Aleksandra Zbierska „Biegnij” 2017

Aleksandra Zbierska należy do tych poetek, które konsekwentnie wydobywają twórczością to, co w sobie noszą z determinacją wewnętrznej potrzeby, nawet jeśli obie strony, autor i czytelnik nie zdają sobie sprawy, co się w poezji tak wydobytej naprawdę dzieje.
Nie czytałam środkowego tomiku „Panoptikum”, natomiast znam pierwszy tomik „Wibrujące ucho” i wydaje mi się, że są to cały czas te same warianty tej samej historii opowiedziane tak jak w filmie „Biegnij Lola Biegnij”.
Trudno nie zorientować się, że klimat wierszy jest ciemny, mimo, że świat pokazany w nich  jest barwny, kolaże są lekkie i nie wydumane, w najnowszym tomie wzbogacone o reminiscencje historyczne, dużo tu radzieckich wspomnień z komunistycznej szkoły: Tiereszkowa wyniesiona nawet nie tyle w kosmos, co pod sufit pokoju, tak jak na postmodernistyczną ironię przystało.

Wśród nieustannej gry skojarzeń, gdzie zawsze, w każdym wierszu jest jakieś główne przesłanie, niekoniecznie dla czytelnika czytelne, niemniej wyczuwa się drugie dno, odnaleźć można prawdziwe piękno, zapewne mimochodem, gdyż poetka wystrzega się płytkiego sentymentalizmu. I tak niebieskie róże z kiczu przeobrażają się w atrybut estetycznej wartości w proletariackiej kamienicy [Sztuczne kwiaty], włosy, być może i ich brak, zmieniają się w imponujące pukle [fryzjerczyk], modlitwa przeradza się w masochistyczną udrękę niekoniecznie bolesną [Medytacja].
W wierszach podmiotem lirycznym ciągle jest ktoś inny i dzięki temu mamy różne perspektywy świata, który właśnie się w wierszu objawia. I tak widzimy go oczami noworodka [okno życia], byłej prostytutki [Gdy miłość odchodzi], czy pijaka [Charakter].
Są też konwencjonalne obrazki z ulicy, najbardziej sugestywne w swojej prostocie, chociażby ten zawarty w według mnie w najpiękniejszym wierszu z tomiku zatytułowany „ I już”, gdzie Poznań jest przestrzenią o tyle bezpieczną, o ile nadwrażliwy bohater pokona toksyczność Drugiego, zarówno napotkanego znajomego, jak i anonimowego przechodnia i kogoś, z kim dzieli mieszkanie.
A kto nie jest nadwrażliwy? I o tym jest ta poezja, o panicznym uciekaniu od przeznaczenia, od losu, od Drugiego, od własnej nadwrażliwości.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *