Jest pusto. Może obiad jedzą.
Czasami wzrok zza okna śledzi.
Albo i wszyscy wszystkich śledzą,
lecz sama chodzę wśród kamienic.
Domy nagrzane. Mury dymią.
W oknach podlane pelargonie.
l jeszcze ten zaułek minę.
I wejdę sama tam, gdzie koniec.
Wrócę więc znowu. Rynek minę,
fontannę, ławki, gdzie o zmierzchu
tłumy siadają, piwo piją,
kiełbasy jedzą. Gdzie na wierzchu
to, co za dnia ukryte. Brzuchy,
czerwone twarze. Orkiestry dęte.
I tylko zawstydzone muchy
spać idą, żeby za dnia brzęczeć.
Więc szybko młyn i mostek minę
i rzucę okiem na miasteczko
co słodko leży w tej kotlinie
by mnie w nim nie zastała ciemność.
27 lipca 2003, Lauf