Strzeżcie się Muz chłopaki!

Simone Weil pisze do brata:

Mam nadzieję, że gdy przedstawiałeś Artinowi Twoje kryterium, które pozwala odróżnić to, co jest sztuką i to, co nią nie jest, żadna cykada nie znajdowała się w okolicy. Jeżeli bowiem jakaś cykada (aluzja do Fajdrosa Platona) doniosła Muzom o takim bluźnierstwie, zostaniesz przez nie ukarany. Nie są one pobłażliwe dla tego, kto ich nie szanuje.
Z siostrzanym pozdrowieniem
Simone

Już w średniowieczu nastąpiła degeneracja Muz, a Boecjusz tak pisał:

Muzy otaczające moje łoże i dyktujące memu płaczowi słowa(…) Kto tym ladacznicom sceny (rzekła ponuro) pozwolił się zbliżyć do chorego? Cierpieniom jego nie tylko nie przynoszą ulgi, ale, przeciwnie, słodkimi truciznami tylko je bardziej wzmagają.

Jeszce Francis Ponge woła, że należy odrzucić pamięć, wykształconą na konwencjach

/ Tylko kory, obierki on widzi,/ wstydliwe części powyginanych masek /i poronić pamięć postanawia, /matkę Muz./

Ale podświadomość artysty domaga się zapełnienia pustego miejsca. I od tej pory wypełnią je muzopodobne, czyli kobiety i zasiądą na nim okrakiem.

Dzisiejszy feminizm, skutecznie tropiący niesprawiedliwości obyczajowe w nierównym wyścigu płci po społeczny laur, nadmiernie gloryfikuje kobiecy heroizm, zrzekający się swojego geniuszu, by mógł zaistnieć męski.
Najczęściej podkładanie sobie nogi przez obie płcie wzajemnie, nie jest równe w sensie życiowego sprytu. Jeśli bogata rodzina hodowała posażną córkę, a uwiódł ją człowiek znikąd dla przetrwonienia majątku, na który pracowało kilka pokoleń, to kobiety w tzw sferach artystycznych działają podobnie. Jeśli na plus im można zapisać bezbłędne rozpoznanie geniusza, to z pewnością nie jest to wcale trudne.
Trudniejsze jest jego pozyskanie i usidlenie.

Telewizyjne „Kocham kino” pokazało „Muzę” Bruce Beresford, gdzie scenariusz oparto na autobiografii Almy Mahler-Gropius-Werfel
Tak, jak historie piszą zwycięscy, tak i biografie piszą ci, którzy opisywanych pokonali.

Zanim dwudziestoletnia kompozytorka Alma niemal zgwałci o dwadzieścia lat starszego Mahlera, zdezorientowanego w sprawach płci ortodoksyjnego Żyda mieszkającego w kawalerstwie z matronowatą siostrą, Alma będzie już po romansie z nauczycielem muzyki i przyjacielem domu, Gustavie Klimcie.
Leczenie psychiatryczne po sanatoryjnej zdradzie małżonki przez Freuda nie da chyba zbyt zadawalających rezultatów. Geniusz epoki niedługo umrze ledwo przekroczywszy 50 lat. Wspomina Freud:

Analizowałem Mahlera całe popołudnie w Lejdzie. Konsultacja wydawała się potrzebna, ponieważ jego żona zbuntowała się przeciwko cofnięciu się u niego libido.

Robert Powell w filmie Kena Russella „Mahler” odtworzy całe wariactwo kontrastu zaawansowanej wiedzy w sprawach płci i doprowadzaniu mężczyzny do fiksacji przez o połowę młodszą kobietę, poczytując jej energię za główny napęd swojej twórczości.
Geniusz muzyczny Almy, podobno stłamszony przez męża w zarodku (zatajono biograficznie jej głuchotę na jedno ucho), był i tak wielki w porównaniu z zupełnie niewykształconym tabunem kobiet.
Sanatoryjny romans z Walterem Gropiusem, który również oszalał po matczynym wydelikaceniu płciowym – a mężczyźni sukcesu pogrążeni w swoich pasjach są na zew natury zupełnie nieprzygotowani – kończy życie Mahlera, i rozpoczyna dozgonne, prestiżowe wdowieństwo po geniuszu.
Po latach powie Canettiemu:

Widział pan, kiedy Gropiusa? Piękny, wysoki mężczyzna. Prawdziwy aryjczyk. Jedyny mężczyzna, który pasował do mnie rasą. Poza tym zawsze kochali się we mnie mali Żydzi, tacy jak Mahler. Lubię oba rodzaje.

Toteż ostatnim mężem Almy będzie genialny przyjaciel Franza Kafki, kurdupel Franz Werfel, młodszy o 11 lat, którego poślubi po pięćdziesiątce i przeżyje go jeszcze dwadzieścia lat od jego śmierci.

W latach trzydziestych była nie tylko kochanką najsławniejszych artystów, ale wpływową decydencką przydziału dóbr dla młodych talentów.

Wspomina Klaus Mann:

Prowadziła salon, gdzie spotykał się cały Wiedeń: rząd, Kościół, dyplomacja, literatura, muzyka, teatr – nie brakowało niczego. Pani domu, wysoka, starannie umalowana, o ładnej jeszcze twarzy i sylwetce, chodziła triumfalnie od nuncjusza apostolskiego do Richarda Straussa czy Arnolda Schönberga, od ministra do bohaterskiego tenora, od starego elegancko zdziecinniałego arystokraty do obiecującego młodego poety. W kącie buduaru omawiano szeptem przyznanie ważnego stanowiska rządowego, podczas gdy w innej grupie ustalano rozdział ról w nowej komedii w Burgtheater.

W odróżnieniu od spontaniczności geniusza, jego przynależności do spraw boskich, Alma z urzędniczą sprawności dbała o swój ziemski wizerunek i profesję Muzy:

Ów odosobniony pokój, w którym mnie przyjęła – wspominał – był urządzony tak, by najważniejsze dowody jej kariery były pod ręką: niczego nie można było przeoczyć, ona sama służyła, jako przewodnik w tym prywatnym muzeum – pisze Elias Canetti.

A przecież to tylko jeden film, o Muzie, spośród tysięcy barwnych i pikantnych, które zostały nakręcone, właśnie się kręcą i będą kręcone.
O Gali Dali, Elsie Triolet, Peggy Guggenheim, niosących w świat przesłanie, że bez ich, jak nazywał to Michel de Montaigne, „działań genitalnych”, geniusze by niczego ludzkości nie dali.

Niektórzy mają duże zużycie psów rasowych, Muzy zazwyczaj duże zużycie geniuszy.
Strzeżcie się więc Muz, chłopaki.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy i oznaczony tagami , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 odpowiedzi na Strzeżcie się Muz chłopaki!

  1. Ania pisze:

    19 maja 01:31, przez Ania
    Teraz po latach można prześledzić prawdziwe życiorysy par uformowanych na uczelni. Zazwyczaj było tak, że jak studenci powielali manierę malarską profesorów, to w drugim planie dziewczyny malowały tak, jak chłopak, z którym aktualnie chodziły. Nigdy nie wiadomo, czy zbliżanie się do osobowości artystycznej ma na celu przejęcie jej w posiadanie, czy inspirację.

  2. Ania pisze:

    19 maja 05:25, przez Ania
    Do Ewy> A pamiętasz jak na zajęciach z wychowania fizycznego kierownik katedry osobiście mierzył nam biusty? Trzeba było się rozebrać do połowy i mierzył na początku i na zakończenie semestru. Chodziło chyba o jakaś jego pracę naukową. Było to obowiązkowe, nie dawał zaliczeń w wypadku odmowy. Ktoś to zgłosił i został zwolniony. A więc wszystko było w nadużyciu obyczajowości i władzy, zewnętrzne ramy były sztywne i bezwzględne.

  3. Patryk pisze:

    20 maja 13:45, przez Patryk
    Ostatnio Polański pokazał, do czego to wyrównanie prowadzi. Nie pytania o sztukę, ale o to, dlaczego w gronie debatujących reżyserów są mięśnie, a nie ma więcej piersi. I, o dziwo, to Polańskiego obwinia się za “skandal”. http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=14&ShowArticleId=45100

  4. Przechodzień pisze:

    21 maja 04:12, przez Przechodzień
    Nie ma co tak przestrzegać chłopaków przed muzami pokroju Almy. Chłopakom trafi się jak zwykle coś co “ani się obejrzysz” a zmieni się migiem w zwykłego babusa, babona, przed którym trzeba będzie ukrywać nawet swoją działalność sieciową i hasłować nie tylko pocztę, ale całego kompa. Zazwyczaj jest to ta sama Teresa z “Auto da fe”.
    Alma potrafiła obdarzyć uczuciami i zaspokoić seksualnie kilkudziesięciu mężczyzn, ergo umożliwić dzieło, podczas gdy muza jaka się trafia szeregowemu artyście nie zaspokaja nawet samej siebie.
    No, ale co to byli za mężczyźni! Każdy ma taką muzę na jaką zasługuje.

  5. Ewa pisze:

    21 maja 06:15, przez Ewa
    Do >Patrka: Też jestem po stronie Polańskiego, mimo, że tam w komentarzach internautów „Żyd i pedofil”. Nie jestem tej rangi artystą, ale zawsze mi szkoda życia na wszelkie promocyjne swoje wytwory spędy. I jak się już odda dzień cennego życia na spotkanie z kimś ważnym i znaczącym, a szczególnie w Polsce trzeba być zawsze cieleśnie, bo władają jeszcze ludzie, którzy nie potrafią obsługiwać komputera, to zostaje to wyszastane, zmarnowane wskutek lenistwa urzędników. Kim są dziennikarze, którzy nie relacjonują zdarzeń z pasji? Tylko urzędnikami zajmującymi miejsce tym, którzy byliby dopełnieniem artysty. Jak kobieta dla mężczyzny i mężczyzna dla kobiety.

    Do > Przechodnia: Napisałam tę notkę by nie robić podziałów. Nie mam pojęcia, dlaczego utalentowany mężczyzna ma być obsługiwany przez utalentowaną kobietę i ktoś ma się czegoś wyrzekać dla drugiego człowieka. Powątpiewałam jedynie w posiadanie przez rzekome Muzy talentu artystycznego. Bo, że miały talent do rozszyfrowania, kiedy jeszcze ich ciała były młode, socjotechniki życia, to niewątpliwe. Były przecież w tym czasie genialne kobiety, np. Olga Boznańska.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *