SMUTEK KOŃCA

Jest w zakończeniach ulga. Nieskończoności groźba znika
i czujesz wolność od jej trwogi. I, nie ma psa, i ogrodnika
i nie ma strat i zmarnowania, bo już się nic nie będzie toczyć
a łzy popłyną sobie same by tylko przemyć suche oczy,
i już odetchniesz w poczekalni, że się wizyta nie odbędzie,
bo pacjent wyjdzie naturalnie, jak widz jedyny w pierwszym rzędzie
widowisk, których nikt nie wita, których oglądać nikt już nie chce,
a przyszedł chory, wyjdzie może wyrwany siłą złej obróbce,
trochę nadpsuty, ale cały. Trochę skopany, lecz o kulach
może i sam się już potoczy dalej, już się nie będzie turlać
po ziemi w błocie i odchodach. Już się nie znajdzie w płodu wodach,
już nie zawierzy żadnej pannie ani się chłopcu nie spodoba,
w asekuracji będzie cichy. Martwy jak pomnik, nieruchomy.
A kiedy przyjdzie nowa miłość, już nawet nie podniesie głowy.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2008, Nie daję ci czytać moich wierszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na SMUTEK KOŃCA

  1. Mały Misio z Krwawym Sierpem pisze:

    Wiersz przynosi ulgę. Lepsza smutna niż żadna.

  2. Ewa pisze:

    Dzięki wielkie za odwiedziny, ale napisałam recenzję wcześniej, przed tym komentarzem, tylko nie miałam czasu wkleić. Więc nie z żadnego kumoterstwa, ani obawy przed krwawym sierpem. Naprawdę książka mi się wyjątkowo spodobała.

  3. Mały Misio z Krwawym Sierpem pisze:

    A ja recenzję zobaczyłem dopiero teraz rano.
    Ale to nic nam nie pomoże. Wytropią nas, stwierdzą, że jesteśmy w recenzenckim układzie i napiętnują na łamach.

  4. Ewa pisze:

    To się też tak zbiegło przypadkowo z toczącymi się rozmowami na kumplach, ale wiadomo, czyta się długo (zawsze staram się przeczytać dwa razy, nim coś napiszę, jedynie z „Lodem” mi się to nie udało) i tak czy owak bym napisała.
    Ja jestem marginalna, ale szanuję sobie tę absolutną wolność blogową i to, że nie mieszkam w Chinach, o czym zdaje się poeci z nieszuflady marzą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *