Żył Aleksander Giercowicz,
Żydowski muzykant, –
Dościgły Schubertowi,
Czystością jak brylant.
Od rana, do wieczora,
Krystalicznie, na pamięć,
Jedną sonatę wolał
Powtarzać tak jak lament…
No co, Aleksandrze Giercowicz,
Na ulicy ciemno…
Rzuć, Aleksandrze Sercewicz
co, tam, wszystko jedno…
Dawaj włoskie canzony,
Od kiedy śnieg skrzypi.
Głos saneczkami spojony
Za Schubertem leci.
Nam z głęboką muzyką
nie straszno będzie konać
Tam wisi czarne widmo
Na wieszaku jak wrona.
To, Aleksandrze Sercewicz
Zagrano już dawno…
Rzuć, Aleksandrze Scherzewicz
Co tam, wszystko jedno…
Ewa Demarczyk Live – Skrzypek Hercowicz
svgallery=mandelsztam
To jednak nie Hercowicz?
Zdecydowałam w końcu zostawić pełne imię i nazwisko ulicznego grajka w przeddzień sowieckich czystek, tym go unieśmiertelniając. Groza wiersza tkwi w dużej oszczędności i lapidarności zapisu tego żywota, który najprawdopodobniej upłynął w trakcie gry na akordeonie, a nie skrzypiec, jak przetłumaczył Wiktor Woroszylski. A Demarczyk dorżnęła to tanim kiczem.
Rzeczywiście, nie wiadomo, dlaczego Woroszylski ukrył narodowość grajka i imputował mu w tym przerażającym wierszu jakieś zwyczajowe, egzystencjalne migawy typu wiadomo, życie jest do dupy, fanaberie człowieka, który nosi wytarte paletko podobne do wyskubanych wron. Czytam na nieszufladzie, że młodych poetów nie obchodzą poglądy poety, tylko tekst. I mamy tutaj uwidocznione poglądy Wiktora Woroszylskiego. Ciekawe, dlaczego nie dał spokoju akurat temu tragicznemu poecie. Czyżby zamiana na barwną postać moskiewskiej ulicy grającego pięknie Schuberta była jedynie zabiegiem artystycznym?
(…) Poproszony przez „Odrodzenie” o wypowiedź na temat kongresu zjednoczeniowego PPR-u i PPS-u, na którym w grudniu 1948 roku miała powstać Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, Woroszylski mówił: „Kiedy życie z każdym dniem jest lepsze, pełniejsze, bogatsze – rozumiem: Partia. Kiedy żelazna miotła wymiata z urzędów i stanowisk biurokrację, korupcję, oschłość wobec prostego człowieka, wiem: Partia. Kiedy po wieczorze autorskim w Olsztynie robotniczy słuchacz dyskutuje ze mną o poezji i wysuwa postulaty – napiszcie poemat o spółdzielni produkcyjnej, napiszcie wiersz piętnujący sabotażystow – czuję: Partia. Czuję, rozumiem, wiem i jestem dumny. (…) Kongres jest olbrzymim krokiem, ważkim krokiem naszego kraju ku socjalizmowi – a uświadomienie sobie sensu tego zdania również zapiera dech, jest jakby błyskawica oświetlająca drogę”. (…) Anna Bikont, Joanna Szczęsna „Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu”
Słuchałam tego wiersza w wykonaniu rosyjskiej pieśniarki czy aby zamiana G na H w języku rosyjskim nie zachodzi w odwrotnym kierunku. Bo wiadomo nie Hamlet, a Gamliet. Ale Iza mi podpowiedziała, że to po przetłumaczeniu na niemiecki uzyskuje się H. Nie jestem przekonana, że należy tłumaczyć nazwiska. Przetłumaczono Pippi Långstrump na Fizię Pończoszankę, a przecież doskonale funkcjonowała w tym pierwszym, szczególnie, że teraz pończoch się nie nosi.
Ale tam najgorsze są, jak pisze Rysiek, te ozdobniki, zawijasy, dodatki, rozpulchniacze i ulepszacze poetyckie. Poeta Woroszylski mógł przecież o takim skrzypku grającym np. na Warszawskiej Starówce sobie wiesz osobny upiec, po co czepiać się Mandelsztama, skoro dla władz niewygodny był? Wyjątkowe świństwo robić to właśnie ofierze stalinizmu. Też czytam brednie w komentarzach nieszufladowych, demoralizujące najmłodsze pokolenia. Ciekawe, kto ma to wszystko odkłamać, jeśli nie pisarze współcześni.
powinnaś wysłaś swoje tłumacznia z rosyjskiego do jakiegos wydawnictwa. sa perfekcyjne, na pewno wydadzą, tylko nie pisz, że jsetseś Ta Bieńczyckam bo nie wydadzą
To ja na wszelki wypadek zgłosiłam swoją kandydaturę do wystawy mojego malarstwa w jednej z miejskich galerii śląskich na rok 2010, bo tam moja zła sława nie dotarła dzieki w dalszym ciągu zupełnie osobnego świata plastyki i literatury.
Nie wiem, tłumaczą wszyscy wszystko, wątpię, bym się mogła z moim tłumaczeniami przebić się ze złą, czy dobrą sławą. Myślę, że to wszystko funkcjonuje tak, jak w każdym urzędzie, gdzie petenta chce się zniechęcić: „Złóżcie obywatelko kilka kopi ksero, na następnym posiedzeniu Rady Puchaczy będziemy rozpatrywać i do Was zatelefonujemy”.
I potem o wszystkim się zapomina, by drukować ludzi, którzy mają być wydrukowania, a zazwyczaj i wśród nich panuje selekcja i prawo pierwszej nocy.
Tylko „Red” działa na innych zasadach, poszukuje heroicznie po sieci, sam zwraca się do prawdziwych talentów bez złej sławy, ale to już zupełnie inna historia.
Czytalam oryginal I tlumaczenie Woroszylskiego bo piosenka Demarczyk nalezy do moich ulubionych.
Jak bardzo sie zdziwilam, ze tlumaczenie Woroszylskiego tak mocno odbiega of originalu- ze tresc nabrala zupelnie innego znaczenia- a w wierszach szvzegolnie- zachowanie istoty tresci jest szczegolnie wazne.
Dlatego stokrotnie dziekuje za tlumaczenie pani
Ewy- wlasnie takie go tlumaczenia oczekiwalam.
Pozdrawiam serdecznie
Myślę, że Woroszylski nie mógł inaczej przetłumaczyć z uwago na obowiązującą wtenczas przyjaźń Polsko – radziecką. Dlatego tak ważne jest, by tłumaczeniom przyjrzeć się dzisiaj i przetłumaczyć od nowa. Polscy poeci, do piór!
Dzięki za miłe słowa, również serdecznie pozdrawiam.
Bardzo złe tłumaczenie. Nie uwzględnia melodii języka rosyjskiego.
Tłumaczenie Woroszylskiego nie jest idealne, ale Demarczyk mogłaby spokojnie zaśpiewać z oryginalnym tekstem.
Tłumaczka najzwyczajniej nie zna rosyjskiego. Przetłumaczyć “Брось” jako “Rzuć” może tylko zupełny dyletant, albo Google translator.
Gercowicz czy Hercowicz to nieistotne. W wierszu Gercowicz to nie nazwisko, a otczestwo, pochodzi od imienia Gierc (Герц), które w Polsce miało formę Herc.
Pierwowzór Aleksandra Giercowicza nie był ulicznym muzykantem i z całą pewnością nie grał na akordeonie. W wielorodzinnym komunalnym moskiewskim domu, w którym mieszkał w latach trzydziestych brat Osipa Mandelsztama, podobno mieszkało dwóch Aleksandrów Giercowiczów: zawodowy skrzypek Aleksandr Giercowicz Ajzensztadt i Aleksandr Giercowicz Bekkerman, który grał na fortepianie. W oryginale sonata jest “wieczna”, mogło więc chodzić o sonatę fortepianową nr 21 B-dur.
W drugiej zwrotce trzeci i czwarty wers to parafraza “Modlitwy” Lermontowa z 1839 roku, co zupełnie zmienia sens – muzyk powtarzał ciągle sonatę zamiast modlitwy, lament tu nie pasuje.
No właśnie, ja też to “bros'” zrozumiałem jako “rzuć”. Proszę oświecić dyletanta.
Oj, to proszę wkleić tu tłumaczenie własne, jeśli jest lepsze. Każdy na swoją miarę. Przecież nigdzie nie pcham się ze swoim tłumaczeniem poza mój blog. Miałam taką potrzebę, to zrobiłam, jak umiałam. Są lepsze, więc proszę się nimi rozkoszować. Doceniam Pani analizę, ale nic mi nie pomoże. Stało się. Popełniłam to, co tu od dziesięciu lat wisi. Teraz kolej na Panią.