Mam tę lirykę, której nie ma
(pod karą jej archaiczności
uprawiam niebyt w bezczelności).
Lecz nic innego nie mam: schemat
snów na resztę dni.
Mam taką miłość. Tej miłości
udowodniono w glorii wiedzy
brak ziemi ornej, nawet miedzy.
Lecz nic innego nie mam. Prościej
jest nią ugór pomierzyć.
Mam amfibrachy i jak złodziej –
jamby (jeden mam też dychorej).
Lecz czy to moje?
Wiersz się oddziela i odchodzi
tam, gdzie się zrodził.