WIERSZE PÓŹNE (1)

Jesiennie grudzień kończy cykle,
nadchodzi coś, co ciągle stygnie.
Nadchodzi.

Zachody-wschody coraz krwawsze,
czerwień przecina ptasi kleks.
Nie było tak zawsze.

To, czego nie ma, znowu jest,
twardnieje wieczność,
wieczność wzywa.

Straciłam wczoraj w mózgu tkance
imię. Runęło w Dziurę Czarną.
Jak się nazywał?

Dać, za nim umrę, innym szansę
nim mróz zamrozi pogardą
to, co wiatr przywiał.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2020, czytam więc jestem, Nie daję ci czytać moich wierszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *