Jęczcie organy, niech bębny dudnią
Mowa dla wszystkich jest:
Och, – kiedy trudniej i ach, kiedy cudnie,
A gdy się nie da – ech!
Ach z empireum, och z dołów ziemi,
Wstydź się poeto, wszak,
Za wyjątkiem tych ochów i achów,
Nic, kiedy Muzy brak.
Najsilniej działa, gdy rym się wikła
W trzewiach najgłębszy ton.
Tak jak spłoniła się Sulamitka –
Tak achał Salamon.
Ach: w zachwyconym sercu przyczyna,
Na dźwięk się nie targnąć.
Ach, to nagle się zrywa kurtyna.
Och! Woźnicy jarzmo.
Słowo tworzyciel, słów miodnych amant,
Kapany słowem kran,
Ech raz posłuchałbyś, jak achał
W noc połowiecki stan!
Wygibasami przypaść zwierzęciem…
Do mchu, w dźwięku futrze:
Ach wszak to tabor cygański jedzie
Pod księżycem w górze!
Jak źrebię zęby szczerzy na arszyn,
Rżeniem smakując bieg.
I nadepnąwszy na końską czaszkę,
Pieśń rozpoczął Oleg –
Puszkinowi – tlących szczap płomyki –
W pra bohaterskich mgłach –
Niepokonanej trawy okrzyki:
Och! – Ech! – Ach!