I powiesz mi, gdy będzie już
banalnie ścięty każdy luz
i wydrwi każde przerażenie.
I kiedy puste słowa wciąż
powznosisz w niebo, wtedy ton
fałszywszy będzie niespełnieniem.
A kiedy sen ostatniej krwi
kolor nasyci, głuche drzwi
otworzą się już niepotrzebnie.
I miniesz jak rozprysły głaz
skruszony rytmem łomu faz
co nowe tną przestrzenie.
Świetnie się czyta, przynajmniej mnie.
Tylko jakby brakuje mi jednego wersu, takiej małej puenty- jesli dobrze zrozumiałam, parafrazując
Kłamię
Kiedy mówisz mówiłeś, że aktor jak
zwłoki zaczyna pachnieć
rolą
Ziemią do której idzie
Zmierzasz do nicości głuchyś
na wołanie
obojętność
wobec odciętych skrzydeł
zostało tylko
postawić znak
droga jednokierunkowa….
Pozdrawiam
Niezupełnie. Pani wiersz odczytuje tak:
Podmiot liryczny podejrzewa adresata o udawanie, o mówienie nieprawdy dlatego, bo chce uprawiać „Zelig” (Woody Allen). Powinowactwo z moim wierszem jest tylko takie: „głuchy na wołanie”.
Podmiot liryczny sugeruje adresatowi, że niedługo i tak szlag go trafi i zostawia wprawdzie jakiś ślad, ale i to nie jest do końca wiadome, czy pozostawił. W ostatnim wersie zdaje się jest aluzja do Waltera Benjamina (Ulica jednokierunkowa, tłum. Andrzej Kopacki, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 1997).
Ja natomiast chciałam powiedzieć, że podmiot liryczny wygarnia adresatowi, że jest głupi, durny i że przeoczył szansę, która się nieczęsto zdarza, poprzez swoje milczenie. Że tym milczeniem nie tylko pozbawił wolności siebie (luz), ale i cały kosmos, który w niepokoju domaga się od niego spłaty tego długu.
Nie dość, że milczał, to jeszcze mówił ujemnie, czyli poniżej milczenia, wypowiadał bowiem słowa puste. I kiedy się wreszcie obudził (krew symbolizuje życie, które w snach się budzi), będzie już za późno. Będzie już dostęp, ale niepotrzebny, nie dający się już wykorzystać. I tu jest puenta, w ostatniej zwrotce: głaz, czyli martwota w jaką adresat zamienił swój potencjał zostanie zmieciona przez rozszalały i rozgniewany żywioł kosmosu.
Ale cieszę się tym Pani pochyleniem nad wierszem. Wielcy tego świata odczytywali wiersze różnie, nie tylko tak, jak Joseph Goebbels Friedricha Hölderlina.
Ano, tak rozumiem, iz popełniłam błąd. Odzczytałam mniej więcej intenję zawartą, ale jakże nietrafnie- Pani zamysł jest dobry. Ta chwila z przeoczeniem jest zastanawiająca. A zamysł po prostu Pani – ujęcie szerokie ale i chyba jednocześnie wąskie wręcz indywidualne.
Także przpraszam, i dziękuję za komentarz, bo jednak wyjaznienie -ekspanans, przewaznie weryfikuje błędy.