DESZCZ W MIEŚCIE

Runął i pękła duszność miejska.
Wylał się nagle deszcz, a ludzie
z balkonów kawę w inne miejsca
chcieli przenosić, lub z nią uciec.

Grill, co w podwórzu mięso smażył
w popiele mokrym zgasł w połowie.
Nikt się go zabrać nie odważył,
woda się lała tak gwałtownie.

Murzyni, którym się nie chciało
wieszać na sznurkach swego prania,
samo natychmiast wysychało,
na wrzącej masce schły ubrania.

Teraz samochód i to pranie
cieknie, a na nim szmaty mokre,
żałośnie ciekną. Patrzę na nie
kiedy wystawiam kwiaty w oknie.

I już deszcz mija. Już bez przeszkód
niebo dla słońca się otwiera.
Na liściach kwiatów krople deszczu
lśnią biżuterią jubilera.

17 siepnie 2003, Nürnberg

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2003, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *