Noc. Tak niewiele jest już do kresu
minut. Tak się rozkosznie nieśni
z głową ściętą, pogodzoną z brakiem.
Zniknęły z pól plony i w czerni
ich nie ma. To też jest sukcesu
znakiem.
Księżyc. Pełnia. Lecz cóż ta poświata
da śnieniu, da magii, da więcej?
Niespanie księżniczki na grochu? Tortura.
Jest głów sto tysięcy.
Bez własnej nie ma już świata.
Nie istnieć to ulga.
Nim świt obrys głowy przywróci i cofnie
podróż do kresu nocy
i pracę nocnych żniwiarzy,
światło – karetka pierwszej pomocy
przywróci kształt obcy
nie mojej już twarzy.
Dobry wiersz, ciekawe koło z tą dobą. Parabola lotu – omijającego przeszkody np. i na końcu zastanowienie i zachęcenie -by jeszcze raz spojrzeć na całość przynajmniej ja to tak widzę.
Dziękuję za przeczytanie i uwagę. Tutaj są wklejane wiersze robocze w trakcie pracy nad nimi, notowane pospiesznie i uwagi o nich niezmiernie cenne i cieszę się tym komentarzem.
Bo tak naprawdę nikt cudzych wierszy nie czyta dobrowolnie.
Pisząc teraz na blogu Marka Trojanowskiego o wierszach muszę czytać po kilka tomików wierszy na raz jednego poety, by zrobić to uczciwie i lojalnie. To bardzo wycieńczająca praca, jakaś odbierająca energię. Jak czytam – czuję, że znikam. Ale nie po buddyjsku.
To piekne z Pani strony – ta chęć bycia sumiennym. A co do lekkości Pani pisania to T. miał rację. Być może kiedyś wyślę Pani coś własnego. A znikanie jest dobre – ale nie wolno znikac całkowicie, do stawania sie ” jak mgła”…Pozdrawiam
Dziękuję, ale nie wierzyłabym temu, co kumpel o kumplu powie. Właśnie staramy się to z T. udowodnić.
A Mallarmé kazał znikać. I to na amen.
No własnie ja nie wierzę, zwłaszcza mężczyznom, dlatego sama chciałam się przekonać, jak to jest z ta lekkością. Zawsze ktoś każe znikać, ale warto walczyć gdy się czlowiek topi. Życie smiercia trupami, krwią skończyło się przynajmniej dla mnie. Proszę pamiętać, że gdy jest koniec to zawsze i poczatek.
z poezją jest inaczej, niż z męsko damskimi relacjami, zwłaszcza, jak się kochankowie przestali kochać i nie daj Boże nie kochali się nigdy, byli partnerami, a nie kochankami. Poezja jest miłością. Miłość jest tajemnicą. Wiersze sztuczne, skłamane nie posiadają tajemnicy, a więc też i miłości.
Nicość to jest idealne wypełnienie wiersza i trzeba znikać w wierszu, ale nie poprzez jego unicestwieni. Znika „ja”, gdyż poeta ma za zadanie działać na większym polu, gdzie „ja” przeszkadza:
„Jest w słowie coś świętego, coś, co nie pozwala nam igrać z nim dowolnie. Władać mistrzowsko językiem to znaczy wykonywać rodzaj zaklęć magicznych” (Stéphane Mallarmé)
Oczywiście, takim słowem może być i „dupa,” i „gówno”. Ale prawdziwa sztuka nigdy nie zapomina o dobrym smaku i tu jest potrzebne mistrzostwo, by słowa takie wstawić tam gdzie trzeba.
Dokładnie, nie wiem czy kojarzy może Pani tekst- a raczej ksiązke brazylijczyka chyba Vincenta Huidobro – “Lot ze spadochronem”, on to potrafi bawić się słowem! Jest znikoma liczba autorów których warto czytac, lub zacytować. Pozdrawiam.
Vicente Huidobro to twórca kreacjonizmu w poezji. Cały numer LnŚ był poświecony teorii poezji według Huidobro i pamiętam (nie mam tego numeru, czytałam w bibliotece), zachwyciłam się tym jego sposobem stwarzania świata na nowo. Ale gorzej jest zawsze z tłumaczeniami poezji, szczególnie hiszpańskiej, gdzie jest tyle odcieni uczuć. U nas odpowiednikiem Huidobro jest Przyboś, ale, czy ta skala…
Myślę, że jednak jest dużo. Bez poezji wysokiej nie przeszłabym przez żaden stres. Zawsze czytam, jak nie mogę sobie z sobą poradzić…
Pessoa…Dickinson…Blake…Hölderlin…Cwietajewa…
Taak. Tłumaczenia często są tragiczne, nie wiem czy spotkała się Pani z przekładem A. Rodowskiej.
Każdy ma swój sposób na stres, ja np. gdy “dziczeję” uciekam w ciszę, malartwo- nadrobienie zaległości i ćwiczenie aby kreska się “nie zastała”.
Być może poezja to tajemnica, byc może posiada uczucie, lub sferę ducha jak miłość, której to tyle odcieni i tonacji istnieje. Lecz czasami to nie wystarczy, aby nadrobić stracony czas i wybaczyć. Niestety czasami nawet po przebaczeniu zostaje żal, przejedzenie jakimś /jakąś eks… Tak jak “abstrakcyjnej prawdy nie ma” nie ma całkowitego zapomnienia, a boimy się pamiętać, ponieważ niszczy nas strach przed pamięcią (zwłaszcza tą ciemną)- ucieczka czasem to jedyne wyjście…
Według mnie Krystyna Rodowska jest tłumaczką wyborną i tak naprawdę mamy w Polsce świetnych tłumaczy. Sęk w tym, że najlepsze tłumaczenie nigdy nie będzie tym autentycznym wierszem, jest to niewykonalne. Dlatego ktoś, kto nie zna języka, dużo traci.
Z pewnością każdy przeżywa tragedie życiowe inaczej i ma jakieś sposoby na zmniejszanie cierpienia. Człowiek skrzywdzony długo nie może się pozbierać i jest taki bezradny. Jednak zawsze jestem za pamięcią i przeciwko zapominaniu, właśnie pamięć obiektywizuje cierpienie i czyni go neutralnym. To jest rola pisarza – nie donos, a rejestracja.
Bez pamięci nie można być pisarzem. Nie można starać się zapomnieć, gdyż traci się sens literatury.
Psychoterapeutyczna rola sztuki jest w jej istocie, a nie w przyczynie.
Dobrze Pani zakreśla sedno miłości, która zjawia się czasami jak spod ziemi, nie wiem, ale potem czuje się niedosyt, ze się nie posłuchało, nie zaryzykowało. Zostaje tylko gryźć się na starość samotnie, wracając czasem to takiej chwili, której się nie złapało, i nie wykorzystało. To bardzo dobry wiersz, tak myślę.
Niestey, twarze znikają, z czasem lecz co zoribć jesli nie, jesli jedna lub kilka tak zapdadła nam w pamięc, ze wraca, jak duch, jakby żyła własnym życiem? Może to głupie, ale kiedy jest żal i keidy jest miłośc, taka normalna przemyślana, przestają się jak na wojnie liczyc jakies reguły i konwenanse.
Pani Andżeliko, proszę mi uwierzyć, że mimo, że istnieje miłość nieśmiertelna, to jeśli nie jest symetryczna, jeśli obiekt naszej miłości nie odczuwa tego samego co my, to wszystko wygasa z czasem i umiera. I łzy też nie trwają wiecznie. To naprawdę kwestia czasu. Próbowałam się spotkać w San Francisco z chłopakiem ze szkoły średniej, który wyemigrował do Kalifornii zaraz po ukończeniu ASP i do spotkania nie doszło. Wszystko wygasa z czasem. Cierpliwości.
TAK.
Oczywiście, wszystko teraz wydaje sie mi względne, wybór, za nas, wybór niezawsze słuszny, ale własciwy, bo chyba nie warto się niszczyc i kocha jednocześnie, wybór, który sprawia że nienawidzę czasem kobiet, ze gdyby m mogła czasem stanowić prawo, zrównałabym prawa rodzicielskie, dała ojcom większe zpalecze na kontakt z dizeckiem, Nalezy również Pani Ewo zauważyć, że coś może byc normoa, ale czasami staję się znienacka patologią- w subiektywnym odczuciu- i kiedy nie chce się nic, pojawia się jakaś może nawet tęcza- Dlateog cieszę się ze posiadam właściwość wrażliwości, czasami udaje mi się coś sprzedać, i istnieć tak by mieć czyste simienie, że może popełniam błedy, ale potrafie się do nich przyznać, a takze do tego, ze jestem niedoskonała, czasem wsciekła, na machinę biurokraqcji-
Niekeidy z koleżanką myslimy czy po studiach nie zająć się opracowaniem nowej ideologii lub systemu polit.:) Czasam nawet przychodzi mysl o eksterminacji do 1000 osób. Tylko wtedy przychodzi wrażenie, że jestesmy jak kopia czegos co już było- bo myślę, ze kazdy z nas ma prawo być, tylko nie każdy może to wiedziec, świat byłby zbyt nierealny gdyby był doskonale utopijny.
Faktycznie, najwyższy czas coś lepszego wymyśleć.
A więc – powodzenia!
Jeśli jest akcja to i reakcja, ale najczęsciej kończy się to na tym ze należy przeciez zacząć od podstaw, od dołu, aby kiedys ruszylo, coś przy wierzchołka, tak jak drzewa ścinają przy ziemi, rzeba postąpić podobnie.
Pozdrawiam.