GINSBERG

„Wydawnictwo Czarne” wydaje listy Allena Ginsberga, których nawet po pół wieku nigdy dość i nigdy nie tracą na aktualności. Jak słusznie zauważyli wydawcy listów, że w dobie Internetu tak piękne listy by nie powstały, a spadek ówczesny cen rozmów telefonicznych spowodował ich schyłek, tak, że w miarę technologicznych ułatwień są coraz mniej liczne i krótsze.
Niemniej zdumiewająca obfitość listów z najważniejszych lat działalności artystycznej i społecznej Ginsberga – lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych –  pozwala wniknąć w klimat tych lat i tylko pozazdrościć im wolności. Są udokumentowane z całą precyzją i Allen Ginsberg najwyraźniej traktował listy jako notatnik chwytający ulatujący czas i świat godny opisania. Czuje się w listach jego fascynację życiem, tym, czemu świadkuje, a przede wszystkim zewsząd przeziera jego dobroć, nawet wtedy, kiedy opisuje kiedy goszcząc u Cassadych w San Jose, Carolyn przyłapuje go w łóżku z Nealem i dziwi się jej przesadnej drobiazgowości.
Bob Dylan, którego „Kroniki”’ – z krótkim, ale celnym komentarzem Andrzeja Stasiuka –  równolegle wydało „Wydawnictwo Czarne” nie chciał być ani guru, ani rewolucjonistą, ani tym bardziej społecznikiem i cały jego bunt, jak wynika z jego zapisków był jedynie reakcją tłumu. Natomiast Ginsberg przeciwnie, chce być twarzą swojego zbuntowanego pokolenia, pokazuje się tam, gdzie zawsze jest nie w smak panującym władzom, skąd go z hukiem wyrzucają, a jego lewicowość w krajach komunistycznych doprowadza je do białej gorączki. Jak był – miałem przesrane u policji w Pradze i w Hawanie – nie na miejscu, to zawsze znajdował grono przyjaciół i sławnych w tych czasach wolnych duchów. Bohumil Hrabal wspominał spotkanie z Ginsbergiem w Hanzlberku, opuszczonym domu w Pradze zajętym przez fotografów, tancerzy, malarzy, kiedy  obwołano go królem karnawału studenckiego i wieźli Ginsberga w wozie  w białych tenisówkach. W „Listach” Ginsberg tak o tym pisze:

„(…)tak samo w 1965 w Pradze opowiadałem się za substancjami psychodelicznymi, swobodą seksualną i wolnością od agresywnej biurokracji policyjnej. Z tego powodu 100000 prażan wybrało mnie podczas majowego festiwalu studenckiego na Króla Maja; żeby im zrobić na złość, biurokraci z praskiej policji aresztowali mnie, przetrzymali, a następnie 7 maja 1965 r. wydalili z Czechosłowacji. (…)” [przekład Krzysztof Majer]

Robert Anton Wilson pisał o nim:

„(…) że wierzył we wszystko — w demokrację, socjalizm, komunizm, anarchizm, idealistyczną odmianę faszystowskiej ekonomii Ezry Pounda, w technologiczną utopię Buckminstera Fullera, powrót do przedindustrialnego pastoralizmu D. H. Lawrence’a, a także w hinduizm, buddyzm, judaizm, chrześcijaństwo, voodoo, astrologiczną magię. A przede wszystkim w naturalną dobroć człowieka.(…) [przełożyła Katarzyna Karłowska]

Śmieszne rzeczy opisuje Andrzej Pietrasz w książce „Allen Ginsberg w Polsce” o jego pobycie w Warszawie w 1965:

„(…)Maryla zadzwoniła do Artura Sandauera, który był jej znajomym i powiedziała, że jest u nas Ginsberg, amerykański poeta i żeby przyjechał do nas. Sandauer powiedział, że on jest profesor i jemu nie wypada, ale zaprosił nas do siebie. Umówiliśmy się na następny dzień z Sandauerem. Ginsberg wyszedł od nas w nocy, może około 24 do Hotelu Europejskiego, w którym mieszkał i pojawił się następnego dnia o godzinie 6 rano. (…). Przyjęliśmy go, zjedliśmy razem śniadanie. Ale już się rozniosła wieść, że Ginsberg jest w Warszawie i bywa u nas. (…) I później pojechaliśmy do Artura Sandauera. A Ginsberg wyczuł tę dziwną sytuację, jakby mieszczańską, że jeden do drugiego nie może przyjechać. Wzięliśmy taksówkę i pojechaliśmy na Iwicką 8A. Kiedyśmy weszli do tego mieszkania, okazało się, że Sandauer z żoną i psem wyszli na spacer.(…)”

Przyjazd Ginsberga do Katowic w 1993  roku i spotkanie z nim u Andrzeja Urbanowicza w jego pracowni na poddaszu opisane przez Andrzeja Pietrasza w Katowicach, pamiętam, że było, że było dwieście osób, sam Urbanowicz czytał  „Skowyt”, jedzono pierogi, a fragmenty pokazywała Telewizja Katowice. Wcześniej w latach osiemdziesiątych udało nam się cudem kupić tomik „Skowyt i inne wiersze” w tłumaczeniu Grzegorza Musiała. Ale dopiero w latach dziewięćdziesiątych zaroiło się o Ginsberga i wszyscy o nim pisali.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii dziennik duszy i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *