I.
A jednak,
kiedy nadchodzą chmury ciemne
waha się jeszcze nadchodzące
w obojętności lodowatej
i nawet, kiedy wraca słońce
unik jest zawsze byle jaki
tak uwolniony od przeznaczeń
jak słowa nieme…
Jak
latem, kiedy las się waha
skrzydłami, co nie lecą wiele
czesane wiatrem w dół do ziemi,
wzlatuje nagle okrzyk ptaka
by dźwięk zaginął i oniemiał
urwany dalą i przestrzenią
w niebie…
Tak
już nie wznosi dym ofiarny
pobożnych życzeń cudzym racjom
złudnych powiązań kosmos czarny
dziurą ssie nocą marzeń stosy
i tylko zachód płonie zorzą,
gdy wiatr przepędzi chmur zwalisko,
a z rżyska tuman wzbije kłosy.