Na przykładzie nagrody Nobla można prześledzić łatwość manipulowania medialnego artystyczną twórczością.
Jeśli artysta jest tak stary, jak tegoroczna laureatka, jeśli przejdzie przez wszelkie fazy artystycznego rozwoju wraz z wpisanymi w życie różnorodnymi drogami poszukiwań, znajdą pożywkę niemal wszyscy, by się zgodnie z własnymi potrzebami ustosunkować.
A więc młodzi grymaszą że babcia; lewica – że wystąpiła z partii komunistycznej; prawica – że feministka; Marcel Reich-Ranicki – że nie Philip Roth.
Kogo tak naprawdę obchodzi twórczość artysty?
Tylko ja jestem zadowolona. Na zeszłoroczny Śnieg Pamuka w naszej jedynej fili bibliotecznej czekałam do ubiegłego tygodnia, aż jakiś zaprzyjaźniony z biblioteką czytelnik przez 10 miesięcy pokona 500 stron jedynej spolszczonej książki (w momencie ogłoszenia) ubiegłorocznego noblisty.
A dzisiaj? Dzięki marksistowskiemu epizodowi Doris Lessing, mogę sięgnąć do mojej szczupłej biblioteki domowej i wyjąć z półki zbiór opowiadań pokój nr 19 (polski wybór opowiadań pod tym tytułem wydanej w ambitnej serii „Jednorożca”), który gorliwa polityka kulturalna Gomułki dopuściła do spolszczenia.
Doris Lessin ma trzydzieści lat, gdy wydaje A Man and Two Women. W wywiadach wbrew deklaracjom innych artystów o heroicznym trudzie i męce tworzenia, Lessing przyznaje się do najwyższej przyjemności, jakiej pisanie jej dostarcza.
Wystarczy przeczytać piękne opowiadanie o psach Jocke i Billu, by próbkę tej błyszczącej prozy i wielki literacki talent dostrzec. Nie liczy się wtedy nic, owładnięci jego pięknem, wdzięczni, chłoniemy niedostępne nam inną drogą światy.
To na wskroś autobiograficzne studium o wolności, przypominające kafkowskie Dociekania psa.
Powiązane ze sobą uczuciem wyższym, krystaliczną przyjaźnią psy – jeden z nich pozyskany i wychowany przez autorkę w dzieciństwie – poddane są doświadczeniu absolutnej wolności w egzystencji rozdartej między afrykańskim buszem a podwórzem białych farmerów.
Obserwacje są podane zimno, pozbawione cienia sentymentalizmu (Virginia Woolf nie ustrzegła się tej pułapki pisząc o zwierzętach), a jednak, przy całej drastyczności – ciepło zespalają świat zwierzęcy z ludzkim. Zacierają się światy, pozostaje nieobcy żadnej ziemskiej istocie ból równocześny z hymnem na cześć przeżycia w radości i afirmacji. I o jego kosztach:
Położył pysk na mojej ręce i zaskomlał, a raczej zapłakał. A potem uniósł łeb i zawył…
– Och, Bill przestań, nie rob tego, proszę…
Ale on wył i wył, aż nagle skoczył jakby nie mogąc znieść nadmiaru bólu, potem obwąchał mnie niby chcąc powiedzieć: ”Ach, to ty, no dobrze, dowidzenia” – i pobiegł truchtem w busz.
Bardzo niedługo potem zastrzelono go, kiedy wychodził z kurzej zagrody z jajkiem w pysku.( Przełożył Wacław Niepokólczycki)