FLAUBERT

Post ten dedykuję wszystkim miłośnikom literatury, których rażą wszystkie ordynarne słowa w Internecie i którzy za ich używanie pragną autorów pozamykać w szpitalach psychiatrycznych (he, he, Leszku!).

Właśnie kończę czytać biografię największego pisarza wszech czasów, z którego czerpali, czerpią i będą czerpać Ci, którzy wyznaczają ścieżki sztuce najlepszej.
“Gustaw Flaubert. W niewoli słowa i kobiet” Fredericka Browna, to ogromna 740 stronicowa najnowsza biografia obfitująca w sekretne listy pisarza, których nigdy by nie zgodził się opublikować.
Kiedy całe moje dzieciństwo i młodość upłynęło w czasach, gdy na murach pisano kredą „hój” i nikt nie wiedział, jak ortograficznie ten najpopularniejszy w języku polskim wyraz napisać, gdyż nawet i słowniki były strzeżone przed słownym świństwem, biografia Flauberta wulgaryzmów zawiera mnóstwo. Największy pisarz świata nie stosował żadnych uników w mowie potocznej i pisanej w listach.
Ja ich nie używam tylko z prostego nawyku nieużywania. Dlatego też podaję fragment przyzwoity:

„Staję się świnią”, skromnie napisał do Bouilheta z Damaszku. Dzięki arbiter elegantiae, Camiile’owi Rogierowi, Bejrut stał się dla Flauberta szczególnie po temu odpowiednim miejscem. Jeden z poranków spędzili tam z pięcioma kobietami wybranymi przez Rogiera, którego genitalia, jak Flaubert zapewnił Bouilheta, były proporcjonalne do seksualnego apetytu. „Zerżnąłem trzy kobiety i miałem cztery orgazmy – trzy przed obiadem i jeden po deserze. Zaproponowałem nawet stosunek rajfurce, ale ta, ponieważ wcześniej nią wzgardziłem, teraz z kolei sama odmówiła […] Młody Du Camp miał tylko jeden orgazm. Jego członek wciąż był jeszcze obolały wskutek pozostałości po szankrze, jakim obdarowała go jakaś wołoska kurwa. Kobiety tureckie uważały mnie za odrażająco cynicznego z powodu ostentacyjnego mycia sobie krocza”.

przeł. L. Niedzielski

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na FLAUBERT

  1. Patryk pisze:

    Cokolwiek zabawne. Trzeba mu przyznać, był zapobiegliwy.

  2. Ewa pisze:

    Dałam fragment bardzo łagodny, by nie urazić uczuć Leszka.
    Chciałam Ci się wpisać na temat Twojej blogowej recenzji na „Funny Games” (skandaliczna), ale już nie chcę się kłócić. Mam na karku całą nieszufladę, to chyba 3 tysiące osób. A tak chciałam, by mnie kochano.
    O Flaubercie jeszcze niedługo napiszę więcej, ale dzisiaj o „Edukatorach”.
    Tak, Patryku, grunt to edukacja.

  3. buk pisze:

    Nieszuflada to 100-200 osób i ani jednej więcej. Idę w zakład.
    Liczba odsłon to inna kwestia. 2 osoby mogą ich zrobić 2000.
    Flaubert nie jest wulgarny. Jest bezpośredni. Jak Genet, który pisze “stanął mu”, a mógłby otoczyć wyrażenie aureolą idolatrii jak Maria P.
    “Polska pizda” jest określeniem tak dalece nieosobistym i pozbawionym pierwiastka osobowego, że nie może pociągnąć za sobą mojej urazy.
    A wariat sam przywołuje szpital. Bo go w końcu w sobie nosi.

  4. Ewa pisze:

    Nie wiem, czy wariat. Przecież nie znam na tyle sieciowego blogera, by znać jego choroby. Jedyny, który w necie mi zaproponował współpracę i nie musiałam się prosić. I jeśli wariat odpowiada na maile, to niech będzie wariatem w odróżnieniu od tych zdrowych psychicznie, którzy tego nie robią. Dla mnie to zupełnie wystarczający argument.

    Nie wiem, czy Flaubert jest taki czysty. Jeśli powklejam te charakteryzujące jego wulgarność fragmenty, każą mi opatrzyć blog jakimś dodatkowym oknem tylko dla dorosłych. Być może język francuski jest bardziej finezyjny, nie znam francuskiego. W tłumaczeniu zawsze to będzie język szewca słowiańskiego.
    Taki więc fragment z użyciem żeńskiego organu płciowego, którego nie wolno według Ciebie używać w odróżnieniu od męskiego, którego wolno bez ograniczeń (na Twoim blogu te pieszczotliwe chujki):

    „Niby przystojny kawaler niezdolny do złożenia obietnicy małżeńskiej, ów pozbawiony partytury wirtuoz przemawiał do uporczywego lęku Flauberta przed twórczą impotencją. „Robimy notatki, wyruszamy w podróże […] zostajemy uczonymi, archeologami, historykami, lekarzami, łataczami obuwia i ludźmi o wyrobionym smaku. Co jednak z duszą, energią i siłami żywotnymi? Jesteśmy dobrzy w lizaniu pizdy. Ale pierdolenie? Spuszczanie się po to, by zrobić dziecko?”. Kiedyś, już zadomowiony nad inną rzeką, Flaubert zbuduje pewien niezniszczalny pomnik, na razie jednak Croisset majaczyło mu na odległym horyzoncie nie jako sceneria do tworzenia, ale jako zamknięte schronienie.”

    fr. “Gustaw Flaubert. W niewoli słowa i kobiet” Fredericka Browna przeł. L. Niedzielski

  5. Patryk pisze:

    A Ty jak odebrałaś film “Funny Games”, Ewo?

  6. Ewa pisze:

    Ja Ci Patryku na Twój blog wpisałam, co myślę o tym filmie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *