Z cyklu wewnętrzne umieranie: „Rugowanie”

Tam gdzie w przypływach i połowach wyłuskać z dna esencji resztkę
chcą polowaniem w czas godowy, by gody zmienić. Wstawić kreskę
zamiast przecinka, gdzie już wartość zmierza do nikąd. Blisko zera.
Łokciem przesunąć mimowolnie; w to miejsce dać znane z pokera

marne atuty i nieważne. Nikt nie odsłoni kart o brzasku!
Nikt nie ośmieli pomazańcom sprawdzać intencji. I oklasków
zakwestionować. Nikt już nie ma powodów ściągać bóstw z ołtarzy.
I kiedy przyjdzie Jezus Chrystus poznacie go po chodzie, twarzy,

po ruchu oka, po rąk drżeniu, po głosie, co milczeniem głosi
sprzeciw. I do biesiady w Kanie nikt go już nigdy nie zaprosi
gdyż zamiast nieba są wpatrzeni w te ognie sztuczne nocnej gali!
I po tym, że jak rzeka płynie, nikt ich z topieli nie ocali…

I tylko stąpać będzie cicho w kwietniowy czas starego miasta
geniusz intencji wyzwolony z miazmatu woli. I narastać
jak Ostrów Tumski w barwnej masie kwiatów i drzew, przez wiek i z wiekiem
będzie ocalał, chwalił, kochał. A reszta spłynie z Odry ściekiem.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2008, Nie daję ci czytać moich wierszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *