2.
Wejdziemy na góry w opuszczone sady,
zbyt stromo, zbierania nie warte
grube warstwy jabłek. Wciąż gniją, upadłe,
kilka z wierzchu weźmiemy my, darmozjady.
Nie sieje i nie orze zamieszkała myszka
w ścianie frontowej i dniami w podskokach
bawi oko ekwilibrystyką na sznurze z laptopa
w nocy wyjada mi wszystko.
Jajka z wolnego wybiegu w moim ogrodzie
będą nieść cudze kury, bo są w furtce dziury.
Moja poezja świeża, tak jak z nioski, co dzień,
też na cudzym chlebie, pożywieniu jarskim,
jest chłopska, rodzona siłami natury
chyba, że się waha, to cięciem cesarskim.