TRZYDZIEŚCI SONETÓW WRZEŚNIOWYCH (2)

2.
Wejdziemy  na góry w opuszczone sady,
zbyt stromo, zbierania nie warte
grube warstwy jabłek. Wciąż gniją, upadłe,
kilka z wierzchu weźmiemy my, darmozjady.

Nie sieje i nie orze zamieszkała myszka
w ścianie frontowej i dniami w podskokach
bawi oko ekwilibrystyką na sznurze z laptopa
w nocy wyjada mi wszystko.

Jajka z wolnego wybiegu w moim ogrodzie
będą nieść cudze kury, bo są w furtce dziury.
Moja poezja świeża, tak jak z nioski, co dzień,  

też na cudzym chlebie, pożywieniu jarskim,
jest chłopska, rodzona siłami natury
chyba, że się waha, to cięciem cesarskim.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2012, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *