Kochać. Jak to łatwo powiedzieć

„Faldros” Platona ani nie zapowiada dzisiejszej degradacji uczuć, ani jej nie neguje. Ziarno wątpliwości w tzw. boskie życzenia siane przez strasznych sofistów, to przecież nic, w porównaniu z sianiem afirmacji uczuć. Wszystko u Platona jest w czasie przyszłym, przewrotność naprowadzania Sokratesa na właściwą drogę porywa i zarazem wścieka.
Toteż Fajdros w dialogu z Sokratesem cierpliwie mu tłumaczy:

Oprócz tego ludzie się zawsze muszą dowiedzieć i zobaczyć, jeżeli się ktoś w kimś kocha i chodzi za nim, i robi z tego wielką rzecz, tak że jak ich tylko ktoś zobaczy rozmawiających, zaraz myśli, że albo właśnie coś między nimi było, albo zaraz będzie. A tym, którzy się nie kochają, nikt nawet nie myśli brać za złe schadzki, bo każdy wie, że trzeba się nieraz z drugim zobaczyć, czy to z przyjaźni, czy dla jakiejś innej przyjemności. I jeszcze jedno:, jeżeli się obawiasz, zbliżeń osobistych, bo uważasz, że trudno o przyjaźń trwałą, i niech tylko zajdzie jakieś nieporozumienie, to nieszczęście dla obu stron, a tyś dał, co masz najdroższego, więc i tracisz ogromnie wiele – w takim razie więcej się obawiać powinien byś tych, którzy kochają. Ich przecież każdy drobiazg w rozpacz wprawia i wszystko się dzieje, zdaniem ich, tylko na ich nieszczęście.
Więc też uniemożliwiają ukochanym osobom wszelkie stosunki z ludźmi, bo się boją ludzi zamożnych, aby ich nie przewyższyli majątkiem, a ludzi wykształconych także, aby nie przyćmili poziomem umysłowym.
Albo, jeśli kto jaką inną zaletę posiada, każdego pilnują, czy jakiego wpływu nie wywiera. I tak cię od wszelkich stosunków z ludźmi odwiodą, że będziesz sam wśród ludzi jak palec, a nie będziesz miał przyjaciela. A jeśli zechcesz swego dobra patrzeć i być mądrzejszym niż oni, nieporozumienie będziesz miał gotowe.
A jeśli ktoś wcale nie kochał, ale jako dzielny mąż tak postąpił, jak mu było potrzeba, ten nie będzie zazdrosny o towarzyskie zbliżenia; przeciwnie: niechętnie by patrzył na tych, którzy by cię unikali; uważałby, że się chyba krzywią na ciebie, a stosunki towarzyskie to rzecz pożyteczna. Toteż znacznie większe prawdopodobieństwo, że się stosunek z takim człowiekiem w przyjaźni rozwinie, niż w nienawiść.
A oprócz tego niejeden kocha dlatego, że mu się ciało jakieś podobało prędzej, nim charakter czyjś poznał i stosunki domowe, przeto bardzo niepewna to rzecz, czy taki zechce być przyjacielem jeszcze i wtedy, kiedy przestanie pragnąć. Ale jeśli się jacyś ludzie nie kochali nigdy, ale żyjąc z sobą od dawna w przyjaźni zbliżają się do siebie, to nie podobna, żeby ich przyjaźń umniejszyć miało to, co im przyjemność daje obopólną: nie – to będą dla nich trwałe pamiątki na przyszłość.
A oprócz tego, z pewnością lepszym się staniesz, jeżeli mnie posłuchasz raczej niż zakochanego w tobie. Bo taki najniesłuszniej w świecie będzie chwalił wszystko, co tylko powiesz czy zrobisz, bo z jednej strony boi się twojej niechęci, a potem sam gorzej widzi, tak go żądza zaślepia. Bo takie rzeczy miłość z ludźmi wyprawia: nieszczęśliwym każe się gryźć rzeczami, którymi by się nikt inny nie martwił, a szczęśliwym chwalić każe i takie rzeczy, którymi się cieszyć nie warto. Toteż raczej żałować należy ludzi kochanych, niżeli im zazdrościć. _ Ale jeśli mnie posłuchasz, będę z tobą obcował nie dla chwilowej rozkoszy, ale i na przyszłość będzie z tego pożytek, i nie miłość nade mną będzie panowała, ale ja sam nad sobą, ani o drobnostki między nami awantur nie będzie i nienawiści, tylko o wielkie rzeczy pomaleńku, po troszku się kiedyś pogniewamy, bo ci mimowolne uchybienia przebaczę, a umyślne będę się starał odsuwać. To jest jedyny probierz przyjaźni, która ma trwać długo.

A potem, jak pamiętamy, Sokrates w swoich argumentach na rzecz miłości nieziemskiej ulatuje tak daleko w niebo, że niedostępność tych obszarów przez wszystkie późniejsze wieki powoduje narodziny rzeszy artystów w losach twórczej tragedii.
Kultura ulega zepsuciu nie tylko dlatego, że ciepełko wzajemnego obcowania odgradza od wznoszenia – jedynej twórczej możliwości – ale z powodu zamiany. W miejsce dążności do integracji i zespolenia wchodzi imitacja uczuć ulegająca natychmiastowej zamianie w robaczywość lub szmirę, albo w drwinę.
Deklaracja miłosna staje się najbardziej nieprzyzwoitym i wstydliwym aktem wzajemnych zwierzeń.

Toteż fora internetowe ambitnych artystów “forsowane” są całkiem inną artykulacją tej, przecież niedającej się niestety do końca wyrugować, ludzkiej potrzeby.

Poeta do poety na portalu “Rynsztok”:

Ilionowski
Nie istnieje żaden poziom z tobą logicznej relacji, stan twój to jedna wielka projekcja na mój temat, przypisywanie swoich frustracji mojej osobie i to na jedno kopyto. Sorry, to ostatni mój post do twojego pustosłowia, więcej się nie odniosę bo szkoda mi czasu proponuje to samo tobie, bo szkoda byś się produkował tą słowną masturbacją, a i ja nie jestem wstanie kupić tobie jako rencista waginę – wibrator. Dobranoc
Arkadiusz Burda [2007-10-04 09:44:22]

Zwierzena na blogu “kumple”:

To ja chciałem za pieniądze spać ze straszymi paniami. W tym celu pojechałem do wyspecjalizowanej w tej usłudze agencj w poznaniu i wpłaciłem wpisowe 200zł(…) No i nie mogłem nigdzie znaleźć fajnego salonu masażu, jakich znałem 3 we wspaniałym wrocławiu. Ale o salonach masażu we wro, zwłaszcza tym na dworcu głównym już wypowiadałem się w innym wynurzeniu. Przypomnę, że wolałem szybkie i mocne obciąganie członka, chociaż moja ulubiona dziewczyna mówiła, że klienci wolą delikatne, spokojne i powolne obciąganie
tajna 2007-10-04 18:50:20

I dopowiedzenie:

(a propos wynurzenia J-23)
To się nazywa proste wiejskie życie! A u nas musimy robić starym babom minetę w power poincie, a dawać dupy starszym facetom w excelu — a nie na żywca, jak w poznańskiej agencji. Pieniądze może lepsze, upodlenie to samo. Tylko zamiast HIVa łapiemy syndrom wypalenia zawodowego.
K. Kreskowy 2007-10-05 14:16:00

AT LAST

KOCHAĆ

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2007. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na Kochać. Jak to łatwo powiedzieć

  1. Ania pisze:

    16 października 10:35, przez Ania
    I co się stało?

  2. Ewa pisze:

    16 października 10:41, przez Ewa
    Nic. Syn znalazł czas i naprawił blog. Międzyczasie spodobał mi się nowy blog i jestem rozdarta między tymi dwoma domami. Tak jak w scenie filmu Milosa Formana „Amadeusz”: Mozart przymierza peruki i wszystkie mu się podobają. Żałuje, że nie ma kilku głów.

    Też żałuję, że nie mam kilku blogów.

    Pojawiły się natomiast znowu komentarze i musimy rozmawiać.

  3. Ania pisze:

    17 października 07:19, przez Ania
    W „Gazecie Wyborczej” czytałam hymn pochwalny na cześć najnowszej opowieści „Bieguni’ Olgi Tokarczuk Dariusza Nowackiego. Wycofuje się z poprzednich, niepochlebnych ocen pisarki. Jeszcze niedawno w TP czytałam dyskusję o pomyłce przyporządkowania jej literatury do literatury wysokiej z udziałem tego krytyka. I masz. Znowu zmiana. A teraz widzę nowy artykuł chwalący Andrzeja Franaszka z „Tygodnika Powszechnego”.

  4. Ewa pisze:

    17 października 07:29, przez Ewa
    Jestem w rozterce, nie wiem już, co pisać na blogu. Wczoraj w nocy dostałam list mailowy od znanego i uznanego pisarza, o którym podobno na blogu coś źle napisałam i podobno obraziłam. Nawet nie pamiętałam gdzie i kiedy. Bardzo się przestraszyłam.
    Tu na blogu mnie jeszcze absolutnie nigdy nikt nie pochwalił, wręcz przeciwnie przecież. Po co komu moja opinia pozytywna, skoro jestem taka beznadziejna?

    A wszyscy domagają się ode mnie tylko pochwał.
    A jak nie..?

  5. Jacek pisze:

    17 października 07:39, przez Jacek
    Codziennie znajduję teraz na schodach ulotki przedwyborcze kandydata PIS – u z fotografią przedstawiającą napaść uzbrojonych po zęby miejskich bandytów w czarnych czapkach osuniętych na szyję. Oddział kilku mętów społecznych wyrywa torebkę kobiecie w starszym wieku, ubraną w wiadomy beret.

    To jest obietnica, że tych bandytów po wyborach już nie będzie, zostaną tylko ocalone kobiety.

  6. Ewa pisze:

    17 października 07:52, przez Ewa
    Ale podobno jest możliwość pojechania do domu, do Internauty i go naprawdę pobić.

    Tak było, już nie pamiętam, w któryś z serii filmów Kevina Smitha.
    Cichy Bob i Jay na końcu filmu jeżdżą po domach z listą internetowych uczestników forum ich strony, gdzie prezentują swoje komiksy. Pukają do drzwi, pytają o nazwisko i numer komputera i rozlegają się jęki kopanego…

  7. Maciek pisze:

    17 października 11:10, przez Maciek
    skoro pisarz pisze książkę rok, to może nie można tak go szybko podsumowywać…

  8. Ewa pisze:

    17 października 11:26, przez Ewa
    Czytam w „Zakochanym Sthendalu” Krzysztofa Rutkowskiego:

    Tempo pisania „Pustelni parmeńskiej”, podobnie jak innych utworów – fascynuje. Od czwartego listopada 1838 roku H. (Sthendal) zamknął sie w pokoju z kominkiem, w którym płonął ogień, a dwudziestego szóstego grudnia powierzył blisko dziewięćsetstronicowy rękopis Colombowi, który przekazał go wydawcy.

    I to piórem gęsim, nie żadnym laptopem. Ale za to nie musiał jeździć na Festiwal Literatury Politycznej…

    Dobrze Maćku, że jesteś, w przyszłym tygodniu będzie o Pamuku, zapraszam Ciebie – eksperta od islamu.

    Ale jutro mój ulubiony pisarz – Kornaga.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *