SOPHIE’S COMIC CAFE

Nie będzie czas zamieniał trwania! Mądrość, to nie
prorokowanie! Ach prowokacja? Poród? A więc
i prokreacja! Po pół wieku
jak przyszpilone tkwi w człowieku
wyobrażenie, że na ścianie
są te przedmioty nie tak tanie
marzeń bezsennych nocy w wierze,
że je ktoś tamtym i wnet zabierze
i nam przyniesie. Ot, namiastka
postnych dni moich…

Tego miasta w kawiarni sławnej o wystroju
przełomu wieku, gdy niemrawo
spłodzić mnie miano w niepokoju
są te przedmioty, co na ścianie,
potrzebne przecież w domu mamie
przybędą kiedyś w czasu sferze
produkcji. Ale w Vancouverze
czas sobie zakpi z nich, gdy kawą
próbuję zalać morze rojeń, co za stołem

w porcie rozbija resztkę żagli.
Może i morze mi pokradli w tych pięćdziesiątych
latach znużeń? Ja, efekt czyjś gdzieś zaburzeń
seksualnego szczytowania? Mnie tam w noc czarną, gdzieś w piernacie
poczęli ludzie. A tu bracie, tutaj wieszano bibeloty
za które dziwka każdej nocy dawała by za te precjoza
każdy centymetr swego łoża
każdą cześć nawet i nie swoją
dawałaby, wciąż będąc gołą!

Inny jest czas i inny kraj
jem obiad mając w głowie
zbliżenie zdjęcia canady dry
w dzisiejszej Sophie’s Cosmic.

svgallery=cafe

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2008, Nie daję ci czytać moich wierszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na SOPHIE’S COMIC CAFE

  1. Aja pisze:

    lekkie spojrzenie, przystepne. musi zapewne byc kolorowe takie wrażenie. Pozdrawiam

  2. Ewa pisze:

    Absolutnie nie kolorowe, minorowe. Napisałam taki wiersz, bo ta knajpa ma wystrój na lata pięćdziesiąte, przypadające na moje poczęcie i wczesne dzieciństwo. Taki tam był dizajn, dość drażniący dla kogoś takiego jak ja, kto przeżył rządy Bieruta i Gomułki, mama stała w kolejce za lalką dla mnie, a tam na ścianach tej kanadyjskiej knajpy takie odlotowe myszki miki i Barbie i cały świat amerykańskiej prosperity tych lat. Kanada to nawet w obozach koncentracyjnych była synonimem obfitości.

  3. bruce lee pisze:

    dobra jesteś, nie ma co, dobra.

  4. Ewa pisze:

    Ha, ha, ha! Kumoter Szyszkownik?

  5. brus li pisze:

    nie, po prostu npisałem, to co myśle. masz dobre oko, dobrze piszesz i tyle. tu nie ma podtekstu

  6. Ewa pisze:

    > li
    Kumoter Szyszkownik to chyba postać z filmu „Kingsajz” Juliusza Machulskiego, o ile dobrze pamiętam. Takie wazeliniarstwo wynikłe z wspierania się nominowanego, bo szyszkownik to tam, w tym państwie krasnoludków była chyba ranga, czy stopień oficerski.
    Wstawiam tu pospiesznie wiersze, są dość chropawe i wymagają jeszcze wyszlifowania, są to tylko blogowe notatki. Strasznie się cieszę, że Ci się podobają, bo zawsze jednak, ta pierwsza wersja, to dusza wiersza.
    Koniecznie polecam czeski film „Pupendo” TV Polonia, o 22! Dzisiaj!

  7. Ania pisze:

    trochę się rozczarowałam „Pupendo”. Jakiś tam w tym wszystkim widzę fałsz. Może realia czeskie były trochę inne niż u nas w latach osiemdziesiątych. Ale przesłanie w porządku.

  8. Ewa pisze:

    Ja, prawdę mówiąc też. Zobaczyłam film 5 lat temu bez napisów polskich i dopiero wczoraj te dyskusje zrozumiałam. Ale ponieważ myśmy od stanu wojennego też podobnie w izolacji robili ceramikę na sprzedaż, to ten film jest mi bliski. Ale trochę wywietrzał, fakt.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *