AKT XIX
Żegnaj, mój miły!
Żadne dopełnienie
nie jest już władne zamieszkiwać we mnie,
nie mam więcej zaufania, bym nowe losy powitała chętnie,
już nie mam siły.
Ostatni raz, gdy cała się otwieram
w nagości zwierzeń ma bezbronność chwili –
– rozmowy treść obnaży formę. Kroki
jednokierunkowe, jak tekst na papierze
w nieskromność śmiercionośnych rozstań. Żegnaj, miły!
Nie przychodź już, jako ktoś inny,
jak nieproszony gość, bo swego się nie prosi
do wnętrza
królewskiego, do wątków archetypu, narracji, co wyręcza
najwybredniejszy sposób współistnień, gdzie zasadność
nie tłumaczona jest obcym. Oczywistość? Po co.
I tak się wypełni osobno, w skrytości, cicho i niepostrzeżenie.
Los
będzie jak natura, co determinując wybór, tłocząc żywioł w czasu żyły
nie uwzględniła ciebie. Żegnaj, żegnaj miły!