Jaś Kapela „Janusz Hrystus” 2010

Dobrze by było mieć w najnowszej literaturze takiego bezkompromisowego Chrystusa, który biegałby z biczem satyry po wszystkich literackich skupiskach i roznosił w proch ich sprzedajność i chytrość. Niestety Jaś Kapela zawsze jest tym tłumem sprzedawczyków, tymi faryzeuszami, którzy w własnym łonie hodują własnego Hrystusa, który powołany jest tylko po to, by udowodnić światu, że nic się nie da zrobić. Bezradność Hrystusa właściwie nie jest już nawet cynizmem czy zimną kalkulacją, ale takim lekceważącym głosem tumiwisizmu zadufanym i pewnym tego, że zawsze to będzie bezkarne.

Pierwsza powieść Jasia Kapeli „Stosunek seksualny nie istnieje” już właściwie trywializowała dokonania współczesnych filozofów cytatem z  Slavoja Žižka, ale  mieściło się to w ramach młodzieńczego wygłupu. Powieść została ujęta we współczesny dialog dwóch chłopców ogarniętych nienasyconą manią seksualną podsycaną łatwo dostępną pornografią, a tytułowy temat starał się autor skutecznie rozwinąć, korzystając z własnych doświadczeń i przemyśleń. Pisałam o tym na blogu w wątku Jaś Kapela „Stosunek seksualny nie istnieje” po lekturze świeżej i mimo wszystko zajmującej.

Dwa lata później wydana przez Jasia Kapelę kolejna powieść jest już wielkim spłyceniem i literackim ubóstwem. Minimal art można uprawiać z nadmiaru i dzięki umiejętności zamykania na niewielkiej przestrzeni pojemnych pojęć. Natomiast lektura „Janusza Hrystusa” przynosi niedosyt nie tylko formalny i znaczeniowy, ale też energetyczny. Powietrze, które uchodzi z bohatera powieści, młodzieńca, który już jest pisarzem, ale pisarzem nie bardzo wiedzącym, po co nim jest, udziela się czytelnikowi tak bardzo, że ten zaczyna zastanawiać się z niepokojem, czy priorytety takiej literatury to już zjawisko w dzisiejszych czasach docelowe. Oczywiście, Jaś Kapela warsztatowo jest o wiele sprawniejszy od podobnych produkcji literackich, zalewających właśnie portale internetowe, ale marazm, nazywany mylnie nihilizmem, jest taki sam.

Przede wszystkim pisząca młodzież myli rolę autora z rolą budowanej postaci. Nigdy jeszcze w liczącej się literaturze nie zdarzyło się, że pisarz, powołując do literackiego życia głupca, był równie głupi. Jeśli w „Januszu Hrystusie” mamy wpływy postaci „Mistrza” powołanej przez Marcina Świetlickiego powieściowym cyklem „kryminałów”, czy Adasia Miauczyńskiego  z filmu Marka Koterskiego „Dzień świra” – a o tych fascynacjach Jasia Kapeli dowiadujemy się właśnie z poprzedniej powieści „Stosunek seksualny nie istnieje” – to chyba Jaś Kapela nie zwrócił uwagi, jak te postacie są budowane. Świetlickiego „Mistrz” to dojrzały mężczyzna po przejściach, wypalony alkoholem i jego dekadencka i szczątkowość bardziej jest bliska stanowi egzystencjalnemu bohatera „Mdłości” Sartre’a, niż jakiemuś pierwotnemu lenistwu, jak dzieje się u Kapeli. Podobnie reżyser Koterski stwarza człowieka naszych czasów jako ofiarę zewnętrzności, wobec której jednostka jest bezsilna i przegrywa, płacąc chorobą umysłową, nerwicą i jałowością życia. Jaś Kapela stwarzając Janusza Hrystusa powołuje jednostkę wyjałowioną na własne życzenie, wyalienowaną w swojej pustce i z samego siebie, i ze świata. Oczywiście, najprawdopodobniej i tacy ludzie istnieją, ale groteska artystyczna musiałaby być o wiele bardziej drastyczna, by nam, czytelnikom dała okazję do głębszych przemyśleń. Być może, że właśnie te tzw. przemyślenia są stawką w grze literackiej, gdyż autor określa swojego bohatera do końca, nie dając szansy na żadne dywagacje. Monolog wewnętrzny Janusza Hrystusa, „Obcego” dzisiejszych czasów, nie naprowadza nas na żadne tropy przyczyn stanu pewnego młodego mężczyzny, który żyje w stabilnym egzystencjalnie stanie, skutecznie na dodatek funkcjonuje w życiu literackim, swoje przemyślenia sprzedając i pobierając za nie pieniądze. Letarg, w jakim tkwi, nie przeszkadza mu wieść życia na każdym planie – seksualnym, zawodowym i rodzinnym. Jeśli w środku powieści partnerka głównego bohatera i równocześnie narratora go opuszcza, to dzieje się to taką samą koleją rzeczy, jak kończenie innych czynności fizjologicznych typu defekacja czy jedzenie.

Literaturze dzisiejszych czasów potrzebne są takie postacie, jakie znamy z filmów Kevina Smitha jak Jay i Cichy Bob, ale umieszczeni w fabule i narracji, stają cię bardziej wiarygodni i lepiej określają stan, w jakim dzisiejszy bohater tkwi, i na czym polega jego komiczna tragiczność. U Jasia Kapeli mamy jedynie lekko zarysowany kształt, zbyt ogólny, by mógł ujść schematowi i zbyt jednoznaczny, by mógł ożyć.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

39 odpowiedzi na Jaś Kapela „Janusz Hrystus” 2010

  1. tajna pisze:

    No nie wiem, to zależy od punktu widzenia. Podobnie u Dominiki Ożarowskiej w nie uderzy żaden piorun ( doszedłem do połowy na razie), tam też tumiwisizm, ale młodzi to inaczej rozumieją, to nie tumiwisizm z PRL:) Młodzi się fascynują Ożarowską, podobnie Jasiem… Raczej tu chodzi o to, żeby nie ładować sobie do głowy jakiś idei czy misji dziejowych. Oni są wolni mentalnie, na wolność intelektualną przyjdzie czas, kiedy dorobimy się własnych słynnych młodych filozofów. Kołakowski to dla nich jakiś dziadek. Że forma świetna, też zauważyłem, granie językiem formułującym różne pojęcia też niezła, według mnie to małe arcydzieło. Bohater trochę się zachowuje jak schizofrenik, który nie bierze tabletek. O dziwo myję się:) Tylko to nie pasuje:) Biorąc poprawkę, że on nie jest zdrowy psychicznie, zarzuty o wyjałowienie są nietrafne. Szkoda, że to tylko cienka książeczka, a nie normalna książka 50o s. Byśmy mieli pierwsze arcydzieło, a zarazem początek nowej epoki literackiej. Mówię serio. A może jednak to jest początek?

  2. Ewa > tajna pisze:

    Ty Adam swoje lata już masz, ale z pewnością bliżej Ci do pokolenia Jasia Kapeli niż mojego. Czytałam więc dla porównania, rówieśnicy Jasia Kapeli na portalach literackich mają o wiele większe problemy z wysławianiem się i jak napisałam, czyta się to gładko, jest Jaś Kapela zrozumiały i dowcipny, nie odmawiam mu inteligencji i świeżości, ale mizeria tej literatury jest przerażająca! Dla mnie to katorga przedzierać się przez te teksty, jeśli uważasz, że to preludium do wielkiej literatury, to jesteś optymistą. Przecież „Janusz Hrystus” jest od pierwszej powieści Jasia Kapeli o wiele gorszy. A Ty na blogu swoim piszesz o Don Kichocie! Gdzie Rzym, gdzie Krym? I „księgi zbójeckie!” Jaki romantyzm? To są teksty człowieka z afazją, a nie opętanego czasem, który dodaje mu skrzydła. Dla mnie to niepojęte, bo wszystko jest teraz dostępne, sprzyja temu, by literatura była wspaniała, mieniąca się, pozytywna i bogata, a dostajemy taki szczątek jakiegoś pisania na odwal. Gdzie schizofrenia, to gówniarskie rozwydrzenie i lenistwo.
    Ten Janusz Hrystus na Facebooku to Jaś Kapela? Bo tam jakiś stary, łysy facet jest.

  3. tajna pisze:

    Na facebooku czytam Jasia Kapelę; księgi zbójeckie były nie do całej książki, ale do czego innego; Na pewno to preludium, ja mam nosa raczej, do nowej epoki, ale czy wielkiej? Zwykle wielkość w kulturze idzie w parze z innymi osiągnięciami kraju lub z jego niezwykłym stanem, a u nas cicha, mała policja obywatelska. Nie ma co się spodziewać wielkiej prozy. Ale że zaczyna się coś zupełnie nowego, to już widać.

  4. tajna pisze:

    “Janusz Hrystus” Jasia Kapeli rozpoczął nową epokę literacką w polskiej literaturze. Nową epokę proponuję nazwać : Tajna Polska

  5. Ewa pisze:

    Szkoda Adam, że nie odpowiadasz na pytanie, tylko prowadzisz na mom blogu jakąś dziwną kampanię propagandową. Jeśli byś mi wyjaśnił sprawę profilu na facebooku Janusza Hrystusa, który na zdjęciu jest starym, łysym facetem, a oprócz tego na tym samym portalu jest też i Jaś Kapela, mogłabym rozwikływać lepiej powód napisania tej nikomu niepotrzebnej książki. Nie zapisałam się na facebook, bo nie mam już na to czasu, nasza klasa i tak mnie nęka co kilka dni, i nie mam na facebook kodów dostępu, tyle, co przez Google.
    Epoki artystyczne się tworzą takimi, jak piszesz, nazwaniami. Obyś tajna nie wypowiedział tego w złą godzinę, oby się to nigdy nie sprawdziło… Powiało grozą…

  6. tajna pisze:

    Odpowiadam: Tajna słowacja, tajne czechy, tajna litwa itd. : te kraje po transformacji zaczynają nowy etap rozwoju, również w literaturze, muszą pokazać europie kim i czym są. Ale teraz są jeszcze tajne.

    Czy to taka groza? Nas naprawdę nikt nie zna, Poland mylą z Holand.

    Zaraz zobaczę na facebooku co w trawie piszczy.

  7. tajna pisze:

    Heh, to jakiś małolat się dorwał do facebooka i po lekturze Hrystusa wczuwa się w postać Hrystusa pisząc, że dziewczyny są głupie:) Marta Boros (malarka znajoma) na facebooku napisała, że ceni Hrystusa za idealizm i filozofię, ale osobiście woli kolor różowy… nie wiem z czym jej ten róż się skojarzył:)

  8. tajna pisze:

    I czy miała na myśli Hrystusa z książki, czy z biblii?

  9. Ewa pisze:

    Rano jeszcze był profil Janusza Hrystusa (tajna, jaka Biblia, zapomnij) łysego dziada w ciemnych okularach na tle lustra, najprawdopodobniej w tej warszawskiej knajpie, o której piszesz. Ten avatar maił ponad stu znajomych, same sławne nazwiska literatów i poetów, nikt z nich nie przyłączyłby się do nieważnego licealisty. Zapamiętałam np. Mirkę Szychowiak. Pożyczyłam w tym celu kody dostępu teściowej syna z Teksasu, bo w Polsce mi nikt nie chce dać, a ona natychmiast się zgodziła. No, ale ona nie jest znajomą ani Jasia Kapeli, ani Janusza Hrystusa, więc zobaczyłam tylko znajomych. Faktycznie, po kilku godzinach na Facebooku jest już inny avatar, inny obrazek i inni znajomi. Jeśli to sprawka Jasia Kapeli, to wstyd straszny, że Polacy robią z tego szlachetnego portalu międzynarodowego takie błoto. Bardzo bym chciała, aby się odezwała tutaj chociaż jedna osoba, która była znajomym Janusza Hrystusa na Facebooku i by potwierdziła moje słowa. Pani Mirko! Przywołuję do tablicy! Proszę!

    A jeśli chodzi o Twoje Adamie zaistnienie na mapie Europy, to coś ściemniasz. Mailem Kamila z Łomianek przysłała mi mapkę i tam Tajnej Polski nie ma.

    —– Original Message —–
    From: Kamila
    To: ewa@bienczycka.com
    Sent: Wednesday, August 25, 2010 11:06 AM
    Subject: jak Polacy widzą Europę

    http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash2/hs091.ash2/37875_1259660666307_1673385452_500809_2680699_n.jpg

  10. Ewa pisze:

    Przepraszam! Są na facebooku dwa konta, to to, które ma 112 znajomych, w tym same sławne nazwiska, istnieje. Na zdjęciu jest kadr z filmu, Jack Nicholson w tle Alec Baldwin chyba. Nie przyszło mi do głowy, że mogą być dwa. Ale to nic i tak nie rozjaśnia sprawy. Nie mam pojęcia, co ma ten obrazek wspólnego z powieścią Jasia Kapeli, chyba, że tu chodzi o jakąś przewrotność odgrywanych ról społecznych. Ale bohater Jasia Kapeli jest do bólu jednoznaczny.

  11. Przechodzień pisze:

    Cztery godziny oddane jałowo na przebrnięcie tego bajora nudnego egocentryzmu, miałem nadzieję, że Hrystusa na końcu ktoś litościwy ukrzyżuje, jak na Hrystusa przystało, aby Kapela jednak nie rozpoczął nowej epoki w literaturze, pod nazwą tajna polska, jak grozi i prorokuje skromnie jej odkrywca i propagator tajna polska..
    Nigdy jeszcze nie zetknąłem się w literaturze, przynajmniej tej namaszczonej, uznanej, z taką jednością narratora i autora, bezsilnością tego ostatniego na ironiczny, lub jakikolwiek dystans wobec swojego groteskowego bohatera, co jest podstawowym wyróżnikiem grafomanii. I tak też tę lekturę odebrałem, jako dzieło grafomańskie. I tylko równie pozbawiony dystansu do siebie nudziarz może się identyfikować z Hrystusem i widzieć w nim swojego idola.
    Zupełnie niepojęte są sympatie Hrystusa do Jelinek, której jędrna i przenikliwa proza, zawsze pełna społecznikowskiej pasji, jest jakimś niewyobrażalnie odległym biegunem od jałowości pisma Kapeli, i z tych samych powodów niezrozumiała antypatia do Tomasza Manna. Ale to są takie wabiki, zmyły, które mają czytelnika przekonać, że Hrystus nie wysrany przez kozę na kamieniu.

  12. Ewa > Przechodzień pisze:

    Właśnie dlatego drążę problem avatara Janusza Hrystusa na Facebooku, bo jeśli on jest pracownikiem – w pierwszej wersji KP, a teraz Ha!artu – to musi to być literacka postać i być może wzorowana na postaci istniejącej, skoro ma tylu pierwszoligowych przyjaciół w świecie literackim. Tak jak piszesz Przechodniu, też odczułam tę „jedność autora i narratora” a ten facebookowy avatar mógłby ją przerwać i się do bohatera zdystansować. Przeczytałam też kilka felietonów Jasia Kapeli na witrynie Krytyki Politycznej wraz z komentarzami, ale niewiele to wszystko wniosło do mojego czytania „Hrystusa”. Może jeszcze Rysiek coś poszuka w Sieci, ale wygląda faktycznie na to, że to są jakieś sprawy tajne. Strach bierze, że są jakieś tajne plany zawłaszczenia literatury, bo przecież np. estetyka nazistowska była też bardzo wyraźnie wyartykułowana i przez pewien okres dominująca w Europie.
    A tak na poważnie to smutne są te prądy anty umysłowe (Szymborska, teraz Tomasz Mann…), ta beztroska młodzież, która jak Pinokio bawiuńcia się i wyrastają im tylko ośle ogony i uszy, no i oczywiście wąsy i broda, bo przecież starzeją się.

  13. Rysiek listonosz pisze:

    Mnóstwo jest materiałów o „Hrystusie” Jasia Kapeli w Sieci, ale nie wiem, czy sens jest je tutaj powielać. Bardzo miłe, że Krytyka Polityczna zacytowała Ciebie Ewo, niestety nie potrafiła napisać prawidłowo Twojego nazwiska, mam nadzieję, że to naprawi, chyba, że zabieg celowy, by Ci nie robić reklamy:

    http://www.krytykapolityczna.pl/SeriaLiteracka/Minimalart-oJanuszuHrystusie/menuid-103.html

  14. Ewa pisze:

    Faktycznie: Ewa Bińczycka. To, ale zawsze to sukces, zazwyczaj mnie albo przemilczają, albo przychodzą tu dokopać. Brawo Krytyka Polityczna! Jedna potrafiła się zachować.

  15. Przechodzień pisze:

    Spieszę pogratulować, ale nie ma się co martwić nazwiskiem, słowo “pisze” odsyła we właściwe miejsce.
    Ociężały umysłowo Hrystus, który czerpie wiedzę z telewizora i sieci co i rusz, strona po stronie raczy czytelnika głębokimi refleksjami, jak np. to: “W budynkach tych rozgrywają się dramaty oraz tragedie, o których nie mam pojęcia.”, takich przemyśleń tam sporo i nie ma sensu ich tu powielać. W pewnym momencie wznosi się jednak na wyżyny inwencji i odkrywa możliwości zrobienia interesu na sprzedawaniu czystego powietrza. Jak na takiego surfera sieciowego powinien wiedzieć, że czyste powietrze sprzedawane jest od lat np. w Tokio, ale pewnie i w innych stolicach, o czym niniejszym informuję p. Kapelę, aby poinformował Janusza Hrystusa.

  16. Przechodzień pisze:

    Puszka takiego tlenu kosztuje 15000 jenów i tak wygląda:
    http://www.rapidnewswire.com/oxycan.jpg
    Informację o cenie z: http://tokio.fotolog.pl/ ale to wypada ponad 500 zł, chyba dopisano jedno zero za dużo.

  17. tajna pisze:

    To Tomasz Mann złym pisarzem był? 🙂

  18. Ewa > Przechodzień pisze:

    Zwróciłam uwagę Przechodniu jednak bardziej na dywagacje na temat powietrza nie przychodzącego do człowieka, ale z niego wychodzącego z człowieka, zwanego przez różne kulturowe tabu zepsutym, lub niemiłym. Ta kwestia zajmuje o wiele więcej miejsca, niż np. problem nielubienia Tomasza Manna, co w wypadku zawodu pisarza Janusza Hrystusa, jest proporcją właściwą dla zilustrowania dziedzin penetracji mentalnej młodego polskiego intelektualisty. Ja wiem, że taki powiedzmy, Rabelais w „Gargantua i Pantagruel” na kilka stron roztrząsa palący problem podcierania się po defekacji, ale zważywszy, że miał jeszcze zawód lekarza i był erudytą, znał literaturę starożytnych i współczesnych sobie, mógł sobie pozwolić na takie dywagacje, które nie wskazywały absolutnie na to, że nie wyszedł w rozwoju z fazy analnej. Podaję dla przykładu cytat z „Janusza Hrystusa”:

    „(…)To znaczy nie przejmuję się, gdy przypadkiem usłyszę, że ktoś pierdzi.
    Czasami wręcz wydaje mi się to sympatyczne.
    Na przykład gdy odgłosy te są wydawane przez kogoś mi bliskiego.
    W sensie emocjonalnym, a nie geograficznym.
    Pierdzenie w twarz mogłoby być stresujące.
    Ale nawet tego nie jestem pewien.
    Prawdę mówiąc, zdarzyło mi się podniecić, gdy słuchałem dziewczyn pierdzących na jutjubie.
    Być może było to związane z faktem, że dziewczęta pierdząc, prężyły swoje pupy. Ale niewykluczone, że chodziło o samą możliwość obcowania z czymś tak intymnym.
    Usłyszeć dziewczynę pierdzącą to trochę tak, jak zobaczyć jej cycki.(…)”

    No, chyba, że to jest ilustracja zaprzeczenia wersetu z ewangelii i słów Jezusa Chrystusa:

    “Co z człowieka wychodzi, to czyni człowieka nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzi, wychodzą złe myśli, rozpusty, złodziejstwa, zabójstwa, cudzołóstwa, żądze posiadania, zepsucie, podstęp, wyuzdanie, zawiść, bluźnierstwo, pycha, głupota. To całe zepsucie z wnętrza wychodzi i nieczystym czyni człowieka”.[Mk 7,20-23]

  19. Przechodzień>tajna pisze:

    Musi Pan jeszcze raz rozsmakować się w Januszu Hrystusie, a znajdzie Pan tam niepochlebną refleksję o książkach Manna.
    Ja osobiście nic przeciwko nie mam, przeciwnie, wychowałem się na Mannie.

  20. Ewa > tajna pisze:

    Adamie, ja też wyznaję pogląd Tomasza Manna, że życie jest tylko po to, by na przestrzeni tego biologicznego odcinka danego nam przez los, człowiekowi niczego nie wypada innego robić, jak tylko mądrzeć. Bunt Jasia Kapeli ustami Janusza Hrystusa wygląda tak:
    Cytat z powieści „Janusz Hrystus”:

    (…)Tomasz Mann pisał:
    „Nigdy nie uważałem, że szczęście jest czymś lekkim i pogodnym, zawsze było ono dla mnie czymś tak poważnym, ciężkim i surowym jak samo życie – i może rozumiem przez nie właśnie samo życie. Ja go nie «zdobyłem», nie «przypadło» mi ono w «udziale» – ja mu się podporządkowałem: ze swoistego poczucia obowiązku, przez swoistą moralność, przez wrodzony mi imperatyw”.
    I dalej:
    „«Szczęście» to służba – przeciwieństwo jego jest nierównie wygodniejsze”.
    Żeby już skończyć z tym Mannem:
    „Szczęście, moje szczęście jest w zbyt wielkim stopniu przeżyciem, ruchem, poznaniem, męką, za mało jest spokrewnione z pokojem, a za blisko z cierpieniem, by mogło trwale zagrażać mojej twórczości… Ach, życie, życie! Pozostaje ono nadal udręką. Toteż z czasem będę mu chyba zawdzięczał jeszcze parę dobrych książek”.
    Nienawidzę Tomasza Manna.
    Nie uważam jego książek za dobre.
    Nie chcę takiego szczęścia.
    Wolę już być normalnie, po prostu nieszczęśliwy.
    Niezależnie od tego, co Tomasz Mann będzie sobie o tym myślał.(…)

  21. tajna pisze:

    Hm, to jest właśnie wolność mentalna. Mądrość to pojęcie względne, nie da się tego zmierzyć matematycznie jakimś wskaźnikiem. Ja też widzę, że Hrystus nie jest wybitnym intelektualistą, może nawet w ogóle nim nie jest, brakuje mi właśnie jakiegoś intelektualnego, ale skąd go brać? Hrystus to Polak, żyje w wolnej Polsce i czuje, że dla niego odpowiednim mentorem byłby ktoś rodzimy. Może się doczeka.

    Co do wrażenia jedności autora z narratorem, to muszę powiedzieć, że początek książki jest właśnie zupełnie inny, Jaś Kapela wkłada w usta Hrystusa słowa, które są zaprzeczeniem przekonań rzeczywistego Jasia Kapeli. Jaś Kapela wielokrotnie wypowiadał się na kumplach, że nie ogląda tv, że to strata czasu. Później jednak nie byłem pewien, nie znam aż tak dobrze Jasia osobiście i też uległem temu wrażeniu, jak wy, ale prawdopodobnie to zmyłka i pokaz świetności warsztatu Kapeli, który potrafił nam to wmówić. Czytam felietiony Jasia na stronie KP i chłopak widać, że myśli, myśli samodzielnie, przynajmniej się stara. A trudno od niego wymagać, żeby stał się modnym filozofem, nie każdy może być modnym, sławnym filozofem:)

  22. tajna pisze:

    to zalinkowanie przez KP, to zasługa Jasia, napisałem o recenzji Ewy na facebooku, Jaś przeczytał reckę, podołączył się do komentarzy recenzji Ewy i w rezultacie poszedł link do KP:)

  23. Przechodzień>tajna pisze:

    Jeśli to zasługa Jasia, dlaczego (kto?) przekręcił nazwisko? I nie poprawił? Założę się, że nie poprawią. Przekręcanie nazwisk, to polska spécialité de la maison, też dla Polaka nie do przezwyciężenia, jak się wydaje.
    A wracając do Hrystusa jako dzieła wg. tajnej rzekomo otwierającego nową epokę w literaturze polskiej, to przywołany przez Ewę Rabelais pokazuje jak bardzo taki sąd jest nieuprawniony i śmieszny. Rabelais genialnie uchwycił ducha epoki, przeciwstawiając się niezwykle szyderczo retoryce kościelno-religijnej, której podporządkowana była sztuka XV wieczna, przywrócił literaturze cielesność i zmysłowość, a literaturę uczynił przestrzenią ożywczą dla wolnego ducha. Ileż odwagi, ale i geniuszu trzeba było wówczas aby rzecz sfinalizować! Ale i dzisiaj potrzebna odwaga nie mniejsza, bo jest się czemu przeciwstawiać. Jeśli odwaga płynięcia pod prąd jest jednym z wyróżników dzieł zmieniających historię literatury, to Hrystus Kapeli jest i tego kompletnie pozbawiony.
    Może jest tak, że roczniki 70., 80. i dalsze, nie czytają już wielkich jak Mann czy Rabelais i te olśniewające, pełne prześmiewczej witalności strony poświęcone analnym zamiłowaniom człowieka, zostały wyparte przez anemiczne i lepkie rozmyślania Kapeli o podniecającym pierdzeniu dziewczyn na YouTube i stanowią dla nich olśnienie i inspirację. Tylko w ten sposób mogę sobie wytłumaczyć próbę nadania tak wysokiej rangi książce Kapeli przez tajną.

  24. Ewa > Przechodzień pisze:

    Marku, źle trochę poprowadziliśmy dyskusję, bo trzeba cały czas mieć na uwadze jednak ten rozdział autora i narratora powieści, który przecież, tak jak u Agaty Christe, może być i mordercą. Ale jak piszesz, nie kończy się powieść suspensem, niczym się nie kończy, nic jest zawsze docelowe i nie poczytujmy tego za wadę, niech tak będzie, wola pisarza. Tajna tu pisze w obronie Jasia Kapeli, że Jaś Kapela jest mądrym człowiekiem. Zgoda, niech to będzie założenie, że Jaś Kapela to nie Jaś Fasola, to polski pisarz młodego pokolenia z premedytacją i pełną świadomością czynu kreuje bohatera swojej najnowszej powieści, tytułowego Janusza Hrystusa na nierozgarniętego głupka, który z zawodu jest pisarzem i to pisarzem, którego wydają oficjalne wydawnictwa i dostaje za to pieniądze. Nie za duże wprawdzie, bo jak pisze, dostaje też z domu pieniądze, ale skoro pojawiają się tam na stole luksusowe wiktuały (oliwki, suszone pomidory, coca-cola), coś jednak zarabia sam na swoim intelekcie, z pewnością nie dopłaca. Jeśli porównamy start literacki np. Tajnej Polski, który przecież intelektualnie stoi o wiele wyżej od powieściowego Hrystusa, a którego dobijanie się do literackich salonów znamy przez kilkuletnie, ekshibicjonistyczne czytanie o tym w Sieci i (mino wszystko jednak Tajna jakby napisał niepoprawnie nazwisko, starałby się błąd czym prędzej poprawić, bo zazwyczaj jednak pisze wszystko z dużą starannością), to powieść Jasia Kapeli zdaje się cały czas oszukiwać czytelnika absorbując go tematami zastępczymi. Fenomen przedarcia się na tzw. salony jest najciekawszym zawsze donosem w literaturze i jeśli ani Jacek Dehnel, opisując zastępczo losy zupełnie nieważnych i nic nie znaczących dla diagnozowania dzisiejszej Polski ludzi w „Balzakianach”, tak i Jaś Kpela będąc już tak blisko problemu, odważając się powołać na bohatera nie kogo innego, a współczesnego polskiego pisarza, woli opisywać, jak dresiara robi siku miedzy kioskami i to według niego jest kluczowym zagadnieniem i punktem dla kolejnych fabularnych dywagacji polskiego intelektualisty, jako czytelnik czuję się po prostu nabrana. Skoro Jaś Kapela stoi intelektualnie wyżej niż jego bohater, to dlaczego nie napisze o KP czegoś takiego, jak Świetlicki o „Tygodniku Powszechnym”? Tylko mamy taki produkt, jak obrazy grupy „Ładnie”. Ja tam nie jestem ani za Sasnalem, ani za Maciejowskim, ale ilustracja obrazami upadku sztuki mimo wszystko jest jakaś bardziej uczciwa, niż literaturą, bo samo medium sztuki wizualnej jest kruche. Natomiast od słowa wymaga się większej odpowiedzialności.
    Odnośnie malarstwa, to czytam właśnie Malapartego „Kaputt” i tam są opisy świeżo namalowanych portretów na dworze Franka, „niemieckiego króla Polski”. Czytając, zastanawiałam się, gdzie te obrazy są? Powinny zostać, dla chociażby dowodów historycznych. A ich wstydliwie nie ma! Z literaturą jest jednak inaczej, ona promieniuje, nawet jak jej już nie ma, to pozostaje to promieniowanie… Pozostaje też cudowny opis upadku gustu:

    „(…)Cały potężny masyw Wawelu, który przed dwudziestu laty oglądałem w jego królewskiej, majestatycznej nagości, teraz przeładowany był od podziemi aż po szczyt najwyższej wieży meblami zrabowanymi w pałacach polskich panów bądź też stanowiącymi owoc kradzieży naukowo dokonywanych we Francji, Belgii i Holandii przez komisje antykwariuszy i ekspertów z Monachium, Berlina i Wiednia, ciągnące poprzez Europę w ślad za niemiecką armią. Ostre światło wielkich, zawieszonych wysoko pod sufitem żyrandoli odbijało się od ścian pokrytych panneau z błyszczącej skóry, od portretów Hitlera, Goeringa, Goebbelsa, Himmlera i innych hitlerowskich przywódców, od marmurowych i brązowych popiersi (było ich mnóstwo wszędzie — na korytarzach, podestach schodów, w kątach pokoi, na wszelakich meblach, na marmurowych kolumienkach, w niszach i wnękach ścian), przedstawiających „niemieckiego króla Polski” w najróżniejszych pozach inspirowanych przez dekadencką estetykę Burckhardów, Nietzsche’ów, Stefanów George, przez heroiczną estetykę Trzeciej Symfonii Beethovena i „Horst Wessel Lied”, oraz przez estetykę dekoracyjną antykwariuszy-humanistów z Florencji i Monachium. Zastała, ciężka woń świeżego werniksu, nowej skóry i świeżo wywoskowanego drzewa wypełniała szczelnie pozamykane sale.
    Na koniec weszliśmy do rozległej sali, zbytkownie urządzonej meblami w stylu „Drittes Reich”, udekorowanej francuskimi dywanami i wytłaczaną skórą. Był to gabinet Franka. Przestrzeń między dwojgiem oszklonych drzwi wychodzących na zewnętrzną loggię Wawelu (loggia wewnętrzna biegnie dokoła przepięknego renesansowego dziedzińca, dzieła włoskich architektów) wypełniał olbrzymi stół mahoniowy, w którego lśniącej powierzchni odbijały się płomyki świec dwóch ciężkich kandelabrów z pozłacanego brązu. Ogromny ten stół był całkowicie pusty i nagi.
    — Tutaj rozmyślam nad przyszłością Polski — powiedział mi Frank rozkładając szeroko ramiona. (…)”

    [Curzio Malaparte „Kaputt” fragmeny w przekładzie Barbary Sieroszewskiej]

  25. Przechodzień>Ewy pisze:

    Właśnie co do tej woli pisarza mam poważne wątpliwości, a raczej pewność, że tego rozdziału między bohaterem, a autorem nie ma. W sztukach plastycznych, choćby u Goyi, nie można biedy, szpetoty, jakichś potworności ludzkich malować szpetnie, nieudolnie, bo wtedy takie świadectwo jest kłamstwem i kiczem.
    U Malapartego są obrazy, których nikt nie chciałby oglądać na żywo, ale nie można oderwać się od piękna tych stron, chce się obcować z Malapartem, z jego kunsztem języka, z jego inteligencją, z jego przeżywaniem świata, z jego współczuciem.
    Wydaje mi się, że to odróżnienie autora i bohatera w sztuce, to fundament i jakaś zupełna oczywistość. Jeśli zatarcie tej różnicy, uczynienie z bohatera i autora jedności ma być tą rewolucją w polskiej literaturze, to tajna chyba słabo jest zapoznany z dokonaniami pisarzy młodego pokolenia, którzy piszą całkiem podobnie. O czym Ewa bardzo trafnie pisze powyżej.
    Jeśli autor nie wykracza poza swoje postaci inteligencją, jakimś esprit, dowcipem, ironią, jeśli nie dopowiada ich metafizycznie sobą, to z takim autorem nie chce się obcować i taka literatura jest tylko grafomanią.

  26. tajna pisze:

    Jak chcesz komuś pożyczyć Hrystusa, to ok, adres w kolejce do wysłania: Marta Boros, xxxxxx
    00-286 Warszawa

  27. tajna pisze:

    Przechodzień, pełna zgoda, cenne spostrzeżenie dla mnie, dzięki:) Czy u innych też tak, no nie wiem za bardzo, Dawid Kornaga swoich wampirów tak nie napisał, akurat mi przychodzi do głowy, ale się zastanowię nad tym.

    Tak dla przypomnienia chciałem sprawdzić jak to było z Młodą Polską, kiedy zaczęto powszechnie używać tej nazwy, bo przecież była powszechnie znana z gazety. I zajrzałem do wikipedii, swojej cegły z MP nie mam akurat tutaj, cytuję:

    Nazwa Młoda Polska pochodzi od tytułu cyklu artykułów Artura Górskiego, publikowanych na łamach krakowskiego “Życia”, w których skrytykował on pozytywistów i przedstawił program literacki młodych twórców. Były one manifestem wszystkich idei, które przedstawiciele Młodej Polski reprezentowali. W programie zwrócono uwagę na ponadprzeciętność artysty, podniesiono go do rangi wieszcza, zwykłego człowieka zaś nazwano “filistrem”, czyli osobą ograniczoną. Żądano wolności oraz oddzielenia sztuki od dziedzictwa kulturowego. Powstaje hasło “sztuka dla sztuki” oznaczające rezygnację z obywatelskich powinności piśmiennictwa, a położenie nacisku na indywidualizm i jednostkowe przeżycie.

    Hrystus jest w jakimś razie jakby nawiązaniem, choć groteskowym czy prześmiewczym z MP. Bo i indywidualizm i jednostkowe przeżycie i wolność i sztuka dla sztuki i artysta i filister jest w Hrystusie. Ośmieszony:) Czyli może jednak tajne polskie przez poufne? 🙂

  28. Ewa > tajna pisze:

    Tajna, wielkie dzięki za pożyczenie książki. Jeśli będziesz czegoś szukał, a jest w zbiorach Biblioteki Śląskiej, to ja Ci mogę w rewanżu zeskanować, albo sfotografować i przesłać mailem. Te książki, o których na blogu piszę, miałam w domu i zawsze mogę to zrobić, albo specjalnie pożyczyć dla Ciebie, jest dostęp do katalogu zbiorów Biblioteki Śląskiej w Katowicach w Sieci.
    Książkę do Warszawy wyślę w czwartek, bo na razie jestem na wsi i musiałabym iść na pocztę do sąsiedniej wsi, moja nie ma. Wykasowałam adresatce ulicę i numer domu z komentarza, ale mogę usunąć wszystko, jeśli to jakaś niedyskrecja.
    Jeszcze raz dzięki! Blogerzy Jawnej Polski, łączcie się!

  29. mirka pisze:

    Jako ment sieciowy, zostałam automatycznie usunięta ze szkoły, w której Pani wykłada. Wiedzę na ten temat zdobyłam w poprzednim wątku. Jakim więc sposobem mam się stawić pod tablicą? Proszę mnie już nigdzie nie wzywać.

  30. Ewa > mirka pisze:

    Ależ Pani Mirko, nie jestem władna, kogo tutaj wzywam, przecież to nie ode mnie zależy i Pani zakaz jest absurdalny. Zapamiętałam Pani nazwisko po niedawnych wydarzeniach na blogu przelotnie czytając listę sławnych poetów w profilu znajomych Janusza Hrystusa i zamiast mi napisać, co tam dalej jest, bo nie mam dostępu – dałoby to przecież jakąś odpowiedź na zagadkowe pytanie, dlaczego świat literacki wsparł „Janusza Hrystusa” zamiast zbojkotować – Pani się wyniośle obraża. I jaka to może być komunikacja w Sieci? Żadna. I gdzie ja napisałam, że Pani jest mętem? Została Pani nazwana obok Szczepana Kopyta i Edwarda Pasewicza najwybitniejszą poetką współczesną na blogu Marka Trojanowskiego (nie dodał, że Izabella z Jeleńskich Kowalska, ale może jakoś nie wypadało). Jaki męt. Mętem, to oprócz Tajnej Polski, to ja jestem w oczach wszystkich.

  31. Rysiek listonosz pisze:

    Taki zakaz o pisaniu publicznie o osobach publicznych przypomniał mi sprawę telefonu Zbigniewa Herberta do Joanny Siedleckiej, gdzie krzyczał do słuchawki, że nie życzy sobie, by ona napisała jego biografię. Zaraz umarł i Joanna Siedlecka już arogancją pisarza zmotywowana, napisała biografię, gdzie przynajmniej można się dowiedzieć, że pisarz nigdy nie był w AK, że nogę krótszą zawdzięczał upadkowi ze stołu w czasie okupacji, a nie w czasie walk ze szkopami itd. Taka prawda nie jest potrzebna, by ośmieszyć pisarza, ale po to, by też usprawiedliwić losy ludzi, którzy faktycznie siedzieli w lasach, podczas gdy inni zajmowali się jedynie swoją erudycją zawłaszczając ich legendę i na dodatek wytykając im nieoczytanie. Podobnie Ewo będą Cię traktować literaci, zachłannie obsiadając wszelkie widoczne miejsca na literackiej scenie, a twój blog traktować jak publiczny szalet.

  32. Ewa pisze:

    W sumie Rysiu to szanuję wolę pisarzy. Monika Mosiewicz zakazała mi pisać o jej tomiku „Cosinus salsa” i nawet się ucieszyłam, bo dostając pocztą ten tomik do domu, czułam się jakoś zobligowana, bo wiesz, ktoś to jednak kupił, opłacił znaczki… I bardzo się ucieszyłam, że nie muszę o tym pisać, pochylenie się nad złą poezją dla człowieka, który sam pisze wiersze jest niezwykle bolesne.
    Więc będę się starała szanować wolę, ale o ostatnim tomiku Juli Szychowiak muszę napisać, nie mam innego wyjścia, bo ktoś go przysłał, znaczki… Pani Julio, może Pani się sprzeciwi?

  33. mirka pisze:

    Proszę sobie jeszcze raz przeczytać Pani List otwarty.
    Panie Rysiu – mam nadzieję, ze to nie w zwiazku z moim wpisem – przecież nikt nie moze nikomu zabronić pisać o osobach publicznych, jeśli nawet to nie będzie miłe pisanie. Ale – jeśli ktoś nie chce odpowiedzieć na czyjeś “wezwanie” – to już jest jego, z całym szacunkiem – sprawa.

  34. mirka pisze:

    Pani Ewo – Pani Julia nie sprzeciwia się.

    Tajna Polska, moim zdaniem mętem nie jest. Pani nie jest nim również.
    pozdrawiam.

    Trojanowski nie mógł być wtedy trzeźwy.

  35. Ewa > mirka pisze:

    Niejednoznacznie mi się napisało. Miało być, że Tajna Polska mnie nie uważa jako jedyny za męta sieciowego, a nie, że ja uważam za niego Tajną Polskę. Tajna Polska od dziesięciu lat jest mi w Sieci wierny i jak teraz widzę, jest moim jedynym sieciowym przyjacielem.
    Mój wpis o rynsztoku, napisany od serca i bezinteresownie, zupełnie zignorowany przez użytkowników tego portalu, miał na celu zwrócenie uwagi na to, że ten wygodny, z tradycjami i historią sieciowy punkt literacki można uratować, jeśli tam poweźmie jakieś ozdrowieńcze akcje. Już wiadomo, że nikt tam nic nie będzie robił, więc strata mojego czasu i energii, po prostu wyskoczyłam z tym jak Filip z konopi, zupełnie niepotrzebnie. Nie mam pojęcia do dzisiaj kto tam pisał i pisze i nie wiedziałam nawet, że Pani, Pani Mirko tam też była. Nigdy nie odcyfrowałam nicków, nawet podobno był tam i Jacek Dehnel i to na dodatek fałszywy, więc jak to w Polce, błoto straszne z najszlachetniejszej nawet społecznej inicjatywy. Odejście mętów, to właśnie tych, którzy robią błoto, którzy nie dyskutują tylko się obrzucają błotem. Bo jeśli tam nikt nie ma nic ciekawego do powiedzenia, to znaczy, że tam są ci sami ludzie, którzy się tylko teraz hamują i siedzą cicho. Tam potrzebny jest napływ nowych ludzi, nowych sił, bo przecież ci, co tam są, to się nie sprawdzili, nic z tym portalem nie zrobili, a też nie można wymagać od szefa i mieć pretensję, że on tego nie ożywia, bo jeden żywy wśród trupów też umrze. Tu jest problem ludzi martwych, takich, jacy są niestety na Trumlu. Według mnie familiarność Trumla zupełnie go eliminuje z poetyckiej gry, samo powiązanie tymi „przyjaciółmi” sprawę już na wstępie korumpuje. Ale jeśli Truml ma być witryną dla rodzin poetów, jako dowód rzeczowy, że zamiast z nimi spędzać czas bawiąc dzieci i wnuki przebywają na TRUMLU, a nie na seks czatach, to portal ten spełnia swoją rolę.
    Dzięki za przyzwolenie, napiszę o córce po Matywieckim.
    Również pozdrawiam.

  36. Ewa pisze:

    Błąd w moim nazwisku na witrynie portalu KP został poprawiony. Bardzo dziękuję Krytyce Politycznej, jak piszą na niedocztania pl. “za “czujność”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *