Nagroda im. Jacka Bierezina Piotr Smolak “Neue Wilde” (2000)

Recenzje z tego tomiku nawiązują do „Dzikich dzieci” Siwczyka (Karol Maliszewski). Recenzenci zwiedzeni tytułem, debiut Smolaka porównują do zabiegów formalnych polskich „dzikich” – artystów malarzy lat osiemdziesiątych, łabędzi śpiew ekspresjonistów, którzy buntowali się spektakularnie i krzykliwie, ale bez ognia i jaj, takie kwilenie pod nosom, by nikt nie usłyszał, bo może to przeszkodzić w ich przyszłej karierze. Według mnie tak nie jest. W dalszym ciągu nie wiadomo, co oznaczają słowa Neue Wilde w tym kontekście, kiedy podmiot liryczny łka do rękawa i skarży się, że świat jest zły, a nic nowego się z tego świata nie wyłania, bo nic prócz narzekania nie następuje. Wszystko w kółko po staremu, coś się ruszyło w rzeczywistości, ale wizerunki idoli XX wieku zlewają się w jedną magmę bezużyteczności i niemoty.
Tumiwisizm jest bardzo dobrą materią poezji, z tego Stachura zrobił piękne wiersze, ale sęk w tym, że Piotr Smolak nie jest poetą. Dlatego publicystyka wierszowana Piotra Smolaka tak męczy i nawet, jak przyznaję mu rację, i się utożsamiam z jego widzeniem świata, głosuję rekami i nogami na to, co tam wygłasza, to i tak zaraz wszystko ze mnie uleci, rozmyje się zgodnie z intencją tego wierszowania, bo Piotr Smolak poetą nie jest:

„(…)widziałem mao tse tunga i marię magdalenę
puszkę pełną ryb, oleju i benzyny
matkę teresę i fidela castro
nie znajduję jednak specjalnej różnicy(…)”
[MANDRAGORA I PAPIEROSY]

Wiersze zazwyczaj opatrzone syntetyzującymi treść, często obcojęzycznymi tytułami emocjonalnie wyrywają na jednej nucie ten sam minorowy katastroficzny temat. Podmiot liryczny zaspokaja popęd płciowy albo miłością płatną:

„(…) kupiłem kobietę
jeszcze ciepła(…)”
[BARIERA WDZIĘKU]

Albo po zaspokojeniu cierpi na zjawisko pokopulacyjnej melancholii:

„(…)wychodzę i to wystarczy. kobiety zaspokajają się
same”
[ANIMAL POST COITUM]

Podmiot liryczny nie dowierza strukturom państwowym, Europie, nie wierzy w żadną społeczną sprawiedliwość i nie wierzy, by można było w cokolwiek uwierzyć nie popadając w społeczną propagandową manipulację. Ten oszczędny zdawałoby się program życiowy zawarty w tych wierszach – pełen ostrożności i postanowień w niewikłanie się absolutnie w nic, bo i tak do niczego to nie doprowadzi, natychmiast promieniuje na program artystyczny poety Smolaka. Smolak wie, dzieli się tą wiedzą radosną – radosną dlatego, bo ją posiadł, pojął, przerobił na własnej skórze – ale wypuszcza równocześnie z wierszy cały poetycki kapitał, ponieważ poezja staje się katalogiem diagnoz, a nie ich odkrywaniem.
Szereg środków wyrazu, jakie stosuje Piotr Smolak w obrazowaniu mrocznego świata, który tylko pozornie zasłania swój dekadentyzm i końcówkę jaśniejącymi witrynami sklepów i złudną urodą martwych manekinów jest jak najbardziej ze świata poezji, ale są one stosowane jak obcy język, jak zabieg translatorski, a nie coś, czego w inny sposób wyrazić się nie da. Jeśli bohater wierszy schodzi do piwnicy po słoik kompotu na obiad, to zastaje tam, jak to w piwnicy, smród, brud i ubóstwo:

„(…)porowate ściany z długimi strzępkami
pajęczych nici, pęki spękanych rur i stęchłe
powietrze wypierające powstałą w nocy próżnię
zdmuchuję pył ze starego radia i zapalam świeczkę(…)”
[W PIWNICY]

Podobnie traktuje ojczyznę celnie podkreślając jej niezmienność w autodestrukcji i brzydocie, jednak stara się to pokazać w sposób niecodzienny:

„(…)horyzont ma barwę proszku
do prania zdradzają go samoloty
i zardzewiałe anteny wierzchołki
drzew odrestaurowane przed
czasem
ruski nie chcą do domu
świat stoi przed nimi otworem (…)”
[JESZCZE POLSKA]

Poezja Smolaka to poezja przełomu. Ale bardziej ilustracja polskiej transformacji historycznej, niż transformacji poetyckiej. Nie ma w niej dzikości ani pierwotnej, ani wtórnej. Jest jedynie rozłam i alienacja ze świata nie tylko realnego, ale i wyobrażeniowego i nic w niej nie zwiastuje przyjście nowego. Bo nawet, jeśli świat schodzi – jak się dowiadujemy z tych wierszy – na psy, to wcale nie oznacza, że pociąga za sobą w otchłań niebytu poezję.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

18 odpowiedzi na Nagroda im. Jacka Bierezina Piotr Smolak “Neue Wilde” (2000)

  1. Wanda Niechciała pisze:

    Ewo, czy to nie jest ten sam pisarz, którego scenariusz wystawiono w Krakowie? To ta sama osoba? Nie mogę wiele się w necie dowiedzieć. Znalazłam na yutubie:|
    http://www.youtube.com/watch?v=GhLr9MbKARw

  2. Ewa pisze:

    Nie mam pojęcia, Wando. Nie ma go na Wikipedii.
    Ale już spotkałam się z takim zjawiskiem, że na Wikipedii było napisane, że “Oprócz tego autor licznych prac krytycznych i scenariuszy”… A w Bibliotece w katalogu może być kilku pod jednym hasłem, jak są te same nazwiska i imiona… Może ktoś się tu wpisze…
    Trzeba to Wando smolić, jak powiadają tu na Śląsku. Piszmy, jakbyśmy pisały w roku 2000.

  3. Wanda Niechciała pisze:

    Niesłusznie tezą Twojej notki Ewo jest zarzut osobności poety wobec świata. Ten proces trwa i się z pokolenia na pokolenie pogłębia, i poeta ma wydawać na świat kolejne wcielenia „Obcego’. Mnie zastanawia drugi wariant Twojego zarzutu, czyli reporterskość obrazowania, mało artystyczna. Gdybyśmy wiedziały, że ten krakowski scenarzysta to ten sam człowiek to byłoby wiadomo, że porzucił poezję na rzecz prozy i to prozy zaangażowanej. Nie wiem, po co się tak ograniczać, skoro można dowiedzieć się już, jak potoczyły się losy Piotra Smolaka dekadę później. Sęk w tym, że nie sposób się dowiedzieć.

  4. Wanda Niechciała pisze:

    Mnie zastanawia to wielkie rozpięcie między makrokosmosem a mikrokosmosem, to cały czas operowanie ideami i ilustrowane drobnymi ruchami bohatera wierszy, opisywane szczegółem. To jest za duży rozziew, bo niekoniecznie przepełnione toalety w restauracjach coś znaczą i niekoniecznie hipermarkety są takie straszne:
    „nastaje moda na kolorowe kobiety i jadowite
    zwierzęta” [Europa w deszczu]
    Niepokój o dalszą degradację świata poeta po prostu zbył. Pisze zbyt dużymi haustami i dlatego to nie jest artystyczne. Nie pochyla się, nie bada. On wie. A jak napisałaś, poeta ma dociekać.

  5. Ewa pisze:

    Wiesz Wando, ja cały czas próbuję te wiersze zrozumieć epoką w której powstały, a wtedy skończyła się już moda na dzikich w sztuce, ale obrazy pozostały. Dzicy nie przestrzegali niczego, rzadko kto miał wyczucie koloru, jak miał, to było gorzej, lepiej jak nie miał, bo te kłócące się barwne plamy miały dodatkowy smak buntu i sprzeciwu. W modzie to było punkowe zestawianie wszystkiego ze wszystkim, wojskowych butów z romantycznymi sukienkami. W tej poezji jest niesamowita poprawność, dlatego one są tak podejrzane i tak fałszywe. Ta troska o losy świata jest podejrzana. Piotr Smolak od razu wskoczył po zaledwie jednej pozycji książkowej, jakim był ten tomik dość słabych wierszy na stanowisko jurora tego konkursu, czyli jako laureat od razu stał się alfą i omegą od poezji. Wiesz, ja w odróżnieniu od niego, nic nie wiem. Ja się tylko dziwię.

  6. Wanda Niechciała pisze:

    Jeśli to ta sama osoba, co w tym filmie na YouTube, to Piotr Smolak mówi, że interesuje go problem manipulacji międzyludzkiej. I ja właśnie widzę w tych wierszach typową manipulację czytelnikiem. Smolak jest ideowy, zaangażowany, troska się, ale tak naprawdę, to nie wiadomo, czemu jest przeciw i dlaczego jego bohater czuje się tak nieswojo. Przeanalizujmy tytułowy wiersz „Neue Wilde”. Jest to wiersz o dwojgu młodych ludziach związanych relacją miłosną, raniących się wzajemnie, rozmnażających się, rozpadających się na osobne, obce sobie istoty:
    „(…)wtedy zaczęło się najgorsze
    ktoś wynajmował nasze ciała i znajdowaliśmy je
    nad ranem
    w zupełnie innych miejscach
    ze stopami skierowanymi na południe”
    [NEUE WILDE]

    I teraz, zauważ Ewo, ten poetycki romans, kreślony scenami symbolicznymi i pojemnymi w różnorakie znaczenia, których mianownikiem jest kłamstwo, rozpada się w absolutnej niewiedzy i niedopowiedzeniu. Jest źle, było źle i będzie jeszcze gorzej (niepokojące stopy na południu, a wiadomo, że na Południu nędza). I co z tego?

  7. Ewa pisze:

    No właśnie. To jest takie matrixowe. Można pisać o cyborgach, golemach, kosmitach, którzy przejęli nad nami władzę. Można napisać „bunt robotów”, ale nie może to być robione przez cyborga, robota i golema. Tu nastąpiło pomylenie ról.

  8. Wanda Niechciała pisze:

    w wierszu „Przypadkowa widownia” bohater jest związany z teatrem i chyba jednak to ten sam Smolak: Smolak poeta i Smolak dramaturg. Wbrew skandalicznemu zachowaniu wobec bliźnich bohatera wiersza, którzy łakną miłości, a jeśli nie, to przynajmniej komplementu, późniejszy Smolak jednak pokonuje tę barierę i widocznie daje bliźnim to, co chcą (jeśli Smolak z YouTube to ten sam):

    „(…) obrabiali dupy lepszym od siebie
    i palili papierosy modnie ubranego kolegi
    miałem kamienną twarz
    więc szybko dali mi do zrozumienia
    że dla nich każdy obcy to intruz
    zwłaszcza taki z kamienną twarzą
    nie pytałem o zdrowie
    nie gratulowałem udanego spektaklu
    zapomniałem o komplementach
    na które zawsze czekają
    przysuwali się więc do siebie
    ogrzewając nawzajem
    przesiadali do innego stolika
    wyszedłem bez pożegnania (…)”
    [PRZYPADKOWA WIDOWNIA]

  9. Ewa pisze:

    W wierszu “Nerwowa podroż poślubna”. Bohater jest pogodzony i robi wszystko, co trzeba:
    (…) poprawiam spinki, krawat, rozsypuję ziarenka
    cukru
    pochłaniam misterne sałatki z niepokojącym
    napisem
    prezydent podnieca się w tańcu – wyborcom
    to odpowiada(…)
    [NERWOWA PODRÓŻ POŚLUBNA]

  10. Hortensja Nowak pisze:

    Po lekturze wszystkich (ponad pół setki) wierszy, mam podobne odczucia: poeta ulega swojemu wykreowanemu bohaterowi, nie dystansuje się wobec niego, nie kwestionuje jego wyborów moralnych i wspiera jego konformizm i hipokryzję. Tak jak w tym wierszu:
    zachowuję
    odpowiednią odległość wobec roślin
    i starszych osób
    daję do potrzymania penisa zziębniętej żonie
    [TYPOWY HIPOKRYTA]

    Poeta Piotr Smolak tym się różni od poety Edwarda Stachury, że wybiera inną postawę życiową. Nie jest bardem, nie jest, nadwrażliwcem, jest natomiast wieszczem (wieszczy, że UE Polskę zniszczy). Czyli bada świat nie oczami artysty, a bardziej urzędnika, czyli manipulatora. Obaj natomiast piszą własnym życiem.

  11. Ewa pisze:

    W recenzjach piszą, że to postbruLionowiec, więc nie może inaczej pisać. Myślę, że najciekawsi są poeci, którzy nie idą za ciosem (że jałowizna, ze żyjemy w nieciekawych czasach), a wbrew. Myślę, że Stachura był takim wbrew. Stachura nie zastanawiał się, czy jest postromantykiem, czy postdzikim. Po prostu pisał, co mu w duszy gra. Bo miał duszę…

  12. Wanda Niechciała pisze:

    Oj, nie pisz Ewo, kto ma duszę, a kto jej nie ma, bo dla najzagorzalszego ateisty powiedzieć, że nie ma duszy, to afront i największa obelga. Miałaś już to na blogu.
    Hortensja ma rację, Stachura jest gorący i bezkompromisowy. Człowiek ma wolę w każdych czasach i od jego woli zależy, czy jest zimny, czy gorący. Od czytelnika zależy, czy zidentyfikuje się z sobie podobnym. Od ludzi zależy, jakim tropem podąży ich rozwój wewnętrzny. Juror „dziki” nagrodzi konkursowicza „dzikiego”.
    Ewo, pora brać się za jurorów!

  13. Ewa pisze:

    Wando, w przyszły czwartek, w Wieki Czwartek już mam wielkanocnych gości. Nie będziemy pisać. Ale za dwa tygodnie „Mars wita nas” Andrzeja Strąka.
    Ślę Tobie i Hortensji materiały.
    Wesołych Świąt!

  14. Robert Mrówczyński > Ewa pisze:

    Z Twoich recenzji tomików poetyckich autorów nagrodzonych, wydanych drukiem, ale i tych sieciowych, starających się dopiero wydać, wyłania się dość pesymistyczna wizja stanu polskiej poezji współczesnej. Że poezja ta jest raczej zjawiskiem socjologiczno-towarzyskim, a nie artystycznym, że poezją zajmują się niespełnieni adwokaci, lekarze, handlarze nieruchomościami itp., a nie poeci, co jest możliwe dzięki panującemu przekonaniu, że do tego zajęcia nie trzeba ani wielkiej erudycji (a nawet jest niewskazania, bo nadmiernie obciąża, jak to kiedyś wyczytałem u poetki Gałkowskiej) ani wrażliwości, ani smaku, ani gustu, nie mówiąc o talencie. Wszak wszystko jest poezją i każdemu w końcu coś w duszy gra, wystarczy chęć szczera, by tę muzykę przeobrazić w poezję. Dzięki tym obskuranckim poglądom udało się obniżyć standardy poetyckie na tyle, że pod poezję można już podciągnąć każdy śmieć, a potem pilnować, by nikt nie upominał się o ideał poetycki, nie próbował go wskrzeszać. I tak zapanował fałszywy paradygmat miernoty poetyckiej, ale wielce skuteczny w zawłaszczaniu wszelkich środków sztukę nominalnie wspierających, uskuteczniany przez klan tupeciarskich beztalenci. Do tego celu, do przechwycenia owych środków, ale też do utrzymywania na najniższym możliwie poziomie standardów poetyckich służą między innymi konkursy poetyckie. Laureaci konkursów prawie natychmiast stają się jurorami-urzędnikami w następnych edycjach konkursów, a same konkursy mają na celu „zdekonspirowanie” prawdziwych poetów i ich zneutralizowanie, zniechęcenie i w końcu wykluczenie. A po tej „inicjacji” poetyckiej, będąc laureatem właściwie nie trzeba się już trudzić robotą poetycką i można spocząć na laurach, i zając się pilnowaniem biznesu. Można też otrzymać laury poetyckie za zasługi, co również nadmieniasz. I tak toczy się to zaklęte koło polskiej poezji, która nawet nie udaje, że chciałaby podjąć dialog ze światem, która w jakimś niepojętym samozadowoleniu tapla się w prowincjonalizmie i nieistotności, pilnując ustalonych hierarchii i ciągłości apanaży. I tak kolejna, bardzo ważna sfera publicznego dialogu została zawłaszczona przez tępych i pazernych poetów-urzędników i jest konsekwentnie niszczona. Tę pracę wydatnie wspierają portale poetyckie, gdzie króluje serwilizm, tchórzliwość i wazeliniarstwo. Niestety na innych polach działalności twórczej dzieje się podobnie. W o wiele bardziej spektakularnym i dochodowym biznesie filmowym, którego wartość świat weryfikuje prawie natychmiast, możemy zaobserwować podobne zjawiska. Wewnętrzna gigantyczna propaganda sukcesu, deszcz nagród, trudne do policzenia festiwale, plebiscyty, przy zerowym rezonansie poza granicami grajdołka. A nie chodzi bynajmniej o konkurencję z wielkokapitałową produkcją hollywoodzką. Niskobudżetowe kino irańskie, tureckie, izraelskie jest dobitnym dowodem, że przy właściwym kierowaniu pieniędzy, można stworzyć uniwersalne arcydzieła, bo talentów nie brakuje. Nie mam złudzeń co do zmian, tego prowincjonalnego zaklętego koła nie przerwiesz w pojedynkę, stajesz przeciwko urzędniczej armii, ale już to, że sypiesz piasek w szprychy jest chwalebne.

  15. Ewa > Robert Mrówczyński pisze:

    Trudno to Robercie zdiagnozować i nie wiem czy masz ze wszystkim rację. Tym cotygodniowym „biciem piany” (a zainteresowanie jest ogromne, krzywa odwiedzin idzie natychmiast do pionu) próbuję jakoś to wszystko ogarnąć i zrozumieć. Bo wiesz, nagrodzone wiersze są poprawne, nie ma się ich co tak czepiać, nie są kompromitujące i naprawdę na poziomie. Ale, jak pisał Adam Wiedemann w cyklu o grafomani na portalu niedoczytania pl., często są pracą zespołową, wielu kumpli poprawia, wiele portalowych fachowców je uszlachetnia i są jak wyciśnięte resztki drogiej pasty do zębów. Są na ostatnich nogach, a wiadomo, jak pisała Cwietajewa, poezja się z człowieka leje, trzeba podstawić misy i ją łapać, a nie, by tak była cyzelowana miesiącami i ciurkała. I niejednokrotnie za nagrodzonym tomikiem nic nie idzie. Poeci albo milkną, albo piszą nie najlepiej, głucho i produkcyjniaki, jak dzieje się np. w poezji Marty Podgórnik (o ostatnim jej tomiku będziemy tu dyskutować), czy Krzysztofa Siwczyka. Jak na razie, to trzyma poziom tylko Edward Pasewicz i widać, że poetą jest i że poetą być musi, bo jest na nią skazany, jest bardzo prawdziwy i autentyczny w tym, co robi. Jak napisałeś o tych grupach zawodowych, których przedstawiciele „parają się poezją”, to masz rację. To są ambicjonerzy, którzy muszą mieć w swoim CV i działalność artystyczną, bo się uduszą. Jeśli się im będzie ulegać – a tacy mają czas, pieniądze i wpływy społeczne – to sztuka, poezja, będzie automatycznie pilnowała ich interesów.
    Poezja zawsze była przeciw, zawsze upominała się o to, by świat, w którym nadal będziemy żyć, był lepszy, byśmy się tu czuli wolni, godni i szczęśliwi. Dlatego te narody, które swoją kulturę oddają fałszywym artystom zbiorą za to zawsze zasłużone, złe żniwo.

  16. Piotr pisze:

    1.nie martwcie się – nie jestem poetą. mam ważniejsze sprawy na głowie – przygotowuję się do głównej roli w spektaklu tv.
    2.mimo, że nie jestem poetą znowu coś opublikowałem:
    http://stronasztuki.pl/book/reader/bookId/257
    3.„Made in Pornoland” też popełniłem
    4.niektóre ze swoich antypoezji nagrałem – polecam Dies irae na: http://www.przester.muzzo.pl/
    5.no i jeszcze Kabaret Zwiększonego Ryzyka

  17. Ewa > Piotr pisze:

    Dzięki za linki (komentarz nie ukazał się od razu, bo komentarze z linkami czekają w poczekalni do uaktywnienia), zaraz poczytam.
    Tak, poetów na świecie jest niezmiennie i niezmiernie mało, gratuluję, że odnosi Pan sukcesy na innym polu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *