WIERSZE LETNIE (6)

VI.
No tak, ja wiem, wątłości niepodobna znieść w nienasyceniu,
osobowości kurczą się, jak lato odchodzące niemo
i sił starcza na jedno życie i na śmierć jedną
byle dojść, za nas nie żyje nikt inny:
nie rodzą się, lecz stwarzają heteronimy.

I kiedy aksamitki już w ogrodzie więdną
nadymając się nasion wielokrotnym plonem,
nie powtórzą już siebie, ani żadnym wschodem
demiurg nie wskrzesi ich siarkowej żółci.
Wiatr rozproszy, rozkłóci, mróz obróci w badyle brunatne
i tylko ja przechowam garść nasion w pudełku,
i powielę je wiosną, być może ostatnią.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2012, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *