– I jak można było nazwać Plac na Bramie Placem Karola Marksa, albo Zamek Parkiem Lenina? – zastanawiała się Wanda idąc w niedzielę do Reformatów. Mijała z odrazą pomnik Wdzięczności i przechodziła szybko na drugą stronę, zerkając na świeże klepsydry wyklejone na obskurnej tablicy muru zabudowań i ogrodu zakonu. Wielu ludzi tu przystawało, bo było to najbardziej interesujące miejsce dla mieszkańców Przemyśla. Przystanęła też Wanda i z ulgą dowiedziała się, że nikogo ze zmarłych nie zna.
Zeszła schodkami w dół do barokowego kościoła pełnego jak zwykle kwiatów, białych koronkowych obrusów przy ołtarzach i całego tego złoconego przeładowania. Siadła w ławce i mimo pokaźnej tuszy przesunęła się, by zrobić miejsce nadchodzącym wiernym. Przychodziła zawsze pół godziny wcześniej, by mieć miejsce siedzące, gdyż o tej porze kościół był przepełniony, dlatego Leśka i Emil chodzili na „siódemkę”, ale ona nie chciała tak wcześnie wstawać. Znała wszystkich braci franciszkanów od reformatów i oni ją znali, i podobnie jak w telewizorze, kiedy pisała skarżące program listy do spikerek była pewna, że one dają jej jakieś znaki, że mimo telewizyjnej cenzury solidaryzują się z jej listami. Tutaj też wiedziała, że ksiądz wygłaszający kazanie patrzy tylko na nią i jej to wszystko przekazuje, co sam myśli, ale nie może tego na głos powiedzieć. Ale ona znała to już na pamięć i nie interesowała się ani kazaniem, ani mszą. Przebywając w domu nie napadały ją wspomnienia tak gwałtownie jak po przejściu zeszmaconych przemyskich ulic. Napadało ją wtedy wszechogarniające uczucie zmarnowania.
– Przecież Przemyśl kwitł, to było główne obok Krakowa i Lwowa miasto Galicji! Inaczej nie zamieszkali by tu z Franusiem, mogli zamieszkać we Lwowie, gdzie Franuś kończył politechnikę.
W Stanisławowie Laszlo kochał ją na zabój, ale rodzice krzywo patrzyli na oficera węgierskiego mimo, że był wyśmienitą partią i zaraz po wyzwoleniu, gdy będąc u Maniuśki we Lwowie poznała Franka, on już nie odpuścił. Ach, jak Franuś ją kochał! Nic nie było za drogie dla Wandeczki, mimo, że był goły po studiach, skłócony z rodzicami i siostrami dopiero zaczął zarabiać. Wynajęli po ślubie mieszkanie w Bóbrce, gdzie przyszedł na świat Leszek, ale już dzięki intratnym architektonicznym zleceniom zdołał kupić plac pod budowę kamienicy dla nich w Przemyślu. Za zaborów Twierdza Przemyska blokowała wszelkie budowy, ale w wolnej Polsce zaczął się niebywały boom budowlany. Nagle wszelkie zakazy przestały istnieć, Przemyśl, miasto o dwukondygnacyjnej zabudowie zaczęło wzrastać ku górze, a wszelkie nieużytki, wolne place zamieniły się w place budowlane i skwery. Ach, ile Franek miał roboty! Już nawet przestał malować, robić to, co najbardziej kochał, bo wbrew pewności, że karmiąca matka nie zachodzi w ciążę, Wanda natychmiast zaszła i urodziła Krysię. Miała dwie niańki, dwie służące i nie mogła sobie w Bóbrce dać rady. Tęskniła zresztą do wielkomiejskiego życia i w tej dziurze usychała z tęsknoty za Stanisławowem, kiedy tylko dzieci zaczęły chodzić, zaraz pojechała do mamy. Wtedy Franek przyspieszył budowę i zrezygnował z budowy drugiego skrzydła kamienicy skupiając się na wykończeniu tylko tego, pozostawiając drugą część na czas, kiedy już będą mieszkać w Przemyślu, a on nie będzie musiał dojeżdżać. Mieli więc na razie tylko trzy pokoje na pierwszym piętrze, z których pierwszy zajął Franek na biuro, a ona z dziećmi gnieździła się w sypialni z łazienką, po środku był salon. Resztę mieszkań kamienicy natychmiast powynajmowali.
Piękne było to nowiuśkie mieszkanie z parkietem ułożonym w wielokolorową mozaikę i drzwiami z mosiężnymi gałkami i okrągłymi listwami malowanymi na pastelowy różowy kolor. Franek zaprojektował nawet nowoczesne meble w stylu modernistycznym, jak ta kamienica, z niklowanymi, robionymi na zamówienie prostymi uchwytami, do tego gięte z rurek niklowanych krzesła. Takie same potem widziała w rezydencji prezydenta Mościckiego w Wiśle. Ach, jak Franuś kochał ten dom, jak lubił go urządzać!
Przemyśl zmieniał się z dnia na dzień. Wytyczano nowe ulice: Niewiadomskiego, Prusa, Reja, Sierakowskiego, Szymanowskiego nadając im nazwy sławnych Polaków. Mimo, że niedaleko dworca, tereny tutaj były zupełnie puste, ich zaułek nazwano Pierackiego, a Franek zaczął naprzeciwko ich kamienicy budować kamienicę dla swojej siostry Isi pogodziwszy się z nią, gdyż Wanda uwielbiała wszystkie siostry Franka i uparła się, by Isia trzymała Krysię do chrztu. Isi kupił ojciec kamienicę na Słowackiego gdzie zamieszkała z poślubionym sędzią, kapitanem Wojska Polskiego. Była to niewielka, jednopiętrowa kamieniczka secesyjna, z płasko zdobioną we wzory geometryczne fasadą, bogato malowanymi plafonami klatki schodowej i pięknym ogrodem, wygospodarowanym z części przeznaczonej na zabudowę cmentarza, gdzie wszystko bujnie kwitło i owocowało, szczególnie orzechy włoskie. Isia była o pięć lat młodsza od Wandy. Urodziła już syna, a z następnym była w ciąży.
Ach, jaki Przemyśl był wtedy piękny! Nowe ulice poobsadzano drzewami, stare drzewa troskliwie przycinano i pielęgnowano. Wiosną, jak się szło ulicami odurzał zapach akacji, kasztanów, potem lip i czeremchy. Jesienią Przemyśl zabarwiał się klonami i jesionami, czerwieniał jarzębiną. Najpiękniejszy był jednak Zamek, gdzie miasto z zagospodarowanego przez Austriaków parku zrobiło, poszerzając i zalesiając jego tereny, jeszcze piękniejszym. Odnowiono figurkę pastuszka i pobliskie popiersie Kościuszki, odrestaurowano domek ogrodnika zbudowany przez zaborcę na początku wieku w stylu neogotyckim wraz z przylegającą do niego oranżerią i palmiarnią.
Po 1918 wszędzie, gdzie tylko się dało, zakładano skwery i parki, latem kwitły klomby i kwiaty w oknach. Wytyczano nad Sanem przyszłe bulwary. Uporządkowano i zagospodarowano Wybrzeże Józefa Piłsudskiego sadząc dalsze drzewa i ustawiając ławki. Pomnik Mickiewicza w Rynku obmurowano od frontu i dano metalowe ogrodzenie. Wyczyszczono pobliski pomnik Sobieskiego. Na dotychczasowym skwerze na Placu Na Bramie rosły bujnie drzewa, wśród nich stał kiosk i ławki. Pasem zieleni połączono go z ulicą Mickiewicza, pomiędzy ulicami Konarskiego i Mariacką utworzono dwa pasy zieleni, obsadzając je drzewami. Zieleń dotarła i pod okno Wandy, w zaułku Pierackiego, gdzie teraz jest ogródek jordanowski oddany pod opiekę Pająkowej, był skwer miejski.
Plac Na Bramie, gdzie Armia Czerwona wyzwalając Przemyśl pokazała się mieszkańcom Przemyśla po raz pierwszy po zakończeniu II wojny światowej był wcześniej najważniejszym węzłem komunikacyjnym. Stąd wybiegała ulica Mickiewicza na Lwów, ulica Słowackiego na Dobromil, a Dworskiego, przy której był zaułek Pierackiego, na Bakończyce. Do kamienicy na Pierackiego Franek szybko podłączył wodę korzystając z ukończonych właśnie prac wodociągów i kanalizacji dla centrum Przemyśla, gdzie niedawno jeszcze były tylko studnie podwórzowe. Duży bojler miedziany podgrzewający wodę małym piecykiem na węgiel ustawionym blisko wanny ułatwiał Wandzie codzienne życie, szczególnie, że każde wyjście do miasta łączyło się ze starannym wyglądem, gdyż każdy tu się ze sobą znał i każdy każdego oceniał. Wanda robiła zakupy w luksusowych sklepach, ale wszystkich sklepów sprzedających odzież było w Przemyślu ponad dwieście. Do innych też zaglądała kupując służącym fartuszki i sukienki. Sklepów z butami było ponad sześćdziesiąt, były ciągle odwiedzane ze względu na stale rosnące stopy dzieci.
Sklepy luksusowe były na Rynku, wzdłuż Franciszkańskiej, Kazimierza Wielkiego, Jagiellońskiej i właśnie tutaj, na Placu Na Bramie, a także na Mickiewicza i Słowackiego. Wanda lubiła się dobrze ubrać, nosić coraz to nowe kapelusze i rękawiczki ku uciesze Franka.
Zaopatrzeniem w żywność się nie martwiła, codziennie rano furmanką przywożono do lodówki lód, a po bloki masła i głowy cukru jeździła z kucharką dorożką. Jarzyny i owoce przywoziły do domu chłopki z okolicznych wsi, a jak zjechali się niespodziewani goście, Wanda posyłała służącą do pobliskiej Adrii na Mickiewicza, po dania z ryb i mięs. Codziennie jedli proste potrawy, kucharka gotowała kaszę gryczaną, którą Franek uwielbiał i pierogi, których umiejętność szybkiego klejenia Wanda testowała w dniu przyjęcia nowej kucharki. Na słodkości, a przede wszystkim ciasto francuskie Wanda jechała z dziećmi do Stanisławowa, gdyż jej matka piekła je codziennie.
Franek wieczorami umawiał się z klientami w licznych miejscach, zależnie od zamożności klienta. W hotelu „Grand” przy Placu Legionów, w „City” i „Europejskim” przy Kolejowej, w „Polonii” przy Placu Na Bramie, „Narodowym” przy ulicy Dworskiego i „Victorii” przy Mickiewicza. Miał tak dużo zleceń, że Wanda musiała całe przedpołudnia pomagać mu w biurze, pisać kosztorysy, rozpisywać zarobki dla robotników na placach budowy, zamawiać materiały budowlane. Robiła to swoim pięknym, pochyłym pismem, które olśniewało już w studium nauczycielskim ukończonym z odznaczeniem w Stanisławowie. Ale tuż przed wojną Franek kupił jej maszynę do pisania, z której była bardzo dumna i z którą jeździła z Frankiem w teren. Była to mała, wyprodukowana na licencji szwajcarskiej firmy Paillard przez Warszawską Fabryka Karabinów. Maszyna była wyposażona w mechanizm dźwigniowo-czcionkowy z dwurejestrową klawiaturą i Wanda ją natychmiast polubiła.
Pracę ułatwiał też telefon z wiszącą na sznurku tubką do mówienia. Wprawdzie przed I wojną światową rozpoczęto zakładanie w Przemyślu sieci telefonicznej podziemnej, gdyż napowietrzne kable starczały dla garstki abonamentów telefonicznych, ale dopiero w 1934 roku je wznowiono i po ukończeniu prac podziemnych i zbudowaniu nowoczesnej centrali na poczcie przy Mickiewicza powiększono liczbę telefonów w mieście do 1200, w tym dla kamienicy na Pierackiego.
Ale teraz już telefonu nie miała.
Wanda zatraciła się we wspomnieniach tak bardzo, że z trudem wyszła z kościoła na przemyską rzeczywistość. Była jesień i powlokła się do domu mokrymi ulicami z konieczności mijając znienawidzony pomnik, innej drogi nie było.
Emil pewnie przyniósł jej z piwnicy wiadro węgla i rozpali w piecu, który niedawno przestawiała, a i tak źle ciągnął. Poczyta „Przekrój”. Nie, nie pojedzie na Boże Narodzenie ani do Krysi do Katowic, ani do Leszka do Wrocławia… Tam do Krysi zjechał Rudek z Kuby i awanturuje się, że zabrano mu jego pokój… U Leszka taka tragedia z Witkiem… To wina Renii, po co ona pracuje na tych bolszewickich etatach, skoro Leszek tak dobrze zarabia? Zaniedbała tego Witka, nie zdał matury i wdał się w takie środowisko… Krysia nie pracuje i są efekty, Andrzej na Uniwersytecie… Właśnie przysłał pocztówkę z Zakopanego…
Najnowszy „Przekrój” martwił się nowojorską młodzieżą, która chodzi boso i nosi w rękach i we włosach kwiaty. Dzieci-kwiaty, jak donosił zagraniczny korespondent, są niepokojącym zjawiskiem społecznym, gdyż martwią rodziców, którzy poszukując ich po ulicach nowojorskich zrzeszają się w organizacje.
Kto pomoże Witkowi we Wrocławiu? – martwiła się Wanda, która na wieść o próbie samobójczej wnuka, który skutkiem zażycia jakiś trucizn od wrocławskich hipisów pozostawiony był sam sobie. Leszek dzięki swoim znajomościom we Wrocławskim Urzędzie Miasta wydobył go ze szpitala psychiatrycznego, ale na wiosnę jak nic pójdzie do wojska, od którego tą drogą chciał uciec. I nic, żadnej przyjemności z tego nie miał, jak te Dzieci Kwiaty…
Wanda całymi nocami czytała książki bojąc się odgłosów dochodzących zza okna.
Podobno po zmroku nie można już wejść na Zamek. Biją na Basztowej, Śnigurskiego, Władyczu, Ratuszowej, a przede wszystkim na Smolki. Co noc Wanda słyszała ryki i wrzaski pijanych batiarów biegnących ze Smolki na 1 Maja i wpadali w ich zaułek. Wpadali też do nich i dobijali się do klatki. Czasami, któryś z lokatorów wracając nocą nie zamknął drzwi wejściowych na klucz i rano była dokumentnie zaszczana, rozbite butelki i krew.
O Ewie
Ewa Bienczyckalistopad 2024 P W Ś C P S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 -
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- czytelnik - Osip Mandelsztam “Aleksander Giercowicz” tłumaczyła z rosyjskiego Ewa Bieńczycka
- EWA BIEŃCZYCKA - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Filip Łobodziński - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Robert Mrówczyński - Dziennik katowicki (1)
- Ewa - 2022
Kategorie
Archiwa
- lipiec 2024
- luty 2023
- styczeń 2023
- sierpień 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- styczeń 2022
- listopad 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- czerwiec 2019
- marzec 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- lipiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
- styczeń 2012
- grudzień 2011
- listopad 2011
- październik 2011
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
- maj 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- marzec 2010
- luty 2010
- styczeń 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- maj 2009
- kwiecień 2009
- marzec 2009
- luty 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
- kwiecień 2008
- marzec 2008
- luty 2008
- styczeń 2008
- grudzień 2007
- listopad 2007
- październik 2007
- wrzesień 2007
- maj 2007
- kwiecień 2007
- marzec 2007
- luty 2007
- styczeń 2007
- grudzień 2006
- listopad 2006
- październik 2006
- wrzesień 2006
- sierpień 2006
- lipiec 2006
- czerwiec 2006
- maj 2006
- kwiecień 2006
- marzec 2006
- luty 2006
- styczeń 2006
- grudzień 2005
- listopad 2005
- październik 2005
- wrzesień 2005
linki