Maurice Blanchot wspierając krótkim esejem poezję Edmonda Jabèsa zdaje się być bezradny. Winien jest jej bardziej milczenie, niż słowa.
Tę ascetyczną, pojemną w wielorakie znaczenia Księgę można jednak czytać poza bagażem problemu żydostwa i wbrew nawet autorowi, który sięga często po metaforę losu Żyda jako pisma i księgi.
Można czytać bardziej naturalnie i uniwersalnie.
Jukiel się truje, popełnia samobójstwo, kochanka Sara bezskutecznie czeka w bistro. Nikt nie wie, że Sara czeka, nie wiedzą tego kelnerzy ani ludzie siedzący przy stolikach. Sara czeka wbrew gazetom, murom, nadciągającemu piekłu:
– Czy to prawda, że wolność jest resztką muru, za którym naszą jedyną władzą jest zapomnienie?
(…)
Nasze żółte gwiazdy nad ulicami, dachami, oczami, były dwiema stokrotkami.
Edmound Jabès spędził okupację niemiecką w Egipcie. Przedwojenny poeta francuski porzuca pod wpływem wojny na trwale, nieodwracalnie surrealistyczny styl twórczości. Stawiany obok Celana, Jabès mówi podobnie: oszczędnie, waży słowa z niesłychaną odpowiedzialnością, przecząc twórczemu rozbuchaniu i niefrasobliwości. Powaga tej poezji poraża. Czujemy się za każdym razem na samym końcu poznania, u kresu wtajemniczenia jako naszego obowiązku, ale w dalszym ciągu nic nie jest proste, jedynie kojące i pełne otuchy.
Jabès wierzy bowiem w siłę poezji, w jej sprawczą moc, w niesienie dzielnie księgi ponad światem, która go uratuje. Wierzy w pisanie, w noc, jedyną kolebkę pisania – w cień pisma, w jego pojemność drgającego w nim światła.
Sakralizacja pisania jest sposobem docierania do jedyności, a nie kapłańską celebrą.
Jabès pisze w rożnej formie, która nie ma żadnego znaczenia. Ani dialogi proroków, ani Dziennik Sary, ani więdnące płatki róż nie mają wpływu na to, co ma być powiedziane, ujawnione, wydobyte. Bowiem Jabès wierzy, że pod wszystkim nieważnym i nieistotnym jest to, co pisarz ma wydobyć, nawet, jak kamienne księgi mojżeszowe zostały bezpowrotnie rozbite. Trud sięgania po niesprecyzowane dary boże, po złoża niewyczerpalnego dla człowieka bogactwa, to – proces twórczy, ani wielki, ani nagradzany.
Autor nicuje marynarkę, jest nędzarzem. Jukiel jest samobójcą, jest twórcą księgi, ale nic nie jest pewne i nic nie ma znaczenia oprócz słów, oprócz ich świętości, które nie służą nawet do komunikacji.
– Wszystkie krzyki duszy są do siebie podobne pisze Jukiel w swojej księdze i wpisuje tam słowa ratując je, bo poza ksiegą są
słowa bez dźwięku i znaczenia, podobne do pyłku ostatnich kwiatów, błądzą rozpraszane wiatrem.
Kiedy mówię do ciebie, jestem szczęśliwy” zapisuje Jukiel.
Bowiem w nich jedynie łaczy się z Sarą, gdyż miłość jest, mimo, że kochankowie są rozdzieleni:
Śmierć jest w miłości, a miłość przed i po życiu.
Pozostaje jedynie cierpienie, gdyż
Komety, wysłanniczki kochanków, spalają się, nim do nas dotrą.
Księga jest utkana z bezradności i pokory:
Współczujcie człowiekowi w jego zamotaniu, współczujcie pisarzowi, którego książki pełne są krzyków Sary; a których milczenie pomnaża marginesy, gdzie wraz ze słowami Jukiela pogrzebane są słowa innego życia.
(…)
Być może nadejdzie dzień, kiedy wyrazy utracą na zawsze swe głoski. Nadejdzie dzień, kiedy poezja umrze. Będzie to wiek robotów i uwięzionego słowa. Nieszczęście Żydów stanie się uniwersalne.
26 maja 13:42, przez Usta
W “Księdze Pytań” u Edmonda Jabèsa wielka nadzieja na międzyludzkie porozumienie:
I naszymi słowami na nowo zaludnimy świat; zaludnimy go przyjaciółmi, bliskimi przedmiotami, serdecznymi odpowiedziami: „Tak, tak, tak”. Jednomyślna zgoda na nasze trwożne starania. „Tak” na nasz głód i głód świata; „Tak” na nasze pragnienie i pragnienie świata”; „Tak” na nasz nieśmiały uśmiech świata. „Tak, tak, tak”, tam, gdzie człowiekowi, ludziom, odpowiadano „Nie”; tam, gdzie naszemu światu inne światy odpowiadały „Nie”.
26 maja 17:20, przez Przechodzień
Osobiście jestem na tak.