O likwidacji partii

W pismach londyńskich, pisanych tuż przed śmiercią, Simone Weil domaga się całkowitej likwidacji wszelkich partii politycznych.

Z pewnością miała na myśli założoną niedawno przez sławną i piękną polską pisarkę Manuelę Gretkowską „Partię kobiet”.
Tak jak prosto i uroczo przedstawia na publikowanych przez GW w videogazecie potrzebę zaistnienia powołanej przez siebie partii, tak też głos Simon Weil sprzed pół wieku jest druzgocący i kategoryczny.

Dwie panie różni jedynie punkt widzenia.
Zdawało by się – pisarkę, rzemieślnika ducha – powinno powodować zamierzenie duchowe, a nie socjologiczne.

Udowadnia tę sprzeczność w krótkim eseju Simone Weil, wypunktowując wszelkie lisie imitacje powodowane działaczami wszelkich na świecie partii.
I tych, działających legalnie i tych, przeciwnych reżimom, w podziemiu.
Nawet, jeśli zaczynają od słusznego sprzeciwu, zawsze przerodzą się w zło.
Tu daje przykład klubu jakobinów, zaczynającego od swobodnych dyskusji, a zakończonego na totalitarnej gilotynie.

Simone Weil bada drobiazgowo, czy partia może zawierać jakieś dobro i badanie wypada niepomyślnie.
Nie może!

Weil wśród licznych przykładów i dowodów wyodrębnia trzy zasadnicze czynniki powodujące zezłośliwienie każdej partii i jej wynaturzenie wbrew początkowym intencjom.

Najważniejsze jest rozdymanie przez partie namiętności zbiorowej, którą każda demokracja powinna neutralizować i okiełzać.
W wypadku totalitarnych zapędów partii rozbuchuje jedynie apetyty, wspierające się wzajemnie i ogrzewające własnym ciepłem jednomyślności i pożądania.
Drugą cechą jest potrzeba wzrostu każdej partii, jej tuczenia, werbowania członków i zwalczania bezwzględnego tych, którzy do partii nie należą.

Trzecią, cechą jest bałwochwalstwo.
Ponieważ cel każdej partii jest niejasny, machina partyjna raz wprowadzona w ruch, zaczyna działać sama dla siebie.
Pretekst dobra publicznego jest czystą fikcją.
Pozostaje jedynie totalitaryzm.

Simone Weil rozszerza temat na inne aktywności publiczne, zawierające tę chorobę, jak koła przyjaciół pism, koterie skupione w grupach, ugrupowania w sztuce (surrealizm i kubizm), frakcje Kościołów.
Dzisiaj miałaby pewnie na myśli blogi internetowe i portale.

Ale wszystko ma swe początki w partiach, od których trąd się zaczyna.

Sprzeczność indywidualnego myślenia wystąpi zawsze i członkowi pozostaje albo konflikt sumienia i tajne myślenie własne, albo przyjęcie myślenia partii.
Obie możliwości, spowodowane jedynie istnieniem partii, niszczą nieodwracalnie duszę.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *