Lajos Grendel “Dzwony Einsteina(opowieść z Absurdystanu)” 1992

Miłosz Waligurski spolszczył i wydał Grendela w Biurze Literackim w 2016 dzięki nagrodzie-stypendium im. Adama Włodka, o której burzliwie dyskutowaliśmy na blogu, ale chwała mu za to, że Węgier mieszkający na Słowacji i piszący o Czechosłowacji po dwudziestu latach wchodzi do polskich bibliotek.

Lajos Grendel powiada w swojej krótkiej powiastce filozoficznej, że komunizm w Czechosłowacji był pozbawiony logiki i rządził się jedynie swoimi, degradującymi, destrukcyjnymi prawami. Nie ma tam strachu i grozy (wiedzieliśmy, że wszelka niesubordynacja w Czechosłowacji i na Węgrzech była karana o wiele ciężej niż w Polsce, a wjazd wojsk Układu i tego konsekwencje przeraził i nastraszył wszystkich zamkniętych granicami w Bloku Wschodnim. Tu, w „Dzwonach Einsteina” bohater-narrator już jako dziecko z mózgiem wypranym szkolną indoktrynacją, demaskuje niczym Pawka Morozow utajone przed reżimem wrogie myśli swojego ojca, a całą młodość i życie dojrzałe oddaje konformizmowi i spolegliwości. Absurd tej postawy niezwykle skutecznej – bohater ma się dobrze i szczęśliwie – mającej może w założeniu wywołać w czytelniku salwy śmiechu, polega na surrealistycznym przekształceniu pozornie śmiesznych komunistycznych realiów w nieprawdopodobną przesadę, gdzie powieściowe postacie poruszają się jak ryby w wodzie.
I ta oczywistość jest najstraszniejsza i przerażająca, ta zwyczajność w nadzwyczajności i nieprawdopodobieństwie. Czechosłowacja nie jest już zwyczajnym państwem, ale nadzwyczajnym w swojej pomysłowości. Naukowe badania żony narratora Zosi w stacji badawczej kur niosek, oprócz pozbawionego sensu procederu dręczenia zwierząt, są przykładem niepokojącym, przypominającym obóz koncentracyjny i działalność doktora Mengele. Bohater dzięki znajomościom teścia, wysoko postawionego w hierarchii partyjnej, dostaje synekurę w tajnym przedsiębiorstwie które nie wiadomo tak naprawdę co produkuje i do czego służy. Jest to bez znaczenia, gdyż liczy się tylko urząd i pracownicza hierarchia, gdzie można, im wyżej, tym swobodniej realizować swoje kącikowe aberracje i zboczenia.
Grendel chce wydobyć kwintesencję toksyczności ustroju komunistycznego i podaje ją w formie modernistycznej. Dla mnie, czytelnika świadkującego tym czasom, nie bardzo znośnej i trafnej. Niemniej na fali panoszącego się resentymentu w byłych demoludach warto wesprzeć czytelniczo te krótkie powieści Grendela, które dowodzą zniszczenia życia i szans powojennych pokoleń żyjących przymusowo w Bloku Państw Socjalistycznych. Straty są tak wielkie, że nic do tej pory tak naprawdę nie zostało przezwyciężone, a kolejne wymiany elit rządzących nic nie dają, rządzą w dalszym ciągu w tym samym duchu raz na zawsze porażonym swoim bezprawiem i nieludzkością.

Równolegle czytałam niedawno wydane „Furie Hitlera. Niemki na froncie wschodnim” Lower Wendy , gdzie Zło dla młodych dziewcząt wstępujących w swoje zawodowe życie jest nie tylko przez nie akceptowane, pożądane, ale niedostrzegalne. Pozbawione, młodzieńczego sprzeciwu dla cudzego cierpienia pełnego zazwyczaj empatii dla dzieci i zwierząt nie czują niepokoju i dyskomfortu psychicznego podając do podpisu swoim szefom jako sekretarki wyroki śmierci niewinnych istot, chodząc na zakupy do getta, gdzie Żydzi za jedzenie wysprzedawali cenne przedmioty, a też z przyjemnością wykonując wyroki śmierci i znęcając się sadystycznie na żydowskich dzieciach.

Chore życie społeczne wypacza charaktery, totalitarne ustroje przyzwalające na Zło znieczula ludzką wrażliwość i degraduje wypracowane przez wieki humanitarne wartości. Dlatego każdy  literacki głos w ich obronie jest cenny.

 

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *