Zygmunt Miłoszewski “Jak zawsze”(2017)

Nie lubię kryminałów, ale film „Ziarno prawdy” próbowałam zobaczyć ze względu na Więckiewicza grającego tam Prokuratora Teodora Szackiego, jednak w połowie zrezygnowałam. Najnowsza książka Miłoszewskiego nie jest kryminałem.

Nie odmawiam Miłoszewskiemu sprawności warsztatowej wynikłej z nauk pobieranych u topowych pisarzy światowej literatury popularnej i bezsprzecznego talentu. Jednak gatunek politicalfiction zastosowany w jego ostatniej powieści mnie nie przekonuje. Nie zrozumiałam potrzeby wprowadzenia wątków fikcji politycznej w całkiem zgrabną komedię romantyczną, na której należało by poprzestać, tak jak poprzestaje choćby Woody Allen. Mam nadzieję że reżyser, jeśli będzie kręcić film na podstawie tej książki, zrezygnuje z pokazania 79 letniej Grażyny w erotycznej czerwonej bieliźnie.
To, że za karę uprawiania geriatrycznego seksu małżonkowie zostali zesłani do lat ich młodości nie było z pewnością za przyczyną bielizny, ale wbrew niej, to tak na marginesie, jakby czytelnicy wynalazki obyczajowe autora chcieli zastosować w swoim życiu (bo kto ma czas na czytanie tak długich powieści? Tylko emeryci…).

Niemniej geriatryczne obrazki są bardzo dobrze zauważone (zapominanie, szybkie męczenie się, potrzeba seksualna nie wygasająca nigdy). Autor pisze na końcu książki, że te obserwacje zawdzięcza konsultacji z rodzicami. Natomiast konsultacje z pozostałymi, wymienionymi na końcu książki historykami, nie ustrzegły Miłoszewskiego przed – moim zdaniem – zupełnie niepotrzebnym rozpisywaniem się „co by było gdyby”.
Przypomina się „Człowiek z Wysokiego Zamku” Philipa K. Dick’a gdzie Niemcy i Japonia pokonują Stany Zjednoczone. I przecież taki wariant Historii był całkiem realny po II wojnie światowej i jest sens go rozważać. Natomiast brak ZSRR w latach sześćdziesiątych jest nierealny pod każdym względem. Analogia dzisiejszej sceny politycznej z użyciem dzisiejszych sloganów PiS-u („drugi sort”, „dobra zmiana”, choroby roznoszone przez uchodźców) do Edwarda Gierka nietrafione.
Pokrótce: są trzy siły w Polsce lat sześćdziesiątych: Unia, prezydentem jest Kwiatkowski, budowniczy Gdyni, wpływy pozytywne, jesteśmy w cywilizacji, nowoczesność, kultura i negatywne, eksport polskich dziewic (?) do zamążpójścia za Francuzów, kolonialna wojna w Algierii, gdzie walczą Polacy. Wykorzystuje to opozycja.
Druga siła to komuna, liderem opozycji jest Gomułka. Trzecia siła, która zwycięża, to Gierek. Mówi ustami Kaczyńskiego, słowianofil, chce odbudować Polskę jak za Kazimierza Wielkiego, przystępuje do komunii świętej, regres, ciemnogród, rasizm, Polska dla Polaków, bezpośredni skutek to wypadki marcowe, wypędzenie Żydów, nędza, stan wojenny.
Pytanie: czy Kaczyński to Gierek, jak chce autor. Według mnie nie, był pod sowieckim butem jak i cały Blok Wschodni. Teraz mam nadzieję nie jesteśmy…

Najbardziej przekonująca jest reakcja narzeczonego Grażyny na jej opowieści o nowalijkach technologicznych XXI wieku. Nikt w najśmielszych marzeniach nie przewidywał, że dożyjemy tak zachwycających i nieprawdopodobnych czasów:

„(…) Przez kable telefoniczne wszystkie komputery są połączone w jedną sieć. Co oznacza, że mogę wysłać na twój komputer to, co napisałam, kawałek muzyki czy swoje zdjęcie znad morza. I od razu je zobaczysz na swoim ekranie, w tej samej chwili.
– Boże, to niesamowite.
– Ale w tej sieci masz nie tylko komputery poszczególnych osób. Masz też encyklopedie, słowniki, gazety, telewizje, uniwersytety. I wszystko to możesz wyświetlić na swoim ekranie. Czyli jak chcesz się dowiedzieć, kiedy człowiek wylądował na Księżycu, to na ekranie możesz zobaczyć hasło z encyklopedii, film z lądowania, poczytać prace naukowe na ten temat i dowiedzieć się, czy jest planowana jakaś nowa ekspedycja. Jeśli nie znasz angielskiego, a artykuł jest po angielsku, to komputer przetłumaczy to sam na polski. Koślawo i z błędami, ale na tyle, że da się zrozumieć.
Miał taki wzrok, że bałam się, że zemdleje. Na serio zaczęłam się martwić, czy nie przesadzam, czy mimo wszystko w jego futurystycznym mózgu nie strzeli jakiś bezpiecznik od nadmiaru informacji.
– Przecież – wydukał – przecież to jest raj. (…)”

Tak, to jest raj i trzeba bardzo uważać, by nie zostać teleportowanym do Polski Ludowej. Nie tylko uważać z seksem, w „Godzinie pąsowej róży” nawet niewinne cofnięcie wskazówek antycznego zegara spowodowało przeniesienie nie o pół wieku, ale nawet o cały wiek. Ale Maria Krüger pisała swoją książkę w latach sześćdziesiątych, kiedy była cenzura i najbezpieczniej było wysłać bohaterkę jeszcze dalej. Dzisiaj Miłoszewski pisze bez cenzury, jednak nie o tych realnych, prawdziwych zagrożeniach.

 

 

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *