LISTY

Zanim wyjadę zgromadzę do podróży z braku listów do mnie obce listy, które będą mnie wspierać i dawać dowód na to, że komunikowano się kiedyś intensywnie, mimo gorszych warunków, jakie korespondenci mieli do dyspozycji.

Jeleński przebywający na Korsyce w idyllicznej scenerii ruin zamku, morza i malującej ukochanej kobiety każdy dzień nadejścia z Paryża listu od Józia dokumentuje jako wielkie, wyjątkowe szczęście.
Listy to też dzielenie się radością posiadania zastępczego:

„Jej jasność i przejrzystość, jej wspaniała konsystencja i wolność — jakby była wykuta z kryształu w blok, który lata i pływa — jest dokonana kosztem „depouillement” do elementów czysto pierwotnych — jej całkowitą odmową (refus) historii. Une creature bestiale et poetique — poetyczna w sensie uniąue — oto, czym jest dla mnie Leonor. Ja oczywiście muszę znaleźć inne rozwiązanie, nie mogę, nie stać mnie niestety na tę samą wolność. Szereg fenomenów historycznych (jak wolność abstrakcyjna, nie tylko w moim konkretnym wypadku) zespoliło się zbyt istotnie i głęboko z tym, czym jestem, abym je mógł odrzucić.”Flaubert, obsesjonat epistolarny, piszący wciąż, zastępujący regularny romans z kobietą listami udowadnia jej, że ta kilkuletnia wstrzemięźliwość cielesna służy jedynie miłości. Według biografa Browna pisanie listów stanowiła wstrzemięźliwość od publikowania literatury, którą kochał i która była dla jego życia najważniejsza:

„Jeśli zacznę publikować, będzie to uczynione głupio, jako akt posłuszeństwa […] bez jakiejkolwiek inicjatywy z mojej strony […] Nie odczuwam ani potrzeby, ani pragnienia […] Brzydzi mnie, że pomysł nie wychodzi ode mnie, lecz od innych ludzi. Co może dowodzić tylko tego, że to ja jestem w błędzie”. Zewnętrzne nagrody, jakich mógłby pozazdrościć – pieniądze, społeczny prestiż, miłość kobiet – to wiele pokus, którym się należało oprzeć, będąc służebnikiem sfery ducha. Gdyby sztukę uprawiać wyłącznie dla wszelkich celów poza jej własnym interesem, oznaczałoby to zatracenie jej kapłańskiej funkcji, a dla artysty – utratę jego pozycji, jako centrum wszelkich odniesień. Czy nie wyszedłbym na jakiegoś cholernego kretyna po czterech latach?”[…] „Obrałbym cel inny niż sama sztuka, a przecież sama sztuka aż do tej chwili mi wystarczała, więc gdybym zażądał czegoś więcej, oznaczałoby to, że stałem się kimś mniejszym, niż jestem […] Obawiam się, że demon pychy może mnie podkusić do palnięcia jakiegoś głupstwa, z drugiej strony natychmiast powiedziałem «nie», zdecydowanie «nie». Jak ślimak ze strachu, że pokala się ziemią albo zostanie zmiażdżony czyimś butem, wpełzłem z powrotem do mojej skorupy”.

przeł. L. Niedzielski

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2008, dziennik ciała. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *