Dziś sypnął śnieg jak z worka gipsu,
wiązał się przez dzień blaskiem słońca,
miasto nie miało nań pomysłu.
Wstydliwie w nocy z dachów zniknął,
jak w szkole jesień zimująca.
Wytrysk przedwczesny myli pory,
wyskrobie rankiem samochody,
wiatr wcisnął liście w dróg otwory,
ukrył przed miotłą balast spory
listowia. Muł z dodatkiem wody.
Stagnacja wcale nie jest biała
nawet, gdy barwi szczyty góry.
A tak niedawno jesień grała.
Purpurą była przestrzeń cała
zachodem słońca złocąc mury!
Przetrze się niebo, wiatr przegoni
zwątpienie wszelkie, ściszy morze.
Lecz zawsze winni będą oni
strzelają już, nasz znak Pogoni,
marzy się nierealny orzeł.