DZIENNIK WOROCŁAWSKI (1)

DZIENNIK WOROCŁAWSKI (1)
23 stycznia 2023, poniedziałek. Pracę Kajtka w Berlinie przełożono na luty, a Marek już przez Internet kupił mi bilety kolejowe na IC „Wawel” tam i z powrotem, których nie można zwrócić. Postanowiłam więc na ten tydzień pojechać do Wrocławia i wreszcie porządnie sfotografować lokalizacje mojego komiksu. Zdjęcia ściągane z netu są niewystarczające, a też chciałam, by odwiedzając Wrocław wróciła mi pamięć lat siedemdziesiątych.
Pociąg jechał z Przemyśla i wiadomo, że musi być spóźniony, ale te dodatkowe 10 minut na peronie dało się wytrzymać, gdyż styczniowa pogoda była w miastach łagodna, chociaż za oknami było po horyzont biało. Otyły, młody Niemiec siedzący obok ciągle chodził do wagonu gdzie sprzedawano napoje i zapiekanki. Wysiadając we Wrocławiu zdołałam po angielsku wyjaśnić mu, że może zająć moje miejsce przy oknie, gdyż rezygnuję z dalszej podróży do Berlina. Był ucieszony.
I byłam znów we Wrocławiu. Zapachy Holu Głównego, a raczej odoru specyficznej mieszaniny moczu, papierosów, alkoholu i brudu teraz zastąpił aromat kawy i ziół pizzy. Kiedyś koczowali tu nocami nie tylko bezdomni, ale pijacy różnych profesji, gdyż tylko tutaj można było oficjalnie kupić nocą alkohol i go tu wypić.
Teraz jest nawet pustawo i swojsko. Ciepłe, drewniane rzeźbienia z początku ubiegłego wieku są szczątkowe, niemniej nawiązuje do nich kolebkowy dach hallu mający poszycie z drewna, blachy i szkła. Pozostały charakterystyczne, żeliwne slupy secesyjne, jak i mauretański ośli grzbiet w drzwiach i oknach. Kino Dworcowe, mieszczące się w zachodnim skrzydle, gdzie można było wejść w każdej chwili, gdyż wyświetlano filmy w trybie non stop miało bardzo dobre filmy, można było tam przeczekać – zlikwidowano, ale podobno mają reaktywować.
Właściwie to ten sam dworzec unowocześniony, wzbogacony windami i ruchomymi schodami, przejrzystą informacją i łatwością kupna biletu.
Idę na przystanek tramwajowy równolegle do Piłsudskiego, byłej Świerczewskiego, gdzie podobno szły pochody 1-majowe, a ja zawsze wtedy jechałam do domu korzystając z dni wolnych. Tramwaj na Sępolno przyjeżdża natychmiast, wszystko mi się w mózgu otwiera, szczególnie, gdy tramwaj bierze ostry zakręt przejeżdżając przez Park Szczytnicki, teraz w uśpieniu pokryty czerwonymi liśćmi. Tutaj podobno Albin zostawił swoją żonę na pastwę bandytów i uciekł, co nie przeszkodziło im trwać w związku małżeńskim aż do jej śmierci.
Mirka czeka już na mnie na Partyzantów, wygląda doskonale. Mieszkanie będzie tylko dla mnie, objaśnia i oprowadza, włącza ogrzewanie. Na razie jedziemy do jej nowego domu do Wojnowa na obiad. Po drodze dopada nas biały maltańczyk Chico z bródką w kolorze herbatnika. Krzysztof doprawia ryż kurkumą, a Mirka oprowadza mnie po świeżo wybudowanym domu który urządziła w modnym stylu minimalistycznym. Wszystko na biało, biel łamią gdzieniegdzie szarości poduch rozległych kanap i obfita zieleń w wiklinowych donicach. Wysokie stropy, szafy ukryte za szklanymi, rozsuwanymi drzwiami od podłogi po sufit, podobnie z oknami, dom wydaje się jeszcze większy. Naprzeciwko mają domy dwie córki Krzysztofa, z domu starszej wybiegają dwa śnieżnobiałe, niespełna roczne samojedy.
Mirka wyciąga z piekarnika udka kurze. Nie jadłam mięsa już trzy lata, niemniej jestem po podróży bardzo głodna. Krzysztof, budowlaniec i projektant osiedli zna każdy dom we Wrocławiu i przestrzega mnie, że Na Ostatnim Groszu wszystko zabudowane, a na Buraczanej z pewnością domu, gdzie mieszkałam, nie ma.
Krzysztof podwozi nas do Witka, brata Mirki, mieszkającego z córką, zięciem i wnukami w ogromnym domu w Kamieńcu Wrocławskim. Witają nas dwa psy i kot, Tymoteusz miał wczoraj szesnaste urodziny, jemy tort piernikowy. Zabrałam laptop, Magda, córka Witka przegrywa moje rodzinne archiwa, wspominamy wakacje w Przemyślu u naszej wspólnej babci. Witek dużo pamięta, uzupełniam to, czego nie wiedziałam.
Robi się późno, zapraszają mnie na sobotę, ale ja wiem, że do końca będę poszukiwać miejsc i adresów. Magda odwodzi mnie i Mirkę, ja wysiadam na Partyzantów w drobnym śniegu.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2023, dziennik ciała. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *