Jan Hřebejk „Piękność w opałach” (Kráska v nesnázích)

Bardzo bliski jest mi klimat filmów Hřebejka.
W zobaczonym kilka lat temu „Pupendo”, odnalazłam zbieżności z moim życiorysem. Opowiadał o czeskim rzeźbiarzu (Bolek Polívka) który wypada z artystycznego obiegu zarabiając na życie rodziny produkcją ceramiczną, czyli tytułowym pupendo.

Kłopoty piękności – trzydziestoletniej Marceli (Anna Geislerová) – to już w wolnym kraju skazanie na sobieradzenie i wybory moralne, które dawniej nazwane by były kontrowersyjnymi. Kobieta jest już inna, niż podpowiadały wieki ubiegłe w sztuce.
Dzisiejszy pozytywny bohater to pozbawiony resentymentu nietzscheański człowiek walczący o nie zmarnowanie sobie życia.
Jest niejednokrotnie w symbiozie z innymi żywotami równoległymi, a nawet – przy odpowiedniej synchronizacji w scenariuszu – wszyscy są w konsekwencji zadowoleni, a kobieta jest usatysfakcjonowana macierzyńsko, seksualnie i materialnie wbrew zdawało się żałosnej sytuacji – żywiołowej katastrofy(powódź), wpadki kryminalnej głowy rodziny(więzienie), cudzołóstwu( rodzinne wakacje w Toskanii).

Reżyser Jan Hřebejk i scenarzysta Petr Jarchovský opowiadają językiem filmu historię, która kończy się otwartym trójkątem i w którym dwaj zainteresowani tytułową pięknością mężczyźni nie należą do charakterów umiarkowanych.
Starszy potrafi bić po twarzy, młodszy poniżej brzucha.
Film kończy się sceną tęsknoty Marceli za rozkoszą, która otrzymana przez pierwszego, goni już do drugiego szeptem telefonu komórkowego.
I nie rokuje rozwiązań optymistycznych.
Ta współczesna tragedia wysnuta z wiersza Roberta Gravesa (stąd tytuł filmu) nie zapowiada też totalnego, nieludzkiego katastrofizmu.
W końcu „Iliada” to wojna tylko o kobietę.

Robert Graves “Beauty in trouble”

Beauty in trouble flees to the good angel
On whom she can rely
To pay her cab-fare, run a steaming bath,
Poultice her bruised eye;

Will not at first, whether for shame or caution,
Her difficulty disclose;
Until he draws a cheque book from his plumage,
Asking her how much she owes;

(Breakfast in bed: coffee and marmalade,
Toast, eggs, orange-juice,
After a long, sound sleep – the first since when? –
And no word of abuse.)

Loves him less only than her saint-like mother,
Promises to repay
His loans and most seraphic thoughtfulness
A million-fold one day.

Beauty grows plump, renews her broken courage
And, borrowing ink and pen,
Writes a news-letter to the evil angel
(Her first gay act since when?):

The fiend who beats, betrays and sponges on her,
Persuades her white is black,
Flaunts vespertilian wing and cloven hoof;
And soon will fetch her back.

Virtue, good angel, is its own reward:
Your dollars were well spent.
But would you to the marriage of true minds
Admit impediment?

Radůza – Kráska v nesnázích

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

11 odpowiedzi na Jan Hřebejk „Piękność w opałach” (Kráska v nesnázích)

  1. Ania pisze:

    4 listopada 15:18, przez Ania
    Widziałam tylko „Pupendo”.
    U nas było identycznie. Kto nie należał do Związku, nie istniał. Taki dialog z filmu, gdy z poważnym życiowym zleceniem imiennym przybywa do komunistycznej Pragi osoba mogąca odmienić los rzeźbiarza i go uratować od śmierci społecznej, ale Związek Artystów Plastyków, powołany głównie dla opieki nad artystami, to uniemożliwia:

    Pani Ursula König jest szefową fundacji Franza Kafki w Berlinie Zachodnim. Stara się o wykonanie rzeźby Franza Kafki dla Fundacji.
    – A podobało się coś u nas, frau König?
    – Niestety nic odpowiedniego dla nas. Mamy wyobrażenie, jednak nic mu nie odpowiada. Od profesora Fábery, korespondenta, naszego specjalistycznego czasopisma: “Die Sculpture” Otrzymaliśmy wiadomość wraz ze zdjęciową dokumentacją pewnego rzeźbiarza – Máry.
    – Bedrich Mára? Nie znam. Z tego, co wiem, nie mamy nawet takiego członka.

  2. Ewa pisze:

    4 listopada 15:49, przez Ewa
    U Jana Hřebejka zawsze tak jest.
    Żartobliwość, lekkość czeska, a pod spodem groza. Właściwie cały film “Pupendo” to o ceramicznych dupach, które najlepiej się sprzedawały, jako symbol absurdalnej formy rzeźbiarskiej do niczego niesłużącej, a film mówił o rzeczach najistotniejszych.

    Tak też było w „Musimy sobie pomagać” (chyba widziałam w telewizji), gdzie nie ma bohaterstwa w czasie okupacji niemieckiej, ale są wybory dla rezultatu, a nie dla wiedzy, jak powinno się postąpić.
    I to jest to czeskie ciepło, ta pierwsza warstwa.

    W „Piękności” bez tego ciepła wszystko byłoby upiorne. Ludzie są już martwi, nikt nikogo nie kocha, wszyscy, łącznie z małymi dziećmi doskonale już wiedzą, że miłość nie istnieje. Tylko istnieje przyjemność, której nie należy przegapić. Ta straszna wiedza czyni te filmy prawdziwymi i cały czas uświadamia, że Czesi wiedzą coś, o czym my w dalszym ciągu wiedzieć nie chcemy.

  3. Rysiek listonosz pisze:

    4 listopada 15:51, przez Rysiek listonosz
    A czytałyście na Nieszufladzie wątek o plagiacie?
    W związku z drukiem urzędniczki Domu Kultury nie swojego wiersza w „Opcjach” protestuje jego właścicielka, przebywająca na emigracji.
    I ktoś w komentarzu doniósł, że jakaś emerytowana nauczycielka robi to nagminnie, wiersze już nagrodzone (żeby mieć pewność) z sieci wysyła na konkursy i pozyskuje tym sposobem mnóstwo pieniędzy.
    Nieprawdopodobny sposób dorabiania do emerytury!

  4. Ania pisze:

    4 listopada 15:55, przez Ania
    Jak widać, polska obyczajowość jednak idzie w kierunku czeskich scenariuszy. Może i dobrze?
    Tylko zdaje się, że Czesi robią to w sztuce, a my naprawdę.

  5. Ewa pisze:

    listopada 23:43, przez Ewa
    Przy okazji wątku w Nieszufladzie o plagiacie i tłumaczeniu osoby, która dwa cudze (wraz ze swoimi) przesłała do redakcji jest cenna informacja o sposobie wyboru wierszy do druku:

    (…)Piszę wiersze…od lat. Miałam okazje dać je komuś z OPcji…polecił mnie ktoś pani , która tam pracuje (…)

  6. Ania pisze:

    5 listopada 02:10, przez Ania
    Można domniemywać, jakim sposobem urzędniczka Domu Kultury pozyskała tak intratną pracę etatową.
    W walce o zawłaszczenie też nie tylko terenów urzędniczych, ale i artystowskich w tłumaczeniach pisze, że zachwycona jest wierszami, które ukradła.
    Przecież fakt, że okradziona jest z jej regionu i przebywa za granicą był chyba jedyną motywacją wyboru (przecież wybór trudny z sieciowego bogactwa – i to kusi, i to nęci), nieprawdopodobieństwa wykrycia.
    Zresztą wykryto przypadkowo i nie przez autorkę. Więc filmy Hřebejka lektura obowiązkowa dla Polaków.

    Ale Polacy nie lubią takiej tematyki. Wolą katować się Katyniem, rzeczy, w której zawsze moralnie są do przodu.

  7. Ewa pisze:

    5 listopada 02:29, przez Ewa
    O pracę w ośrodkach kultury zawsze było trudno.
    W komunie też, mimo, że źle opłacana, to mimo wszystko dawała – jak i teraz – możliwości społeczne.
    Zaraz po studiach, po jałowej pracy w kopalni (wytrzymałam, bliska obłędu sześć miesięcy) dostałam pracę w Empiku po niesłychanych protekcjach ojca, który uczył tam hiszpańskiego i szwagra męża, który uczył tam angielskiego.
    Protekcje niewytaczające jednak. W umowie miałam prowadzenie galerii, w rzeczywistości nic nie mogłam, byłam używana do rozdawania gazet w czytelni, a wszystko działo się poza tym moim fikcyjnym zatrudnieniem. Po trzech miesiącach zrezygnowałam, a myślałam, że chwyciłam Pana Boga za nogi. Może oczekiwano ode mnie – miałam dwadzieścia trzy lata – tyle inicjatywy, co ta internetowa złodziejka.

    Słuszny i prawy głos Jacka Dehnela w tym wątku, – że jeśli środowisko zaniedba starań o zdrowie moralne wspólnoty poetów, będzie tak, że prawdziwy artysta posądzony będzie o plagiat.

  8. Rysiek listonosz pisze:

    5 listopada 02:43, przez Rysiek listonosz
    To robię, co mogę.
    Wracam z bloga Wolny – Hamkało, czyli ciamkania, przeżuwania i lubieżnego smakowania twórczości swojego środowiska.
    Z pewnością odwdzięczą się i jakoś się szczelnie zapełni łamy wszelkich możliwych pism dotowanych przez państwo.
    A że głupi motłoch nie czyta, nie kupuje, nie podnieca się i nie zachwyca, to wina przecież motłochu, a nie wspaniałych artystów.

  9. Ania pisze:

    5 listopada 05:06, przez Ania
    Z ostatnich wpisów na NS wynika, że ta emerytowana nauczycielka – Edyta W. zgarnęła 10 tysiecy!. Niesamowite.

  10. Przechodzień pisze:

    7 listopada 16:32, przez Przechodzień
    Zakochałem się w Raduzie i wysłałem jej e-maila ze stosownym hołdem, może nawet nieco egzaltowanym. I ta wielka artystka, która wczoraj, dzisiaj i jutro ma koncerty w Pradze w teatrze Gong i Dobeska odpisała mi (po polsku!) jeszcze tego samego dnia:…

    Drogi Marek!
    Dziekuje bardzo, bardzo i zycze panu zycie pelne radosci i scescia!
    Raduza

  11. Ewa pisze:

    8 listopada 01:42, przez Ewa
    To gratuluję!
    Jak ja wysłałam do Doktora Charlesa, to była zupełnie inna reakcja…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *