Żar

Dzisiaj, gdy wracasz do domu i przynosisz widok sześćdziesięcioletniego górnika (z którym już nie sposób rozmawiać, powiedział już wszystko), z napełnionym workiem foliowym krwią, trzeba bronić się innymi widokami. Gdy tam leżysz, mając w uszach „Księgę ziół” Maraia, przypomina mi się powrót z Francji – ciepły wrzesień i Paul. Przyjechałeś po mnie do Norymbergii, a ja chciałam jeszcze zrewanżować się Paulowi za gościnę i kupiłam w norymberskiej księgarni zafoliowany „Żar” Sandora Maraiego, nie tłumaczonego wtedy jeszcze w Polsce. W swoim pięknym domu w Lagar de Viaur miał jedynie Houellebecqa po francusku, chyba do trenowania języka, ale jego nerwowe telefony do kobiety, zakończone definitywnym zerwaniem, podsunęły mi pomysł leczenia Paula tą nieznaną mi książką. I, jak żegnaliśmy się, i całowałeś go bratersko na pożegnanie, to ja już nie podeszłam, nie miałam siły, machałam z daleka ręką, Paul zmniejszał się i kurczył, a ja wiedziałam już, że znika bezpowrotnie Francja, czyli otwarcie, finezja i artyzm.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *