GATHER

Nikt nie chce w recyklingu świata być tym z odzysku w instalacji
neonem. Świecić zdjęciem z szyldu! Nikt, jak Pinokio wystrugany
nie chce powstawać. Jego plany nie są już żadnym planem Boga.
Nikt nie ulegnie, chociaż podaż równa się często tylko cenie
transportu i przysposobienie, to rzecz bezpłatna, rzecz dotacji
ciał urzędniczych i machiny, by trwał wciąż obrót. Tak, to podaż,

to wciąż bezbłędna kalkulacja, kto ma być tym, co na imprezy
stawia się karnie i w nie wierzy, że posłannictwo dopuszczenia
go przeobraża i wycenia. A tylko silni ciągną sznurki
bez skrupułów, bo nikt nie zechce się poczuwać. Nikt już nie wierzy
w dar boski i w wyodrębnienie. Towar ma swoje przeznaczenie,
być tym i tamtym to za dużo. Dlatego jedni się zasłużą

wspinania drugich pomaganiu. (Reinkarnacja to rzecz nasza –
za życia można sprzedać znowu towar z odzysku. Tss! sza! sza, sza!)

svgallery=gather

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2008, Nie daję ci czytać moich wierszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na GATHER

  1. Ania pisze:

    To wernisaż? W jakiej galerii? A te pudełeczka na stole przy jedzeniu, to co?

  2. Ewa pisze:

    Galeria się nazywa „gatherseattle”(ma swoją stronę) i tu akurat pokazuje wystawę neonów z recyklingu. Na YouTube jest film, jak oni to do ściany przytwierdzają.
    Pudełeczka to sól różnego stopnia preparowania, można było nią panierować potrawy, szaszłyki baranie. I były takie słodkie babeczki, wyglądały bardzo apetycznie z solą morską. Więc i sól na słodko. Ta firma sponsorowała wernisaż.

  3. Rysiek listonosz pisze:

    No i co, wzrosły statystyki?

  4. Ewa pisze:

    W zasadzie nie, kilkanaście zaledwie wejść. Myślałam, że to rozmowa Wielkiego Poety z mężem wtedy spowodowała taki wzrost pionowy, ale widzę, że to chyba byli pracownicy Radia, zaniepokojeni przebiegiem sprawy. Zdumiewające, że po emisji programu w Radiu już nie sposób się szybko dowiedzieć, kto co powiedział. a nawet tego, czy audycja miała w ogóle miejsce. Przy dzisiejszych możliwościach technicznych!

    Ale błagałam męża, by się już pod tym wątkiem nie odzywał, bo to wszystko niszczy charakter mojego bloga, który przecież ma być artystyczny, a nie sportowy. Ten ostatni wpis zlikwidowałam, bo się podszywał pod Wielkiego Poetę. Ale ten widzę się i tak odezwał i swoje trzy grosze pozostawił.
    I dzisiaj następny nudziarz wpisał swoje mądrości. Chciałam to wszystko usunąć, cały wątek, ale potem napiszą, że to było jakieś dziedzictwo narodowe i pojawi się jeszcze prokurator.

  5. Ania pisze:

    Bardzo dobry był wczoraj w telewizji w „kinie sąsiadów”: Karel Kachyňa „Ostatni motyl”. To bardzo piękny film, dla polskiej kinematografii zupełnie nieosiągalny umiar. U nas byłby zaraz surrealizm, albo histeria. Tajemnicą chyba jest, jednak to, że tam grali naprawdę utalentowani. Dzieci były rewelacyjne.
    A ta sól, to ma jakąś nazwę?

  6. Ewa pisze:

    Tak, to Janna Wemmer kucharz w Seattle wykonała te mieszanki soli z morza. Np. waniliowy, Soy, Bloody Mary, ananasowy Cumin Chili, Carmel, Cocount Garam Masala, Lawenda Rosemary, Nicoise Oliwa, Almond Kardamon i Orange. Dodaje się je po ugotowaniu i do wykończenia potraw.
    Jest coś na rzeczy, bo gdy szukałam w necie przepisów świątecznych natrafiłam na blog White Plate, bardzo piękny blog o jedzeniu i tam przeczytałam, że w Polsce też się daje tylko sole morskie, bez sztucznych dodatków. Tam też się dowiedziałam, że są nagrody dla takich blogów i wszyscy intensywnie ze sobą współpracują, wspierają się, bez żadnego bloga społecznościowego.
    Coraz częściej wchodząc na portale i blogi literackie mam uczucia wymiotne. Widocznie tamtejsi kucharze nie potrafią gotować.
    A Kachynię też widziałam, rewelacyjny.
    Ale ten film już w telewizji był.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *