MIASTECZKO

Jest pusto. Może obiad jedzą.
Czasami wzrok zza okna śledzi.
Albo i wszyscy wszystkich śledzą,
lecz sama chodzę wśród kamienic.

Domy nagrzane. Mury dymią.
W oknach podlane pelargonie.
l jeszcze ten zaułek minę.
I wejdę sama tam, gdzie koniec.

Wrócę więc znowu. Rynek minę,
fontannę, ławki, gdzie o zmierzchu
tłumy siadają, piwo piją,
kiełbasy jedzą. Gdzie na wierzchu

to, co za dnia ukryte. Brzuchy,
czerwone twarze. Orkiestry dęte.
I tylko zawstydzone muchy
spać idą, żeby za dnia brzęczeć.

Więc szybko młyn i mostek minę
i rzucę okiem na miasteczko
co słodko leży w tej kotlinie
by mnie w nim nie zastała ciemność.

27 lipca 2003, Lauf

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2003, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *