LATA PIĘĆDZIESIĄTE POSZERZONE (18)


Rozdział VI

Rudek (7)
Trudno było wywnioskować, co się wydarzyło w Gruzji, o czym dramatycznie doniosła Wolna Europa. Czy Gruzini zbuntowali się bezpośrednio po odczytaniu referatu przez Chruszczowa w Moskwie na XX Zjeździe KPZR, w którym obarczono Stalina wszystkim, co złe? Czy w obronie Stalina, najsłynniejszego na świecie Gruzina, czy przeciwko niemu? Chruszczow bez względu na intencje stłumił rozruchy szybko i krwawo. Opinia publiczna została poinformowana też w Polsce, poprzez obowiązkowo rozprowadzaną prasę radziecką, gdzie jedynie napomknięto, że zajścia sprowokowały tureckie tajne służby, ale szybko zdecydowano się sprawę przemilczeć. Ponieważ zdarzenia zbiegły się czasowo z tajemniczą śmiercią Bieruta w Moskwie, Rudek chłonął wszelkie okruchy wiadomości z zagłuszanej coraz intensywniej Wolnej Europy, której słuchanie okupowane było torturą zagłuszanego odbioru.
Jak się zorientował, strzały padały z Hotelu Tbilisi, z dachów domów, z ulicy do, przeważnie studentów, siedzące na drzewach dzieci. Strzelano do demonstrantów zasłaniających się portretami Lenina i Stalina. Wjechały czołgi, otoczony tłum próbował ratować się wskakując do rzeki Kury. Wprowadzono stan wojenny, więzienia zapełniły się demonstrantami.
Na pogrzeb Bieruta w marcu do Warszawy jechały delegacje ze wszystkich ważniejszych zakładów pracy i placówek kulturalnych z całej Polski. Rudek, który miał pełne ręce roboty, gdyż kończył budować maszt rurowy w Radiowym Ośrodku Nadawczym w Rudzie Śląskiej wysoki na 160 m, musiał wszystko wstrzymać, gdyż nie miał kto jego decyzji zatwierdzić. Zresztą, zlecenie tej pracy pracowni Rudka i jej ukończenie nie leżało w interesie radiosłuchaczy, gdyż równocześnie z polepszeniem odbioru państwowych stacji radiowych transmitowanych z radiostacji Gliwice, na maszcie zamierzano umieścić potężne zagłuszarki audycji zagranicznych.
Również jego pracownia pracowała nad masztem telewizyjnym w Bytkowie wysokości 230 metrów, co było palące, gdyż telewizja w warszawie szła pełną parą, a Ślązacy, którzy uważali że stolicę po wojnie odbudowano dzięki wyśrubowanym normom wydobycia węgla, jej nie mieli.
Wszyscy poddali się żałobie, która i tak nie wróżyła niczego lepszego, gdyż rozpętała jedynie walkę o władzę w łonie Partii, nie tylko w Warszawie, ale na szczeblach województw czyli i w Stalinogrodzie.
Ci, którzy nie pojechali na pogrzeb do Warszawy i tak musieli w Stalinogrodzie udać się na Plac Dzierżyńskiego, skąd było słychać o godzinie 11 przeraźliwe syreny okolicznych kopalń włączone równocześnie.
Rudek już od miesiąca wiedział o tajnym referacie Chruszczowa, który składał się z kilkudziesięciu stron. Plotka głosiła, że można go było kupić na Bazarze Różyckiego w Warszawie, gdyż kazano go wydrukować i rozdać w zakładach pracy komórkom partyjnym i omawiać na tajnych zebraniach, a były to ogromne nakłady. Miał egzemplarz kosztować około 500 zł, co równało się najniższej pensji miesięcznej, a jednak był popyt. Rudkowi zupełnie starczały te rewelacje cytowane w Wolnej Europie, ale tekst stał się wkrótce szeroko dyskutowany, cytowany i znalazł prawdziwych fanów w jego pracy.
Nadeszła Wielkanoc, Krystynie udało się kupić szynkę i rodzynki oraz mak, a Rudek zauważył, że w Stalinogrodzie od dwóch lat w radiu na Boże Narodzenie nieśmiało puszczano kolędy, a w tym roku wspominano w gazetach o pisankach i wielkanocnych zwyczajach ludowych. Ludzie starali się żyć normalnie, wszelkie dobre wiadomości wolne od polityki przyjmowane były z nadmiarowym aplauzem. Tak wiwatowano na cześć kolarza Królaka, który w tym roku wygrał majowy Wyścig Pokoju. Rudek nie interesował się żadnym sportem, ale oblał ten radosny moment z pracownikami swojej pracowni.
W maju podano na pierwszej stronie w oficjalnej prasie wiadomość, że nie żyje 55 letni Aleksander Fadiejew, którego Rudek pamiętał z Kongresu Intelektualistów we Wrocławiu jako tego, który ten Kongres popsuł i przez którego wyjechało w proteście wielu obrażonych i zniesmaczonych zachodnich ważnych dla reżimu intelektualistów. Chwalił się tam takimi pisarzami jak on, a jego słynne zdanie „kraj, w którym moje dzieła wychodzą w 2 milionach egzemplarzy, nie może być nazywany krajem o niskiej kulturze” przeszło do historii. Wolna Europa zaraz zdementowała radzieckie doniesienia o sercowej chorobie i śmiertelnym zawale Fadiejewa. Był wieloletnim, leczonym w psychuszkach alkoholikiem i zabił się ze sławnego rewolweru przechowywanego w szufladzie od wojny ojczyźnianej.
Do biura Rudka wracali koledzy z delegacji z Targów Poznańskich przerażeni. Nawet nie bacząc już na podsłuchy, inwigilacje, szpiegów, roztrzęsieni opowiadali o czołgach i trupach. Rudka bezpartyjnego nie wybierano na wyjazd na Targi, gdyż zawsze był to przywilej i nagroda, a teraz ucieszył się, że nie pojechał. Gazety jednostajnie komunikowały o przywróconym porządku w mieście i czekających procesach sądowych prowodyrów, którzy dali posłuch obcym, wrogim Polsce Ludowej elementom.
O wszystkim szczegółowo informowała Wolna Europa, której cały czas zarzucano, że kłamie, choć w Poznaniu byli obserwatorzy-świadkowie nie tylko z całej Polski, ale i ze świata.
Znaleźli się w Stalinogrodzie śmiałkowie, którzy jednocześnie drukowali i rozklejali ulotki wspierające poznański zryw. Na murach domów i nawet w sławnym, niezwykle brudnym szalecie katowickiego Rynku, do którego schodziło się po schodkach, pojawiały się obelżywe napisy. Władze miasta bały się, że Poznań może powtórzyć się tutaj. Same wiedziały mimo kłamliwych statystyk, raportów i komunikatów, że są ku temu powody, ale oficjalne mowy Cyrankiewicza i Gierka nakazały przyjąć im postawę potępiającą. Zmuszano załogi zakładów pracy do wieców i zebrań przeciwko wrogim siłom winnym rozruchom w Poznaniu.
Rudek zobligowany terminami pracował normalnie i po zawiezieniu Krysi z dziećmi do Sidziny odwiedzał ją kilkakrotnie jadąc do nich w sobotę po pracy i wracając nocnym pociągiem w niedzielę. Właśnie zlikwidowano pierwszą klasę, z której i tak nigdy nie korzystał. Dawna klasa druga została nazwana pierwszą, a trzecia drugą. Rudek podróżował dawną trzecią klasą, czyli na gołych ławach drewnianych.
2 lipca 1956 uroczyście zamknięto XXV Międzynarodowe Targi w Poznaniu donosząc w gazetach, że zakłady ZISPO, Wielkopolska Fabryka Urządzeń Mechanicznych, Poznańska Fabryka Maszyn Żniwnych, Poznańska Wytwórnia Papierosów, Poznańskie Zakłady Metalurgiczne, „Pomet” i wszystkie pozostałe zakłady wróciły do normalnej pracy, a dzieci pracowników wyjechały na kolonie letnie. Że działają już linie tramwajowe i autobusowe i otwarto sklepy. Pogrzeby ofiar w obecności księży, rodzin, Cyrankiewicza i Gierka oraz innych przedstawicieli Partii odbyły się 8 czerwca, w których jak zapewniano „wbrew tendencyjnym plotkom” nie było kobiet i dzieci. Trumny udekorowano Kawalerskimi Krzyżami Orderu Odrodzenia Polski i morzem kwiatów.
W tej samej gazecie codziennej Rudek przeczytał ze zdumieniem, że siłą zmuszano konduktorów autobusów do wyłączenia się ze strajku, nikt nie chciał działać wbrew władzy ludowej, a mąciciele i podżegacze nie mieli nic wspólnego z klasą robotniczą. Zrobili to cudzoziemcy, którzy tajnie przybyli na Targi.
Dalej cytowano zachodnią prasę z krytycznym komentarzem wrogich Polsce Ludowej rządom wykorzystujących polskie nieszczęścia do siania szkodliwej propagandy.
Rudek specjalizował się w projektowaniu urządzeń i realizacji transportu pionowego i poziomego. By coś sfinalizować z jego innowacyjnych projektów musiał przejść przez zespoły robocze, komisje, konferencje, posiedzenia. Wypełniano tony pism, przepisywano zalecenia ministerstwa, planowano i pisano sprawozdania, załączano instrukcje, plany perspektywiczne, analizy ekonomiczne, skargi i wnioski, wydawnictwa własne, informacje dla prasy i radia, sprawozdania z delegacji, projekty instrukcji dla kopalń, protokoły kontroli, sprawozdania i notatki, projekty regulaminu pracy, ochrony pracy, sprawozdania ze stanu stacji ratowniczych, oceny wypadkowości, sprawy hoteli robotniczych, domów młodego górnika, plany inwestycyjne, realizacje inwestycji, założenia projektowe i projekty wstępne kopalń, plany i programy postępu technicznego, miernictwo górnicze, dokumentacje geologiczne, wykresy głębinowe, zestawienia zasobów węgla, granice eksploatacyjne, eksploatację złóż, karty ewidencyjne, maszyny górnicze, urządzenia podsadzkowe. To wszystko omawiano na nie kończących się zebraniach i konferencjach.
Rudek podlegał też ciągłym zmianom i reorganizacji zwierzchnictwa. Centralny Zarząd Przemysłu Węglowego zmienił się na Ministerstwo Górnictwa i Ministerstwo Przemysłu Ciężkiego, potem na Ministerstwo Górnictwa Węglowego oraz Centralnego Urzędu Naftowego.
Tymczasem w Stalinogrodzie zdarzały się też pomyślne przemiany. Z satysfakcją Rudek przeczytał o oddolnej inicjatywie postawienia budki telefonicznej, gdyż z obiecanych przez Ministerstwo Łączności 15 budek Górny Śląsk żadnej z Warszawy nie dostał. W Gliwicach odnaleziono przedwojenną, poniemiecką rozmównicę telefoniczną i po remoncie postawiono ją w Stalinogrodzie na Placu Wolności.
22 lipca nastąpiło huczne otwarcie Stadionu Śląskiego w Parku Kultury i w ferworze entuzjazmu Rudek zdołał przekonać swoich zwierzchników, że nie jest zainteresowany sportem, by w ten dzień wolny od pracy móc uciec do Krysi i dzieci do Sidziny.
Coraz częściej pisano o odstąpieniu w Stalinogrodzie od centralnej dystrybucji towarów rozwożonych po sklepach na rzecz bezpośrednich zamówień u producentów. I tak w państwowych sklepach pojawiły się wyroby rzemieślnicze, z początku drobna galanteria i krawaty wytwarzane chałupniczo lub w maleńkich, zakonspirowanych fabryczkach, co było wcześniej nie do pomyślenia. Hala Targowa, cały czas krytykowana na łamach prasy, gdzie nagłaśniano procesy sądowe takie jak pokazowy proces małżeństwa oskarżonego o handlowanie kaszanką nieznanego pochodzenia, nagle przestała być obiektem krytyki. Rzemieślnicy dostali w lipcu pozwolenie na działalność i mieli tam swoje legalne stragany.
Rudek jeżdżący po budowach, rozmawiający z robotnikami wiele doświadczał i wiele widział. Robotnicy gnieżdżący się w hotelach robotniczych skarżyli się na brak poduszek, brud i zapchane ubikacje. Pijaństwo i burdy przed hotelami odnotowywała codzienna prasa jako sensacje, ale Rudkowi było ich po prostu żal. Poprawiało się trochę w zakresie rozrywek po pracy, niemniej krąg taneczny w odległym Parku Kultury był zbyt męczący dla spracowanych mężczyzn, a odradzająca się po stalinizmie przedwojenna tradycja dansingu nie była do nich adresowana. Pili w swoich pokojach przepijając fuchy, gdyż butelka wódki czy samogonu, a nawet kiełbasa, były tak jak za czasów okupacji, tak i teraz środkiem płatniczym.
Nic nie zrobiono ze Stalinogrodzkim Dworcem Kolejowym, gdzie mimo protestów kolejarzy w dalszym ciągu sprzedawano w bufecie czynnym całą noc alkohol ściągający tam nie podróżnych, a pijaków.
Rudek wracając niejednokrotnie późno z wyjazdów i konferencji w innych miastach, szedł przez martwe miasto o zezowatych, skąpo ubarwionych neonach pustymi, zimnymi ulicami. Z przyległych do chodników stojących samochodów zauważył zupełnie nowe. Były to najnowsze modele radzieckich moskwiczów i dla Rudka była to jedyna nowość kończącego się, burzliwego roku 1956.
W październiku wraz z Krysią był dumny z pierwszej wywiadówki Andrzeja pierwszoklasisty. Specjalnie dla Obywatela Rudka przysłał Inspektorat Oświaty w Katowicach wyrazy uznania za troskliwą opiekę nad Jego dzieckiem, kształtowaniem Jego charakteru, wyrabianiem poczucia dyscypliny i sumienności w pracy. Rudek, który nie miał pojęcia do której szkoły Krystyna zapisała Andrzeja, ani też czego się uczy, jeszcze bardziej był z siebie dumny. Udało mu się kupić Andrzejowi w prezencie szachy i skutecznie nauczyć go grać kosztem nie odsłuchanych audycji Wolnej Europy.
Jednak niebawem do nich wrócił. Nastały ponure chwile nasłuchów od 11 listopada przebiegu rewolucji na Węgrzech, co zdawało się jakimś pokrzywianiem Historii, która zaczynała się powrotem Gomułki do wielkiej polityki całkiem optymistycznie.
Ale być może to właśnie przestraszone Węgrami i gniewem ludu władze Stalinogrodu postanowiły przywrócić miastu jego pierwotną nazwę. Zakazane słowo Katowice wróciło do łask, na dodatek dziennikarze prześcigali się w długich artykułach zawile tłumaczących ten wstydliwy powrót.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2021, dziennik ciała. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *