1.
Te głosy na werandzie to są imitacje
z sobotniego grilla zakończenia lata
dla mnie to zbędne dekoracje
już się nie bratam.
Nieważne przecież to, czy ja mam rację,
bo jestem tak odrębna, jak w istnieniu data,
nie mam lęków przed wpływem. Kolejowe stacje
polikwidowane. Kto wsiadł, się załapał.
Śmiech Dorotki to już nie natura
zastępuje przyjemny trzask ognia,
a na to głosy męskie: kurwa, kurwa, kurwa.
Ot, polifonia.
To nie ulotne malarstwo, muzyka, literatura,
to coś, co wciąż trwa.