest, ale dlaczego właśnie ja mam być pożywką dla takiej totalnej sieciowej fikcji? Ja, która marzę, by Sieć była praworządna, uczciwa, by się ludzie ze sobą porozumiewali, szanowali prawo autorskie, cudzy wkład w bezinteresowne i nie opłacone myśli, jakie przecież wielkim nakładem pracy się tu pojawiają, zgodnie z międzynarodową ideą, byśmy się wspomagali i by tutaj kipiało życie o wiele pożywniejsze, niż w realnym życiu.
    Pan napisał tam na swoim blogu, że osiemdziesięciolatkowie okupują kluby i przeprowadzają tam nudne, ekshibicjonistyczne czytanie swojej poezji dla sześciu osób. Niech więc Sieć zawstydzi te praktyki, nich tutaj będzie tak, jak sobie to wymarzamy i nie miejmy do nikogo pretensji.

    Spróbuję powtórnie wkleić komentarz na Pana blog, wklejam tam dwa razy ten sam komentarz i pojawił mi się komunikat, że nie mogę wklejać komentarzy co 10 sekund i myślałam, że on jest w jakiejś przechowalni i czeka na uaktywnienie. A go po prostu nie ma.
    No, już wkleiłam teraz i jest!

  4. Rafał pisze:

    Nie znam Rynsztoka jak Pani to ładnie wychwyciła, ale znam inne portale historyczne, w których uczestniczyłem, współtworzyłem, itd. Przez jakiś czas współadministrowałem między innymi stronę portalliteracki.pl, czy Forum prozatorskie. Bliżej mi do prozy, stąd pewne miejsca świadomie omijam szerokim łukiem. Wierszy na Nieszufladzie nie czytam, ale za to dyskusje na forum już tak.
    O portalach literackich, ich kondycji pisałem na blogu wielokrotnie, stąd Pani list wpadł mi w ręce, w trakcie poszukiwania w sieci informacji nt. recepcji liternetu.
    Rozumiem intencje Pani listu, ale niektóre jego elementy mnie zaniepokoiły. O tym jak czas pozwoli napiszę już u siebie 🙂

  5. Ewa > Rafał pisze:

    Dobrze, będę czytać Pana blog. Na razie widzę, że mi Pan na swoim blogu na mój komentarz nie odpowiedział. Nigdy nie wiem, czy to brak czasu właściciela bloga, z czym przecież trzeba się też liczyć, czy jakieś inne względy. Jeśli Pan będzie pisał drugi odcinek, to uczuliłabym Pana uwagę na te inne względy. Bo ludzie potrafią godzinami wysiadywać na społecznościowych portalach i pisać wszędzie słowo „świetny”, a na podstawowe, dziecięce wręcz, proste pytania, jakie im zadaję, nie są w stanie dać równie prostej odpowiedzi. Nigdzie na świecie, w żadnym kraju nie ma tak nabzdyczonych, kolczastych i energochłonnych relacji międzyludzkich, jak w Polsce. Albo ludzie traktują swoje blogi jak opancerzone państwo (a mnie się zarzuca syndrom oblężonej twierdzy), albo jako jakąś witrynę dla popisu. Bardzo bym chciała, by nasza dyskusja, jeśli jest możliwa, w co powątpiewam (przeczytałam na Pana blogu 3 odcinki o Tokarczuk, o książce o której tez pisałam na moim blogu i niczego nie zrozumiałam z Pana wypowiedzi) skupiła się nie na moich pobożnych życzeniach, ale na wadach sieciowego życia, które hamują wszelką komunikację.

  6. lonaq pisze:

    Witam Pani Ewo,
    bardzo chciałbym, żeby Pani odpowiedziała mi na pytania:
    1. Na jakiej podstawie uważa Pani, że liternet.pl jest portalem komercyjnym? W serwisie nie ma reklam, tak jak jest to na przykład w Trumlu.
    2. Skąd takie wnioski, że za portalem stoją duże środki finansowe. A może było tak, że przez kilka miesięcy dwie osoby (za darmo) stukały w kodzie ten serwis, i potem go udostępniły, bo chciały stworzyć nową jakość w internecie.

    Byłbym zobowiązany, gdyby Pani mi odpoweidziała na te pytania.

  7. Ewa > lonaq pisze:

    a jednak w moim pojęciu jest komercyjny, mimo, że nie ma reklam. Moim „listem otwartym do rynsztoka” opowiedziałam się za pewną wizją portali literackich, konstruowanych na modłę grup artystycznych ściśle profilowanych. Oberwałam za to zaraz od Rafała Klana, który posądził mnie na swoim blogu o ciągoty totalitarne, ponieważ, napisałam, by ci, którzy odeszli, nie wracali, bo to nie ich klimaty.
    Pan Panie Leszku stworzył ze swoją grupą wolontariuszy z portalu niedoczytania pl. kolejnego masowego potwora sieciowego, który będzie wytracał swoją energię tak szybko, jak zrobił to najprawdopodobniej ambitny i elitarny rynsztok, bo zaczęły tam pisać osoby nudne, zaczęły to traktować jako swoją osobistą witrynę do ekspozycji swojej nudy, uraźliwe, zakompleksione, gdzie każda próba dyskusji kończy się awanturą i dlatego pewnie tam już nikt się nie odzywa. Jeśli na liternet pl. zaczął swoją karierę Tadeusz Borowski ze swoim odrażającym blogiem i próbuje teraz dominować portal osobistymi wynurzeniami i donosami, to widzi Pan, w Sieci powinna wykształcić się taka elitarność na portalach, by Borowski nie chciał tam pisać. Bo jeśli jest jakiś poziom intelektualny na portalu, to nie potrzeba bramkarzy, banowania. Do knajp niszowych undergrundowych nie zaglądają nobliwe panie, poetki, które sprawdziły się już na wieczorkach przy świecach. Uważam, że TRUML, który jak Pan widzi, ma reklamy, może skupić wszystkich tych właśnie literatów komercyjnych. Natomiast powinny być portale, które nie mogą pełnić funkcji reklamowych w stosunku do swoich użytkowników, bo reklamą musi być ich twórczość, a nie sam proces lansu. Gombrowicz pisał, że trzeba pisać za darmo, żeby pisać wartościowo, to utopia, ale chociaż takie założenie w chociaż jednym portalu literackim w Sieci powinno być. Pisanie za darmo nie w sensie pieniędzy czy honorarium, ale projektowaniu ich w przyszłości. Wystarczyłoby przecież wprowadzić regulaminowy zakaz uczestniczenia w kilku portalach równocześnie i już ten stan Sieci stałby się przejrzysty. Ludziom powinno być wstyd, że wchodzą tam, gdzie są niechciani, gdzie ich nikt nie zapraszał. Trzeba w Sieci upominać się o uczucie wstydu.

    Na drugie pytanie zaraz odpowiem, tylko poczytam na portalu liternet pl., bo może coś przeoczyłam.

  8. lonaq pisze:

    Wydaje mi się, że Pani podejście jest podejściem idealistycznym. Stworzyła Pani twór “portal elitarny”. Mamy już w sieci taki portal: literackie.pl. Żeby tam publikować, trzeba zostać zaproszonym. Czemu Pani o nim nie wspomina? Jest tam przecież cała elita.

    Jestem za otwartością i udostępnieniem miejsca każdemu, kto chce publikować swoją twórczość. Prosiłbym, żeby Pani nie oceniała czegoś co dopiero powstało. Ja sam nie wiem, w którym kierunku pójdzie liternet.pl. To jest na razie wersja beta. Przyglądamy się użytkownikom, przyglądamy się funkcjonowaniu strony i zastanawiamy się jak to usprawnić. Natomiast pojawiło się w liternecie wiele nazwisk, które piszą dobrze. I myślę, że ta tendencjza będzie wzrastać.

    Jestem pod dużym wrażeniem rynsztoka. Trafi on do hsitorii. I nie traktuje liternet.pl jako konkurencji. W ogóle takie podejście jest bezsensowne. Każdy z tych projektów ma inny charakter i nie widzę niczego złego w tym, ze autorzy rejestrują się w dwóch różnych miejscach.

  9. lonaq pisze:

    I nie odpowiedziała mi Pani dlaczego Liternet.pl jest portalem komercyjnym. Chyba, że uważa Pani, że serwis, który ma dużo funkcjonalności, jest czymś komercyjnym.

  10. Ewa > lonaq pisze:

    To skoro jest wszystko w toku, to przecież mój głos jest tylko wolnym głosem, którego nikt nie musi brać pod uwagę, a szczególnie Pan, który już wszystko wie. Mój blog nie jest ani elitarny, ani zamknięty, wpisywać, się może każdy, nikt nie musi się rejestrować, ale nie każdy chce i mnie chodzi tylko o te chęci, a nie o jakieś administracyjne zakazy. Nie likwiduję komentarzy, jeśli to robię na prośbę autorów, to to jest na stronie odnotowane. Jeśli ktoś ewidentnie chce mi wszystko psuć, to też to odnotowuję i pozostawiam ślad tego psucia.
    Ale blog to zupełnie co innego niż portal, blog rządzi się innymi prawami. Nie obchodzi mnie Literackie pl. bo ja nie opublikowałam żadnej książki, a tam jest taki administracyjny wymógł, ale ten portal jest bardzo dobrym przykładem tego, co ja oczekuję: tam nie wszyscy są, których chciałoby mieć w swoich szeregach literackie pl. Ja cały czas piszę o tym kierunku, o woli użytkownika, gdzie chcę publikować, być, rozmawiać i się udzielać, a nie woli portalu. Ale tak jak w Państwie, jeśli prawa są dobrze ułożone, to i jest praworządność. Bo Pana demokracja portalowa jest pozorna. Już Pan tam sobie powybierał tych, co dobrze piszą. Już Pan tworzy klikę, nawet jak Pan nie zamierza. Jawność nie polega na tym, by spędzić masę twórców, by robiła też i za publikę wybranym.

    Mnie na moim blogu nie można zabronić komentowania życia sieciowego i jeśli ktoś ma ochotę prostować mój mylny odbiór, to jestem bardzo wdzięczna i zobowiązana. W końcu to Pan ma rozwiązywać problemy portalowe, a nie ja. Ja na moim blogu nie mam czego rozwiązywać, bo tutaj nie ma zdanych korzyści, by się tutaj udzielać.
    Ja Panu i portalowi liternet pl. ani, jak widać niczego nie doradzę, ani w niczym nie zaszkodzę. A już nie mówiąc o portalu rynsztok, który jest tutaj bardziej przykładem modelowym, niż realnym problemem.

    Odnośnie drugiego pytania, to już drugą godzinę próbuję znaleźć informację o finansowaniu portalu. Jest napisane, że portal jest w gestii Fundacji, ale taka informacja niewiele mówi. Byłam administratorką portalu ZPAP i Prezes Związku płaciła podobną sumę rocznie, jaką ogłosił Przemek Łośko na portalu Rynsztok. To niewielka kwota, ale tak duży portal wymaga dużej pielęgnacji, odwirusowywania, nieustannej opieki i musieliśmy z tego przedsięwzięcia zrezygnować, bo nie było pieniędzy na opłacenie takiej osoby. Można społecznie robić wiele rzeczy, ale nie wierzę, by tak duży portal mógł funkcjonować bez żadnych pieniędzy. Nie doczytałam nigdzie, jak to jest finansowane. Nie wiem, czy napisałam, że stoją duże pieniądze za tym. Jeśli nie stoją to się wycofuję, przepraszam i jestem pełna podziwu dla tych osób, którzy pracują za darmo.

  11. Ewa > lonaq pisze:

    Powtarzam: słowo „komercyjny” użyłam w sensie produkcji literackiej, a nie twórczości. Chciałabym, by w Sieci pojawiły się portale, gdzie by się tworzyło literaturę, a nie ją produkowało. Dlatego nie widzę sensu na portalu liternet pl. zakładania wątku na temat mojego tekstu o Justynie Bargielskiej. Zresztą widzi Pan, że mój blog nie ma nic wspólnego z portalem, który Pan współtworzył i który tu regularnie będę krytykować.

  12. lonaq pisze:

    Szanowna Pani,
    proszę nie traktować moich komentarzy tutaj jako pretensji do Pani. Po przeczytaniu wpisu, pojawiło mi się kilka wątpliwości, które chciałem wyjaśnić. Nie prosiłem, żeby Pani rozwiązywała tzw. “problemy portalowe”, tylko odpowiedziała mi na zadane pytania. Z Pani wypowiedzi wnioskuję:

    1. “Komercyjność” portalu używa Pani jako synonim “dużej liczby publikowanych tekstów”. I nie chodzi o to, że portal zarabia, tylko, że dużo ludzi tam publikuje. Tak?

    2. Twierdzi Pani, że nie znalazła Pani informacji kto finansuje portal. Napisałem Pani już o tym w emailu, że jest finansowany przeze grupę zapaleńców. Nie stoi za nim żadna firma. Portal kosztuje, wiem to. Na następny raz, przed oskarżeniami proszę zapytać się. Wysłać zapytanie na emaila. Odpowiem na każde pytanie.

  13. Ewa > lonaq pisze:

    1. nie, Pan mnie nie zrozumiał. Jeśli piszę „produkcja”, to nie oznacza ilości prac, a tylko ich charakter. Produkować utwory sztuki można w jednym egzemplarzu.

    2. nie, nie muszę wchodzić z Panem w relacje prywatne, by się zastanawiać, kto finansuje portal. I nie musi Pan mi odpowiadać. Nie podałam na blogu źródeł utrzymania tego portalu, skoro napisał mi Pan prywatnie, uznałam, że nie życzy Pan sobie bym to opublikowała. Napisał Pan, że Fundacja nie znalazła sponsorów. Wynikało z tego, że są to wasze prywatne pieniądze.
    I bardzo proszę wszystko pisać jednak w komentarzach, bo ja już nie mam pojęcia, o co chodzi. Ale dziękuję za mail, bo zawsze jest on gwarantem, że Pan, to Pan.

    z Pan listu, na podstawie którego Pana o coś oskarżyłam:
    “(…)Właścicielem jest Fundacja, którą założyłem za własne pieniądze, żeby właśnie była to inicjatywa przejrzysta. Nie pozyskałem żadnych pieniędzy na stworzenie tego serwisu, wszystko robiliśmy sami. (…)”

  14. lonaq pisze:

    Pani Ewo,
    ad. 1. To już nie rozumiem. To proszę mi to wyjaśnić w jednym zdaniu, bo naprawdę, nie potrafię do końca tego zrozumieć. “Komercyjność to…”

    ad.2. Pragnę tylko uściślić jedną rzecz, pisząc do Pani:
    “Nie pozyskałem żadnych pieniędzy na stworzenie tego serwisu, wszystko robiliśmy sami.”
    Nie chodzi mi o to, że starałem się pozyskać i mi się nie udało, tylko, że z założenia tego nie zrobiłem. Uważam, że trzeba najpierw coś pokazać. Pokazać, że coś ma się do zaoferowania, a potem szukać pieniędzy. W obecnej formie serwis jesteśmy w stanie finansować sami. Zobaczymy jak to dalej pójdzie.

  15. Ewa > lonaq pisze:

    Być może, słowo „komercyjny” jest teraz używane inaczej. U malarzy maluje się widoczki na sprzedaż, do przyozdobienia w mieszkań i równolegle maluje się obrazy ambitne na wystawy, konkursy, festiwale. Ten pierwszy nurt brać malarska nazywała „komercyjnym”. Komercyjnie malowało się zawsze na mury Barbakanu w Krakowie, bo to był w komunizmie największy zbyt obrazów, przelicznik dolara był tak korzystny, że nie można było nadążyć z malowaniem. Głownie to konie i maki. Moi koledzy, sprawcy wielu ciąż, przyjeżdżali z odległych stron Polski do Krakowa, by komercyjnie zawiesić na murach swoje dzieła i równocześnie zanieść grafikę na Biennale do Bunkra. Portal liternet pl. przypomina teraz taką produkcję na mury Barbakanu.

    A jeśli chodzi o finansowanie, to wie Pan, w Polsce jest to tak postawiona sprawa, jakbym ja pytała o choroby intymne. Więc nie pytam, nie insynuuję, nie oskarżam. Sza. Napisałam w jakimś kontekście, nie docelowo. Nic mnie to nie obchodzi, nie jestem użytkownikiem liternetu pl. i nawet jak go finansuje partia faszystowska, to mnie to nie dotyczy.

  16. lonaq pisze:

    Pani Ewo,
    zamiast podania konkretnej definicji Pani znowu używa metafory. Najprościej zakończyć tę dyskusje i powiedzieć, że trochę na wyrost Pani użyła tego określenia “komercyjny”. Zdarza się. Przecież każdemu się take pomyłki zdarzają.
    Napisała Pani zdanie:
    “Moi koledzy, sprawcy wielu ciąż, przyjeżdżali z odległych stron Polski do Krakowa, by komercyjnie zawiesić na murach swoje dzieła i równocześnie zanieść grafikę na Biennale do Bunkra.”

    Powiem Pani czym jest właśnie liternet obecnie takim właśnie małym bienalle. Ludzie chcą pokazać innym swoją twórczość, bezinteresownie. Pokazują swój styl. Chcą sie zaprezentować. Nie oczekują za to żadnej gratyfikacji finansowej. Szukają krytyków, którzy powiedzą im w których miejscach popełniają błędy, a które przestrzenie swojej twórczości mają rozwinąć. Szukają czytelników, którzy będą chcieli czytać ich utwory? Czy jest coś w tym złego? Każdy chcę znaleźć swojego czytelnika.

    Wracając do Pani metafory. Są różne galerie. Niektóre są małe. Inne większe. W jednych ludzie się bardziej znają, w innych mniej. W jednych jest garstka artystów, przez inne przewija się ich multum. Jedno biennale jest bardziej popularne, inne mniej. Jedna wystawa przypadnie Pani do gustu, inna nie. Natomiast jest ogromna różnica między wystawami a wystawkami na murach Barbakanu. Różnica polega w intencjach. Na mury Barbakanu ludzie tworzą to co ma się spodobać innym, to co się sprzeda. Natomiast na wystawy artyści malują obrazy, które realizują ich styl. W liternecie pojawiają się rózne utwory, bo są to cybernetyczne poezje, poezje klasycyzujące, wiersz wolny, proza zaangażowana, tradycyjna, awanagardowa, wulgarna. Jest ogromna różnorodność. Nikt tutaj nie tworzy pod publiczkę, bo to nie oto chodzi. Nawet nie ma tutaj jakiejś ściśle określonej publiki. Ten serwis to jest zbiór wielu użytkowników, który każdy ma jakiś styl, który chce przekazać. Dlatego uważam, że Pani porównanie jest nieadekwatne, a samo określenie zostało wypowiedzanie w ferworze publicystycznym. Zrozumiem, jeżeli Pani to przyzna, ale musi mnie Pani też zrozumieć, że cała moja działalność w internecie jest przeciwieństwem komercyjności i bardzo nie lubię tego stwierdzenia, bo nie po to poświęcam swój czas wolny, i robię coś po godzinach, żeby potem ktoś takie oskarżenia wysnuwał.

    Z wyrazami szacunku

  17. Ewa > lonaq pisze:

    Ha, ha, oskarżenia! Pan chyba ma obsesję, że ja kogoś oskarżam. To jest jakiś syndrom sieciowy, ja potrafię w środku nocy dostać mail z pretensją poety, że niewinnie wymieniłam go na blogu i to wcale nie pejoratywnie. Ja już jestem tak zaszczuta, że ja się boję odzywać. Już nosa nie wyściubiam z mojego bloga, to mnie namierzył Rafał Klan.
    Panie Leszku, ja napisałam, że za moich czasów takie chałturzenia się tak nazywały. Nie mam pojęcia, jak teraz, ale to jest zjawisko typowe dla naszych czasów, opisane w każdym podręczniku o postmodernizmie, ono rozgrywa się na naszych oczach. Ja wiem, że dla Pana to jest wartość, ale dla mnie nie, ja nie uważam, że trzeba zalewać Sieć utworami nie gotowymi, nie przeżytymi i tymi najgorszymi, czyli kiczem skończonym i zapiętym na ostatni guzik, wyszlifowanym i namaszczonym trzydziestoma entuzjastycznymi komentarzami. Ja przecież Pana doskonale rozumiem, ale ja nie niszczę Pana wolnego czasu. Ja też poświęcam mój wolny czas i piszę bezinteresownie. Pan mi zarzuca idealizm, a przecież Pan wie, że produkcje są różne. I nie może Pan tak bezkrytycznie bronić swoich podopiecznych. Ja żyłam w czasach, gdzie masowa twórczość artystyczna kwitła przy każdej kopalni węgla i było to siedlisko bardzo sprytnych ludzi, którzy ten fakt potrafiło bardzo dobrze wykorzystać. Myślę, że w dalszym ciągu portale literackie są takimi właśnie sieciowymi Domami Kultury z których nic nie wynika, a tylko najbardziej przedsiębiorcze osoby, a nie te najbardziej utalentowane przedostaną się do świata realnego z Sieci, do papieru, ponieważ panuje, tak jak na nieszufladzie, w dalszym ciągu selekcja negatywna. Nikt się na liternecie pl na niczym nie zna, przykładem jest ta dyskusja o poezji Justyny Bargielskiej w oparciu o mój link, gdzie jak czkawką odbiło się jedynie gwiazdorstwo Tadeusza Borowskiego. Jeśli portale literackie mają na celu zrównanie intelektualne wszystkich ze wszystkimi, to cel na pewno zostanie osiągnięty, bo ten skołtuniony tłum pseudoartystów niczego nie stwarza, tylko produkuje szum sieciowy. To jest zjawisko naszych czasów, to jest wszystko tak jak powinno, bo celem tutaj nie jest żadne porozumienie, żadna, jak Pan pisze, ekspozycja siebie, tylko udowadnianie, że nie ma innego materiału, tym dysponujemy i na to jesteśmy skazani. Co jest przecież nieprawdą, bo na pewno jest dużo takich jak ja, którzy chętnie by zabrali głos, ale zostaną natychmiast wyśmiani. Miałam tak na TRUMLU, gdzie mi napisali, że się wymądrzam i całkiem się wycofałam.
    Przecież strach tam wchodzić, bo to wszystko wersal, ale jak się zdenerwują, to nie daj Boże.

    Jeśli Pan by był prawdziwym redaktorem, to Pan by stworzył portal zapraszając imiennie artystów i Pan by się starał o to, by łaskawie u Pana pisali, a nie na odwrót. A Pan stworzył masówkę, która jest codziennie mamiona obietnicą sukcesu, w której wzrasta chęć do literackiej pracy nie z powodu własnej indywidualności, tylko tego, co się wytwarza w każdej sekcie religijnej, w każdej ludzkiej masie. Nazywa się to pobłażliwie uzależnieniem od Internetu, ale to jest przecież właśnie efekt masy. Widzi Pan, ludzie uciekają z nieszuflady, z rynsztoka i idą do masy, do liternetu pl. a przecież mają tam takie same warunki tworzenia, jeśli nie lepsze, bo przecież elitarne.
    To jest parodia twórczości, a nie twórczość. Twórczość, to bardzo skomplikowany i delikatny proces i nie każdemu dany. Nieprawdą jest, że ci ludzie, wystawiający na widok publiczny swoje utwory nie chcą ich sprzedać. To nie muszą być pieniądze. Sprzedaje się, bo się chce zaistnieć, być, i być za wszelką cenę i po trupach.
    To wszystko, co napisałam to są oczywistości i nie wierzę, by Pan tego nie wiedział. Sieć jest teraz zawłaszczana i ja walczę o wolną Sieć. Walczę jak potrafię i wiem, że i tak nic z tego, ale ja muszę to robić.
    Nawet Pan, jak tu wchodzi tak szarmancko i tak grzecznie, mnie za każdym razem deprecjonuje, bo Pan nie wchodzi, by się ze mną porozumieć, tylko udowodnić tym wszystkim, którzy teraz nas czytają, że moj blog się nie liczy, że mój głos się nie liczy, tak jak ten wyśmiany mój link na portalu liternet pl.

  18. lonaq pisze:

    Pani Ewo,
    stworzyłem miejsce. Kto tam przyjdzie, kto będzie publikował, to się okaże. To jest serwis społecznościowy. To nie jest serwis redakcyjny, w którym mogę dobierać sobie autorów. Myślę, że warto dać ludziom szansę. Wierzę w to, że pozytywne działania, z którymi chcę ruszyć od października, pomogą kilku ludziom w pisaniu, w warsztacie. Wierzę, że właśnie oddolnie, w niszy należy szukać ciekawych autorów. Użytkownicy po debiucie (choć i tacy są już zarejestrowani w serwisie) są po traumie nieszuflady, są po traumie literatorium. Im się już za bardzo nie chce dyskutować o literaturze w internecie. Teraz szukam młodych autorów przed debiutem, autorów, którym się chcę, dla których publikacja taka będzie czymś wyjątkowym. Bo widzi Pani, trzeba szukać w miejscach nieodkrytych, w miejscach do których nie dotrą wydawnictwa. Trzeba szukać ludzi, którzy boją się publikacji, może właśnie są tacy ludzie, którzy boją się coś opublikować, a to może mieć wartość. Samo miejsce jest nie jest ważne. Ważne są zadania, które będziemy wykonywali, żeby Ci młodzi ludzie publikowali, żęby się rozwijali. I jeżeli uda się wyjawić jedną ciekawą osbowość twórczą – będzie to zaszczyt.

    Nasze dyskusja wynika z tego, że Pani patrzy na świat z perspektywy krytyka. Ja patrzę na świat z perspektywy animatora, osoby, która inspiruje, zachęca. Pani ocenia to co jest. Ja widzę w ludziach potencjał, który można będzie wyciągnąć.

    Dziękuję za ciekawą dyskusję.
    Z wyrazami

    PS.Proszę nie doszukiwać się w moich słowach pragnienia wyśmiania Pani bloga, Pani poglądów czy Pani osoby. Miałem pewne wątpliwości w stosuntku do tego co Pani napisała i chciałem je wyjaśnić.

  19. Ewa > lonaq pisze:

    Też bardzo dziękuję za wizytę. Będę obserwowała, jak Pan sobie daje radę, bo zazwyczaj to ci nieodkryci wielokrotnie prosili się wcześniej o odkrycie i jakoś ich się nie odkrywało, raczej zakrywało, natomiast odkrywało się tych, którym zależało na tym, by tamtych nie odkrywać. Takie są dzieje świata. Najwyższy czas to zmienić, więc serdecznie życzę powodzenia!
    Dobranoc!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *