SONETY KALIFORNIJSKIE (1)

I. LOT
Są z Odessy nie całkiem, wieś niezrozumiała,
nocą jechali wcześnie, bo wnuczka na stronie
mylne widziała pory. A przecież podwoje
dopiero o piątej otwiera Lufthansa.

Osiemdziesięcioletni ojciec, córka baba tęga,
ukraińscy Polacy. Dosyć już tych rozstań!
Nie znają Sonetów krymskich. Tak, u nich jest Rosja,
ale lecą do córki, gdzie Rosja nie sięga.

Kraków w dole słoneczny upalnego lata,
gołębie krążą jeszcze by opaść na Rynek.
Gdzieś wylądujemy po to, by się móc pobratać

nie dbając ani o wprawę, ani o przyczynę,
bo jesteśmy bezsprzecznie przecież cząstką Świata
nawet, jak nas wystrychną przypisując winę.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2021, Nie daję ci czytać moich wierszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *